czwartek, 31 marca 2011

Dwie panie w łóżku, nie licząc mnie

Phoebe na ogół jest pierwsza, czasami nawet nie czeka, aż ja się położę. Nessa przychodzi później i zaczyna narzekać, że też chciałaby się położyć, ale Phoebe zajmuje tyle miejsca, i to jeszcze najlepszego... Czasami Phoebe wstaje i zaczyna jej wymyślać, a czasami po prostu przechodzi na drugą stronę łóżka, i Nessa powoli gramoli się i kładzie, zupełnie się nie przejmując tym, że w rezultacie dla mnie zostaje bardzo mało miejsca. Można spać.

Czasami jednak Nessa jest pierwsza: czeka, aż się położę, i triumfalnie zajmuje najlepszą pozycję. Phoebe przychodzi później, na ogół Nessa już tego nie zauważa, zapadłszy w sen. Phoebe leciutko podskakuje, znajduje wygodne miejsce po drugiej stronie, zwija się w kłębek albo rozciąga na boku. Można spać.

In medio duorum animalium, jak pisał prorok.

αἴσιμον ἦμαρ

ἀλλ᾽ ὅτε δὴ τὸ τέταρτον ἐπὶ κρουνοὺς ἀφίκοντο,
καὶ τότε δὴ χρύσεια πατὴρ ἐτίταινε τάλαντα,
ἐν δ᾽ ἐτίθει δύο κῆρε τανηλεγέος θανάτοιο,
τὴν μὲν Ἀχιλλῆος, τὴν δ᾽ Ἕκτορος ἱπποδάμοιο,
ἕλκε δὲ μέσσα λαβών· ῥέπε δ᾽ Ἕκτορος αἴσιμον ἦμαρ,
ὤιχετο δ᾽ εἰς Ἀΐδαο, λίπεν δέ ἑ Φοῖβος Ἀπόλλων.
Πηλεΐωνα δ᾽ ἵκανε θεὰ γλαυκῶπις Ἀθήνη (Ilias, 22:208-214)

To, oczywiście, jeden z moich ulubionych fragmentów Iliady. Poruszający niesamowicie.

środa, 30 marca 2011

Fallen angels

Widziałem Trójcę Rublowa – kopia czy reprodukcja, trudno mi powiedzieć – wystawioną na sprzedaż, z podpisem: Trzej upadli aniołowie.

Skoro siedzą przy stole, a w tle mają drzewo, dom i skałę, to niewątpliwie musieli spaść z nieba. Ale żeby tak od razu upaść...

wtorek, 29 marca 2011

Odrobina piękna na tym świecie, czyli książka z obrazkami

I od razu muszę niektórych rozczarować: obrazki są już pokolorowane. (Starsi, mam nadzieję, skojarzą, o co chodzi.) Są to ilustracje ze wspaniałego 12-wiecznego manuskryptu, znanego jako Bestiariusz z Aberdeen. Wybrałem kilka, które szczególnie mi się podobają.

Najpierw Chrystus w majestacie, po prostu Boski.


Dalej, psy...



... i koty.



I moje ulubione, drzewo z Indii. 


poniedziałek, 28 marca 2011

Po co umarł Chrystus?

Usłyszałem dziś w kościele niezwykle interesujący fragment z Listu do Rzymian (5:8): Chrystus umarł za nas, abyśmy byli jeszcze grzesznikami. Bardzo to pokrzepiające dla chrześcijańskiego życia.

sobota, 19 marca 2011

Klepsydra

Now take the hourglass
And turn it on its head,
For when the sands are still
‘Tis then you’ll find me dead...
(Loreena McKennitt, Skellig)

piątek, 18 marca 2011

Wścieklizna

Jaka szkoda, że nikt nie wynalazł szczepionki na wściekliznę miłośników liturgii (rabies liturgica)...  Czy zostaje zatem tylko odstrzał zarażonych?

Albo chociaż sitko mógłby ktoś wynaleźć, które odpowiednio cedziłoby komary i wielbłądy...

Z miłości do liturgii wiele krucjat zorganizowano, w imię Boże, rzecz jasna, przy czym przez imię Boże organizatorzy rozumieją zwykle imię własne. Z pewnością mają w pamięci podwójny cytat, z Psalmów i z Ewangelii: Ja rzekłem: Bogami jesteście. Gorliwość ich pożera, ale o czyj dom?

