niedziela, 29 września 2013

Orszak aniołów

Umarł żebrak i został przez aniołów zaniesiony na łono Abrahama (Łk 16:22).

W dzień św. Wawrzyńca (10. sierpnia) śpiewamy o chórze aniołów, który zaniósł do nieba duszę świętego diakona i męczennika, aby tam została zwieńczona wawrzynem zwycięstwa (hymn z nieszporów). W czasie pogrzebu też śpiewamy o orszaku aniołów, który ma unieść ku niebu duszę zmarłego.

Być niesionym przez orszak aniołów, zdążających do nieba...

sobota, 28 września 2013

Ten, który nalewa

Znaleźć dobre ilustracje tolkienowskie jest naprawdę trudno. Większość jest dosyć banalna albo po prostu brzydka. Znaleźć dobre wyobrażenia Valarów jest szczególnie trudno. Właściwie nic w tym dziwnego, bo jak wyobrazić sobie istoty, pochodzące spoza tego świata, z natury swej niematerialne, nawet wtedy, kiedy przybiorą postać dzieci Ilúvatara? Jak wyrazić ich majestat i piękno? Taka chociażby scena spotkania Ulma, Władcy wód, z Tuorem. Ilustratorzy z Ulma robią zwykle jakąś parodię Posejdona skrzyżowanego z rybą, który bardziej śmieszy niż budzi grozę. Czasami ma niebieską skórę i zielone włosy, może dlatego, że artysta pomyślał o włosach Uineny.

Zupełnie przypadkiem znalazłem ilustrację spotkania Ulma z Tuorem, która naprawdę spodobała mi się. Autorem jest niejaki Daniel Govar, a jego dzieło wygląda tak (mam nadzieję, że nie łamię żadnych praw autorskich wklejając je tutaj):


czwartek, 12 września 2013

Smutni ludzie

W nowożytnej epoce uznano, że takie światło mogło wystarczyć starożytnym społeczeństwom, ale nie jest potrzebne w nowych czasach, kiedy człowiek stał się dojrzały, szczyci się swoim rozumem, pragnie w nowy sposób badać przyszłość. W tym sensie wiara jawiła się jako światło iluzoryczne, przeszkadzające człowiekowi w odważnym zdobywaniu wiedzy. (...) Pojmowano więc wiarę jako ucieczkę spowodowaną przez brak światła, pod wpływem ślepego uczucia, albo jako subiektywne światło, zdolne być może rozpalić serce, dostarczyć prywatnej pociechy, ale którego nie można zaproponować innym jako obiektywne, wspólne światło oświecające drogę. Stopniowo dostrzegano jednak, że światło autonomicznego rozumu nie potrafi wystarczająco rozjaśnić przyszłości; w końcu kryje się ona w mroku i pozostawia człowieka z lękiem przed nieznanym. I tak człowiek zrezygnował z poszukiwania wielkiego światła, by zadowolić się małymi światełkami, które oświecają krótką chwilę, ale są niezdolne do otwarcia drogi. Gdy brakuje światła, wszystko staje się niejasne, nie można odróżnić dobra od zła, drogi prowadzącej do celu od drogi, na której błądzimy bez kierunku. (z encykliki papieża Franciszka Lumen fidei, 2.3.)

Smutne to, że wielu jest wciąż ludzi, którzy tak myślą o wierze, gardząc nią i tymi, którzy ją wyznają. Nawet jeśli ktoś uważa wiarę za ucieczkę, niech pamięta, że jest to ucieczka do Boga, który jest najpewniejszym schronieniem na drodze ludzkiego życia: Dominus firmamentum meum et refugium meum, et liberator meus (Ps 17 [18]:3).

środa, 11 września 2013

Jak wydać 95 funtów?

Jak można się dowiedzieć z katalogu pewnego angielskiego antykwariatu, tylko 95 funtów trzeba wydać na liczącą czternaście stron nadbitkę z artykułem pewnego znanego Anglika:

TOLKIEN, J. R. R. – offprint. Middle English “Losenger”: sketch of an etymological and semantic enquiry. [from] Essais de Philologie Moderne (1951). Paris, Les Belles Lettres 1953. 14pp. Original printed card covers, little faded & marked. £95.00

poniedziałek, 9 września 2013

Pytanie do elfickich pisarzy

Czy pisząc tengwarem, można używać w jednym tekście różnych sposobów zapisywania samogłosek? To znaczy, raz zapisać samogłoskę tehtarem, a raz osobną literą? W jednym słowie tak, w drugim inaczej?

Wsi homerycka...

W IV księdze Odysei Telemach skarży się Menelaosowi, że zalotnicy objadają mu dom, zarzynają owce i εἰλίποδας βοῦς (IV:320), czyli woły – no właśnie, jakie? Plątonogie, krętonogie, kołyszące się w chodzie, podaje Abramowiczówna w swoim słowniku. Żeby to zrozumieć, trzeba zobaczyć idącą krowę. Przypomniałem sobie wakacje na wsi i krowy wracające z pastwiska, kroczące dostojnie, i właśnie lekko kołyszące się, co najlepiej widać, patrząc na nie z tyłu.