PS Samo słowo wścieklizna jest bardzo ciekawe: i graficznie, i brzmieniowo, doskonale odpowiada swemu znaczeniu.

czwartek, 17 marca 2011

Ucho nie słyszało

Przetłumaczyłem trochę średniowiecznych hymnów i wierszy, łacińskich i angielskich. Kilku kompozytorów zainteresowało się tymi tekstami i zechciało do niektórych z nich skomponować muzykę, z myślą o liturgii. Niestety, raz tylko dane mi było usłyszeć, jak brzmi, jak można śpiewać, jaką ma melodię tekst, przeze mnie przetłumaczony. W pozostałych przypadkach teksty zniknęły, poinformowano mnie, że muzykę skomponowano – i koniec. Żadnych nut, żadnego nagrania; jak to brzmi, nie mam pojęcia.

Rozumiem, że moja praca jako tylko li tłumacza cudzych (często anonimowych) utworów jest bez porównania mniejsza niż dzieło kompozytora, który samodzielnie tworzy muzykę. W końcu, większość będzie się podniecać i zachwycać nie słowami, ale muzyką i sposobami jej wykonania. Muzykiem nie jestem, i pewnie nie umiem dobrze ocenić melodii, i pewnie niepotrzebnie chciałbym usłyszeć, co kompozytor zrobił z przełożonym przeze mnie tekstem. Nuty mi niepotrzebne, śpiewać nie będę – ale chciałbym, aby dostały je siostry z Karmelu Słowa Bożego i świętych Aniołów, do których po mojej śmierci należeć będą wszelkie prawa do moich tekstów i przekładów. Ale może to byłoby naruszenie praw autorskich kompozytora, nie wiem.

Może w ogóle robię dużo hałasu o nic...

Patryków dwóch

W 1942 T.F. O’Rahilly opublikował książkę pt. The Two Patricks. Starał się w niej udowodnić, że świętych Patryków było dwóch: jeden, nazywany także Palladiuszem, był misjonarzem w Irlandii między 431 a 461, zaś drugi, młodszy, miał przybyć w 461, i umrzeć ok. 492. Książka była napisana niebywale błyskotliwie i uczenie, ale cóż, cała teza wywaliła się na argumentach lingwistycznych, dzięki prof. Kennethowi Jacksonowi. O’Rahilly nie zadał sobie trudu sięgnięcia do prac wcześniejszych uczonych, jak chociażby MacNeilla, który rozwinął tezy Sarauwa, dotyczące zapożyczeń łacińskich w irlandzkim – proces skomplikowany, co najmniej dwupoziomowy. Jako przykład posłużyć może samo imię świętego: po łacinie – Patricius. W pierwszym etapie zapożyczeń z łaciny imię to przyjęło formę Cothriche < *Quotricius < *Quatricius (tak to musieli wymawiać pierwsi Irlandczycy, niezdolni, jeśli można tak powiedzieć, do wymawiania ‘p’, i z lenicją ‘t’ i ‘c’). W późniejszym okresie, Patricius „przemienił się” w Padrig (współczesne Pádraig).


środa, 16 marca 2011

Realizm

Eall is earfoðlic    eorþan rice;
onwendeð wyrda gesceaft     weoruld under heofonum.
Her bið feoh læne,    her bið freond læne,
her bið mon læne,     her bið mæg læne.
Eal þis eorþan gesteal     idel weorþeð.
(Wędrowiec, 106-110)

Her eall bið læne. Eall.

Co mnie podnieca

Irlandia i irlandzki niezbyt mnie interesują, pojawiają się gdzieś na peryferiach, przy okazji gramatyki historycznej czy też – rzadziej – historii.

I tak właśnie w gramatyce historycznej zachwycić może coś takiego:

W protoirlandzkim *maququi (niestety, nie mam tu jak zapisać niezgłoskotwórczego ‘u’) –  to znaczy: syna (dopełniacz) – wskutek palatalizacji podwójne qu zmienia się najpierw w podwójne c' (palatalizowane) i u' (niezgłoskotwórcze), czyli wychodzi *mac'c'u'i. Odpada ostatnia sylaba, i zostaje *mac'c'u', i taką formę można znaleźć w łacińskiej transliteracji irlandzkich imion z 6. wieku.

wtorek, 15 marca 2011

O tancerzach, skrupulatach i ciemnej stronie Mocy

Książka Waltera Burkerta o religii greckiej (angielskie wydanie z 1985, Greek Religion, uzupełnione w stosunku do niemieckiego oryginału z 1977) jest fascynująca nie tylko ze względu na mnóstwo informacji w niej zawartych. Czasami pojawia się w niej krótkie zdanie, będące swego rodzaju komentarzem autora, lekko ironicznym lub głęboko zadumanym – coś jak uwaga na marginesie wykładu, którą zapamiętuje się lepiej niż sam wykład, jak nagły błysk oka profesora...

Pisząc np. o grobach i pogrzebowych obrzędach w kulturze minojskiej, Burkert niejako mimochodem dodaje: Taniec w dzielnicach umarłych odnawia pragnienie życia. Niby nic, a skłania do zastanowienia.

Z kolei opisując specjalne stoły libacyjne z minojskich miejsc kultu (np. Mallia czy Myrtos) – okrągłe, z licznymi miseczkami, służącymi prawdopodobnie bardzo skomplikowanym ceremoniom, w których trzeba było odpowiednio napełniać je ofiarnymi płynami i umieszczać w odpowiedniej kolejności – komentuje: religio w znaczeniu skrupulatności. (Nie wątpię, że i współcześnie takie rozumienie obrzędów zdarza się w kulcie, także katolickim.)

W rozważaniach nad antropomorfizmem greckich bogów pisze: Bogowie nie mogą dać życia, ale mogą je zniszczyć. Podaje różne przykłady, znane z mitologii, i dodaje: Ale zniszczenie przez boga może być, w paradoksalny sposób, znakiem boskiego wybrania: ofiara staje się sobowtórem boga. (...) Zabita w ten sposób osoba pozostaje w boskiej sferze jako mroczne odbicie bóstwa. I – komentarz na marginesie, ten właśnie błysk oka, lekki uśmiech: Nawet olimpijski bóg nie byłby sobą bez tego mrocznego wymiaru.

Szkoda, że naukowe książki tak rzadko są pisane z takim poczuciem humoru, z takimi ‘przebłyskami’.

poniedziałek, 14 marca 2011

Morris i Tolkien

Ten wiersz znalazłem zupełnie przypadkiem, i skojarzył mi się natychmiast z wczesnymi wierszami Tolkiena, jakie znaleźć można chociażby w Books of Lost Tales. Wiadomo, że Tolkien kochał i naśladował twórczość Morrisa; czy ten akurat wiersz znał? Pewnie tak. Czy go szczególnie lubił? Nie wiemy. Może w jakimś opracowaniu ktoś z tolkienologów wspomina o tym wierszu, o jego podobieństwie do chociażby Mar Vanwa Tyaliéva – nie pamiętam. (Dziury w mózgu robią się coraz większe...)

William Morris
A Garden by the Sea

I know a little garden-close,
Set thick with lily and red rose,
Where I would wander if I might
From dewy morn to dewy night,
And have one with me wandering.

And though within it no birds sing,
And though no pillared house is there,
And though the apple-boughs are bare
Of fruit and blossom, would to God
Her feet upon the green grass trod,
And I beheld them as before.

There comes a murmur from the shore,
And in the close two fair streams are,
Drawn from the purple hills afar,
Drawn down unto the restless sea:
Dark hills whose heath-bloom feeds no bee,
Dark shore no ship has ever seen,
Tormented by the billows green
Whose murmur comes unceasingly
Unto the place for which I cry.
For which I cry both day and night,
For which I let slip all delight,
Whereby I grow both deaf and blind,
Careless to win, unskilled to find,
And quick to lose what all men seek.
Yet tottering as I am and weak,
Still have I left a little breath
To seek within the jaws of death
An entrance to that happy place,
To seek the unforgotten face,
Once seen, once kissed, once reft from me
Anigh the murmuring of the sea.

Nienasycenie

These are the four that are never content: that have never been filled since the dews began –
Jacala’s mouth, and the glut of the kite, and the hands of the ape, and the eyes of Man.


Takie przysłowie znaleźć można w Księdze Dżungli Kiplinga. Z dzieciństwa pamiętam jego polską wersję, nie do końca przekład, raczej parafrazę,  rytmem swoim zapadającą głęboko w pamięć:

Cztery są rzeczy nienasycone, a każda z nich łupu wciąż pragnie i czeka:
Gardziel sępa i paszcza szakala, ręce małpy i oczy człowieka.

niedziela, 13 marca 2011

Droga chrzcielna (i)

Jak podkreśla w swoim wielkopostnym orędziu Benedykt XVI, przygotowanie do Wielkanocy ma być związane z chrztem: dla katechumenów w perspektywie otrzymania sakramentu odrodzenia, dla ochrzczonych w perspektywie nowych i decydujących kroków w naśladowaniu Chrystusa i w jeszcze głębszym darze dla Niego. W Sakramentarzu Gelazjańskim modlitwy niedziel Wielkiego Postu są „chrzcielne”, podany jest także obrzęd skrutyniów. Z niego właśnie chciałbym zaczerpnąć objaśnienia Modlitwy Pańskiej, jakie przedstawiano katechumenom.

OJCZE NASZ, KTÓRYŚ JEST W NIEBIE.
Oto głos wolności i pełna ufność. Powinniście zatem tak żyć, abyście mogli być synami Boga i braćmi Chrystusa. Któż bowiem ośmiela się zuchwale nazywać Boga swoim Ojcem, jeśli nie żyje zgodnie z Jego wolą? A zatem, ukochani, okażcie się godnymi Boskiego usynowienia, gdyż napisano: Tym, którzy w Niego uwierzyli, dał moc, aby stali się synami Bożymi.

ŚWIĘĆ SIĘ IMIĘ TWOJE.
To nie znaczy, że Bóg staje się uświęcony przez nasze modlitwy, On bowiem zawsze jest święty, ale prosimy, aby Jego imię w nas zostało uświęcone, abyśmy wytrwali w tym, czym zaczynamy być przez uświęcenie, jakie daje nam chrzest, od Boga pochodzący.

sobota, 12 marca 2011

Radość krzyża?

The next rejoice Our Lady had,
It was the rejoice of six,
To see her own Son Jesus
To bear the crucifix.

The next good joy that Mary had,
It was the joy of seven,
To see her own Son Jesus
To wear the crown of heaven.

To wear the crown of heaven, good man,
And blessed may he be.
Sing Father, Son and Holy Ghost,

To all eternity. (The Seven Rejoices of Mary)

Szósta radość nie może istnieć bez radości siódmej.

piątek, 11 marca 2011

Sarumanowa cywilizacja

Zabrali nam kolejny trawnik, i chyba wytną kilka drzew. Budować będą, pewnie kolejny bank. Oby gniew Kementári ścigał ich od Wschodu po najdalszy Zachód.

czwartek, 10 marca 2011

Raj utracony

Pamiętaj, że jesteś prochem i do prochu wrócisz. Te słowa mogą się wydawać nieco dziwne na początku Wielkiego Postu, nie mówią o umartwieniu i pokucie, pasują bardziej do obrzędów pogrzebowych. Niemniej jednak mówią nam one bardzo wiele o tajemnicy Wielkiego Postu.

Obrzęd posypania głów popiołem był początkowo przeznaczony dla publicznych pokutników, których w Środę Popielcową „wypraszano” z kościoła. Ich wyjście miało symbolizować wyjście pierwszych rodziców z raju, wyjście z ogrodu życia do ziemi  śmierci, zatem te słowa były jak najbardziej stosowne. Pokutnicy wracali do wspólnoty w Wielki Czwartek, aby wspólnie z całym Kościołem obchodzić Paschę Pańską. Wygnani, jak pierwsi ludzie, z raju, mogli do niego wrócić wraz z Chrystusem, który zstąpił do Otchłani i wywiódł z niej Adama i Ewę, wprowadzając ich do królestwa niebieskiego, jak o tym przypomni oficjum czytań Wielkiej Soboty.

Nad popiołem kapłan modli się: (...) qui nos cinerem esse et in pulverem reversuros cognoscimus quadragesimalis exercitationis studio, peccatorum veniam et novitatem vitae, ad imaginem Filii tui resurgentis, consequi valeamus. Chcemy osiągnąć ową novitas vitae, która cechuje Zmartwychwstałego.

Jak pewnie wszyscy wiedzą, John Milton napisał „Raj utracony”, utracony przez grzech Adama i Ewy. Ale napisał też (mniej znany) „Raj odzyskany”, w którym przedstawia kuszenie Chrystusa na pustyni, kuszenie, o którym przypomina liturgia I niedzieli Wielkiego Postu. Raj utracony i raj odzyskany – oto tematy wielkopostne.

Sana vulnera, remitte peccata, ut tibi semper Domino valeamus adhaerere. (cf. Sakramentarz Gelazjański, modlitwy nad pokutnikiem)

PS Patrząc na tłumy w kościele w Środę Popielcową, w środku tygodnia, można się zastanawiać, czemu biskupi w tym kraju uznali, że Wniebowstąpienie trzeba przenieść na niedzielę, bo w tygodniu nikt się na mszę nie pofatyguje w tak ważne święto...

środa, 9 marca 2011

Pendragon (nie mylić z Pentagonem)

Obejrzałem wczoraj w TVP1 film pt. Ostatni legion. Fikcyjna historia ostatniego rzymskiego cezara Zachodu, Romulusa Augusta, z prawdziwą historią niemająca zbyt wiele wspólnego, niemniej jednak film oglądało się całkiem przyjemnie. Romulus August, z wiernymi towarzyszami (Colin Firth jako dowódca jego straży), dociera do Brytanii (w gazecie z programem napisali, że do Bretanii...), jego nauczyciel okazuje się być Merlinem, w walce ginie zły król Vortigern, a Romulus zyskuje imię Pendragon – innymi słowy, utożsamiają go twórcy filmu z ojcem króla Artura. Zupełne bzdury, z punktu widzenia historyka. Ale, jak napisałem, oglądało się przyjemnie. Natomiast bardzo mnie rozbawiło tłumaczenie imienia Pendragon jako syn smoka. Pod koniec bitwy Romulus mówi do Aureliusza, granego przez Firtha: Walczyłeś jak smok, na co ten mu odpowiada: A ty jak syn smoka. Ale Pendragon znaczy dosłownie: naczelny (główny) smok, czyli wyróżniający się dowódca czy też wódz wojowników. W poezji walijskiej smok – dragon – jest po prostu określeniem wojownika.

wtorek, 8 marca 2011

Wielkopostna droga

Tutaj można przeczytać przesłanie Ojca św. Benedykta XVI na Wielki Post.  Papież pisze: Aby wejść na poważnie na drogę wiodącą do Wielkiej Nocy i przygotować się do świętowania Zmartwychwstania Pańskiego – najradośniejszego i najuroczystszego święta całego roku liturgicznego – cóż może być bardziej stosowne, niż pozwolić się prowadzić Słowu Bożemu? Dlatego Kościół, w tekstach ewangelicznych kolejnych niedziel Wielkiego Postu, prowadzi nas do szczególnie intensywnego spotkania z Panem, zapraszając nas do przebiegnięcia na nowo etapów chrześcijańskiego wtajemniczenia: dla katechumenów w perspektywie otrzymania sakramentu odrodzenia, dla ochrzczonych w perspektywie nowych i decydujących kroków w naśladowaniu Chrystusa i w jeszcze głębszym darze dla Niego.

Benedykt XVI w swoim przesłaniu odwołuje się do wielkopostnych czytań mszalnych, nawiązuje do prefacji i obrzędów chrztu dorosłych, przypomina o Ojcach Soboru Watykańskiego II i ich pragnieniu używania „obficiej elementów chrzcielnych właściwych dla liturgii wielkopostnej” (Konstytucja Sacrosanctum Concilium, 109). Czytania, które omawia papież, to czytania z obecnej liturgii. Tzw. tradycjonaliści chętnie cytują słowa Benedykta o jego miłości do dawnej liturgii wielkopostnej i jej czytań, ale nie wspominają już, że w tej samej wypowiedzi, w której owe słowa padły, papież mówi też o stopniowym przekonywaniu się do obecnych czytań i ich ukochaniu. Można to dostrzec w przesłaniu wielkopostnym na ten rok, w którym papież pokazuje swoistą drogę, którą tworzą niedzielne Ewangelie, drogę prowadzącą nas do Wielkiej Nocy.

Ciekawym, czy tzw. tradycjonaliści będą tekst tego przesłania cytować, czy będą się na nie powoływać (a jeśli tak, to w jaki sposób), czy też udawać będą, że ten tekst w ogóle nie istnieje, lub też wmawiać wszystkim, że nie oddaje on osobistych przekonań papieża. (Jeśli tak, to jakim strasznym hipokrytą musiałby być Benedykt XVI! A w to uwierzyć nie mogę.)

poniedziałek, 7 marca 2011

Czy ktoś oglądał ten komiks?

Tu, gdzie mieszkam, zwierząt wszelakich jest wiele – nie tylko białych z czerwonymi uszami – miesiąc temu nawet jakaś mantykora się pojawiła, na szczęście szybko zniknęła (w niewyjaśnionych, szczerze mówiąc, okolicznościach)... Ale chcę napisać o zwierzęciu, które podziwiać mogę tylko w książce – o gryfie z Bayeux, a dokładniej z Tkaniny z Bayeux. Nie widziałem jej na własne oczy, mogę tylko podziwiać ten swego rodzaju komiks w pięknym albumie, który dostałem w prezencie od Asteroessy.

Wszyscy pewnie kojarzą wojenne sceny z Tkaniny, historię Williama Zdobywcy i bitwy pod Hastings. Na górze jednak i na dole, niejako w obramowaniu głównej historii, znajdują się inne hafty. Są to albo różne stworzenia, jak wspomniany gryf, albo sceny polowania, pod koniec Tkaniny są też trupy żołnierzy i odcięte od nich głowy lub ręce (odrobina makabry nikomu nie zaszkodzi), albo ściąganie z trupów wojennego odzienia (dosyć ciekawie to wygląda, albo zbroja wywracała się na lewą stronę, albo rękawy noszono na nogach).


Mój gryf jest pomiędzy ad Belrem et ibi eum tenuit a Ubi Harold et Wido parabolant.

niedziela, 6 marca 2011

Thetis i jej siostry

Fragment z Homera na ten tydzień:

[Ἀχιλεὺς] σμερδαλέον δ᾽ ὤιμωξεν· ἄκουσε δὲ πότνια μήτηρ
ἡμένη ἐν βένθεσσιν ἁλὸς παρὰ πατρὶ γέροντι,
κώκυσέν τ᾽ ἄρ᾽ ἔπειτα· θεαὶ δέ μιν ἀμφαγέροντο
πᾶσαι ὅσαι κατὰ βένθος ἁλὸς Νηρηΐδες ἦσαν.
ἔνθ᾽ ἄρ᾽ ἔην Γλαύκη τε Θάλειά τε Κυμοδόκη τε
Νησαίη Σπειώ τε Θόη θ᾽ Ἁλίη τε βοῶπις
Κυμοθόη τε καὶ Ἀκταίη καὶ Λιμνώρεια
καὶ Μελίτη καὶ Ἴαιρα καὶ Ἀμφιθόη καὶ Ἀγαυὴ
Δωτώ τε Πρωτώ τε Φέρουσά τε Δυναμένη τε
Δεξαμένη τε καὶ Ἀμφινόμη καὶ Καλλιάνειρα
Δωρὶς καὶ Πανόπη καὶ ἀγακλειτὴ Γαλάτεια
Νημερτής τε καὶ Ἀψευδὴς καὶ Καλλιάνασσα·
ἔνθα δ᾽ ἔην Κλυμένη Ἰάνειρά τε καὶ Ἰάνασσα
Μαῖρα καὶ Ὠρείθυια ἐϋπλόκαμός τ᾽ Ἀμάθεια
ἄλλαι θ᾽ αἳ κατὰ βένθος ἁλὸς Νηρηΐδες ἦσαν. (Iliada, 18:35-49)


Po śmierci Patroklosa Achilles cierpi, jego krzyk słyszy matka, boska Tetyda, w morskich głębinach, i odpowiada krzykiem, odczuwa ból syna. Jej ból zaś odczuwają Nereidy, jej boskie siostry, których imiona dźwięcznie wymienia Homer w przywołanym fragmencie. Wszystkie właściwie sceny, w których pojawia się Tetyda, są niebywale poruszające, czy to nad brzegiem morza, czy w jego głębiach, czy na Olimpie.

A dalej Achilles mówi z przerażającym bólem o śmierci przyjaciela, o tym, że nie zdołał go ocalić. Pytanie tak wielu ludzi, którzy nagle stracili kogoś bliskiego: dlaczego? Dlaczego nie mogłem go ocalić?
 
αὐτίκα τεθναίην, ἐπεὶ οὐκ ἄρ᾽ ἔμελλον ἑταίρωι
κτεινομένωι ἐπαμῦναι· ὁ μὲν μάλα τηλόθι πάτρης
ἔφθιτ᾽, ἐμεῖο δὲ δῆσεν ἀρῆς ἀλκτῆρα γενέσθαι. (Iliada, 18:98-100)

Eufemizmy

Tłumacze Biblii Tysiąclecia uwielbiali eufemizmy. I tak, w dzisiejszej Ewangelii słyszymy o człowieku nierozsądnym (Mt 7:26), podczas gdy w oryginale mowa – po prostu – o głupcu (μωρός). Może tłumacze kładli w ten sposób podwaliny jakieś biblijnej polityczno-teologicznej poprawności?

sobota, 5 marca 2011

Nożyce i nóż, wrzeciono i patyk

Urð hétu eina,
aðra Verðandi,

– skáru á skíði, – 
Skuld ina þriðju.

Tak przedstawia trzy „dziewice z jeziora”, utożsamiane z bóstwami przeznaczenia, Nornami, wieszczka w Völuspá. Jedną zwano Urðr – to znaczy ‘to, co miało być’ – drugą Verðandi – czyli ‘to, co się staje’ – nacinały kawałki drewna – trzecia zaś to Skuld – czyli ‘to, co ma być’. Przedstawiają one Przeszłość, Teraźniejszość i Przyszłość, i w ten sposób określają los człowieka. Pojawiają się w 20. strofie Völuspá. W strofie 17. i 18. czytamy o stworzeniu pierwszych ludzi, którzy, zanim bogowie obdarzyli ich oddechem (czyli życiem), byli örlöglausa, pozbawieni przeznaczenia.

Urðr i Verðandi nawiązują do czasownika verða, stawać się (z rdzenia, który oznacza obracanie), zaś Skuld – do skulu, odpowiednika angielskiego shall.

W odróżnieniu od znanych z greckiej mitologii Mojr, północne boginie nie przędą nici przeznaczenia*), ale przygotowują losy – na kawałkach drewna nacinają czy też ryją znaki**). To nawiązanie do sposobu losowania, ale też i wróżenia, typowego dla ludów Północy. Na kawałkach drewna każdy nacinał swój znak, wszystkie drewienka mieszano, a następnie jeden z nich wyciągano. (Podobna scena jest w Trzynastym wojowniku.) Jak pisze Ursula Dronke, północne boginie nie przędą nici ani nie przynoszą urodzinowych podarków – one urządzają loterię. Właściwie nie wiadomo, co gorsze: przędza i nożyce, czy losowanie jak w totolotku...

Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość – ich poznanie jest pragnieniem człowieka. O Kalchasie pisał Homer, że zna teraźniejszość, przyszłość i przeszłość: ἤιδη τά τ᾽ ἐόντα τά τ᾽ ἐσσόμενα πρό τ᾽ ἐόντα (Iliada, 1:70). Nad Zwierciadłem Galadrieli słyszymy: For it shows things that were, and things that are, and things that yet may be. But which it is that he sees, even the wisest cannot always tell. Do you wish to look?

Do you wish to look into the Pools of Fate?
______________________
*) Z tego, co wiem, tylko w Pieśni o Helgim, Zgubie Hundinga jest wzmianka o niciach losu.
**) Na kawałku drewna wycina też znak posłaniec boga Freya, kiedy grozi Gerdzie, niechętnej małżeństwu z Freyem. Runiczny znak, który wycina, ma sprowadzić na Gerdę nienaturalne pożądanie. Na pewnej konferencji w OBTA, kiedy mówiono o różnego rodzaju gestach w różnych kulturach, prof. Axer niesamowicie się podniecił wiadomością o tymże znaku.

piątek, 4 marca 2011

Liturgia Trymalchionów

W czytanym wczoraj na zajęciach fragmencie „Satyryków” Petroniusza bohater rozmawia w czasie uczty z niezwykle wygadanym gościem, który opowiada mu o żonie Trymalchiona, Fortunacie: otóż jest ona dla swego męża topanta. Rozmówca popisał się tutaj greką, tyle że zamiast ta panta, wszystko, powiedział to panta – zamiast rodzajnika w liczbie mnogiej użył liczby pojedynczej. (Mniej więcej tak, jakby ktoś zamiast ‘ci ludzie’ powiedział ‘ten ludzie’.) W dalszej części rozmowy mieszają się też przypadki łacińskie, zamiast akuzatiwu jest ablativus, etc. (Dzięki takim ‘rozmówcom’ powstaną kiedyś języki romańskie, ale to nas tutaj zupełnie nie interesuje.)

Podobni do owego rozmówcy są ci, którzy najgłośniej wołają za łaciną w liturgii. Zachwycają się nią, uważają za język sakralny i najwznioślejszy z wzniosłych – tyle że jej nie znają dobrze. Nauczą się na pamięć kilkunastu formułek, podeprą koślawymi tłumaczeniami, ale żeby tak naprawdę rozumieli łacińskie teksty, żeby mogli nimi oddychać i żywić się... W końcu nigdy nie czytali Wergiliusza czy Cezara, i nie chodzi tu bynajmniej o studiowanie klasycznych języków, ale o uczenie się ich w szkole. Owa ćwierćznajomość łaciny nie przeszkadza im jednak w opluwaniu tych, którzy liturgię sprawują w językach narodowych. Można by napisać o tych gorliwcach nowe „Satyryki”.

czwartek, 3 marca 2011

Środa i czwartek

Każdy Tłusty Czwartek przypomina mi historię sprzed wielu lat: Oto z kościoła, po wieczornej mszy 2 lutego, wychodzą trzy starsze kobitki, i po drodze rozmawiają. Szedłem tuż za nimi, i słyszałem, jak jedna mówi do pozostałych: No tak, w tym roku Popielec przypada w środę.

Co byłoby z Tłustym Czwartkiem, gdyby Popielec nie był w środę?

(Five doughnuts, can you imagine? Getting fat... I wonder how many pancakes you’ll have on Tuesday!)

środa, 2 marca 2011

Jeszcze o odejściach

Rozmawiając dziś z jednym z ojców uświadomiłem sobie, że nie napisałem jeszcze jednej ważnej rzeczy o odejściach z nowicjatu: o decyzjach magistrów i przełożonych. Czasami bywa tak, że to oni muszą powiedzieć nowicjuszowi, że nie ma powołania, że nie tędy droga, jeśli on sam tego nie dostrzega. Przypomniała mi się prof. Świderkówna, która po śmierci swej matki wstąpiła do benedyktynek w Żarnowcu. Po roku opuściła klasztor, gdyż, jak powiedziały jej matka ksieni i mistrzyni nowicjatu, nie ma powołania do życia w klasztorze. Czasami i w ten sposób Bóg przemawia i prowadzi.

wtorek, 1 marca 2011

Nieboszczyk

I’m waiting at crematorium for a corpse to arrive, napisał wczoraj w nuntium breve Chris II, który jest księdzem. Angielskie corpse, trup, zwłoki, poprzez francuski pochodzi od łacińskiego corpus, ciało. Ale łacina ma też osobne słowo na oznaczenie martwego ciała: cadaver, od czasownika cadere, upadać. Coś, co upadło i już się nie podniesie. (Przypomina mi się dowcip o babci, która uczyła Jasia, że tego, co leży na ziemi, nie należy podnosić.) Mniej przyjemne znaczenie słowa cadaver to ścierwo, padlina. Po polsku mamy zwłoki, czyli to, co się zwlekło z człowieka, to, co po nim zostało. Greka używa na oznaczenie zwłok σῶμα, ciało, ale są też inne słowa oznaczające umarłego, νεκρός, νέκυς, od rdzenia *nek- (niestety, nie wiem, jak zaznaczyć nad k odpowiedni diakrytyk), umierać, ginąć (cf. łacińskie necare). Z tego też rdzenia pochodzi gockie naus. Jeszcze jedno słowo greckie, semantycznie bliskie łacińskiemu cadaver, to πτῶμα, od czasownika πίπτειν, upadać. Staroangielski, na tyle, na ile kojarzę, używa na oznaczenie trupa lic i lichama, ciało (cf. licburg, cmentarz, dosł. miasto/siedziba umarłych). Etymologia lic nie jest do końca jasna, być może miało oznaczać pierwotnie kształt, formę – właściwie poza językami germańskimi i bałtyckimi tego rdzenia nie znajdujemy.

Wdzięcznym tematem jest zawsze etymologia, nawet jeśli dotyczy trupów.

Dewi Sant

David coeli clarum sidus,
novae legis testis fidus,
    micat in Britannia;
cuius vita clara satis
et doctrina veritatis
    ornatur Menevia.


Hic est pugil Britannorum,
dux et doctor Wallicorum,
    Dei favens civibus;
simplex corde, fastum terit;
urbem spernens, vallem quaerit
    congruam humilibus.


Dziś dzień św. Dawida, patrona Walii, świętego wegetarianina.