Homer nawiązuje też do krów, kiedy pisze o bogini Herze. Nie, nie chodzi o kołyszący się chód (chociaż kto wie, jak zachowują się pijani bogowie?). Homer nazywa ją βοῶπις, co różnie jest tłumaczone: wolooka, krowiooka, o oczach jak jałówka, o oczach dużych, łagodnych... Na ogół ten epitet wywołuje żarty wśród studentów. Kiedyś wśród dominikanów był chłopak pochodzący z jakiejś wioski, i kiedy wszyscy rechotali, odwrócił się do nich i powiedział: Nie widzieliście nigdy z bliska oczu krowy, jakie są piękne? (Oczywiście, nie można oczu krowich umieszczać, że tak powiem, w twarzy bogini, trzeba zachować proporcje: duże oczy nie oznaczają oczu wielkości krowich, ale duże w stosunku do proporcji boskiej twarzy, tejże proporcji nienaruszające, i, jak sądzę, z długimi rzęsami, bo takie chyba też krowy mają, jeśli dobrze pamiętam.)

Kiedy byłem jeszcze studentem, rozmawiałem kiedyś z Kasią Tomaszuk, pracującą jeszcze wtedy w Instytucie Filologii Klasycznej, o Wergiliuszu, i oboje doszliśmy do wniosku, że trzeba zobaczyć, jak wygląda ligustr, o którym poeta pisał. Za słowami stoją rzeczy, i aby dobrze zrozumieć tekst, dobrze jest też wiedzieć, jak te rzeczy wyglądają czy działają. To ostatnie, niestety, nie jest takie łatwe w przypadku np. krosien Kirke czy narzędzi do przędzenia Heleny: gdzie takie teraz znaleźć?

niedziela, 8 września 2013

Szczyty finezji

Jakaś telewizyjna gwiazda zaszczyciła nas wyznaniem, że jej twarz nie jest naciągnięta jak guma w majtkach.

Cóż za głębia.

piątek, 6 września 2013

czwartek, 5 września 2013

*sueh2du-, czyli słodki

Antyfona na wejście XXII niedzieli zwykłej, której formularz używany jest w obecnym tygodniu, zaczerpnięta jest z psalmu 85 [86]. Jest w niej taki fragment: tu, Domine, suavis ac mitis es (Ps 85 [86]:5). Jeśli przełożyć dokładnie, mamy: Ty, Panie, jesteś słodki i łagodny. Oficjalny polski przekład zamiast słodki i łagodny ma dobry i łaskawy. Słodki, zatem miły, przyjemny, czyli dobry? To ciekawe, że Wulgata tak tłumaczy, w przekładzie Psałterza z Septuaginty, grecki przymiotnik χρηστός, czyli dobry, odpowiedni, dopasowany, pożyteczny. Może dlatego, że odnoszono go też do jedzenia (np. do fig, do wina) powstało skojarzenie ze słodyczą?

Ale zatrzymajmy się nad łacińskim przymiotnikiem suavis. To jedno z tych słów, po których wyraźnie widać pokrewieństwo języków indoeuropejskich, bo łacińskie suavis, polskie słodki, angielskie sweet, niemieckie süß, sanskryckie svādú- i, wreszcie, najmniej może podobne greckie ἡδύς, wszystkie pochodzą od wspólnego przodka, a mianowicie *sueh2du- (h2 na oznaczenie laryngalnej, nie wiem, jak zapisać dwójkę w dolnym indeksie).

środa, 4 września 2013

Na wszelki wypadek

Po kilku rozmowach z różnymi osobami doszedłem do wniosku, że dobrze będzie napisać tutaj przestrogę. (Już na tyle stary jestem, że chyba mogę to robić.) Otóż, chcę przestrzec przed przywoływaniem duchów. To się może wydawać dobrą zabawą, ale to nie jest zabawa, tylko igranie z siłami, nad którymi nie ma się władzy, nawet jeśli się wydaje, że są człowiekowi posłuszne. To nie jest zabawa, to jest wielkie niebezpieczeństwo dla duszy i dla ciała, zakazane przez Kościół.

wtorek, 3 września 2013

Nieznane rocznice

Wczoraj, jak pisałem, była rocznica śmierci Tolkiena. Wiemy dokładnie, kiedy umarł: dzień, miesiąc, rok... Taka wiedza wydawać się może oczywista. Daty urodzin, daty śmierci.

Ale nie wiemy, kiedy umarł autor Beowulfa, nawet nie możemy powiedzieć, w którym wieku. Nie wiemy nic o dacie śmierci autorów poematów Eddy. Nie wiemy, kiedy odszedł z tego świata ten, kto napisał Preiddeu Annwn. A poeta, któremu zawdzięczamy wersy wyryte na kamiennym krzyżu w Ruthwell?

Kiedy opuścili ten świat, kto przy nich wtedy był, jakie były ich ostatnie słowa? Nie wiemy, nie wiemy.

Bez nich piękno byłoby mniejsze.

Tysiące bezimiennych, jak kołyszące się na wietrze płomienie. Odeszli, a wciąż są z nami.


Fac eos, Domine, de morte transire ad vitam.

poniedziałek, 2 września 2013

Czterdzieści lat minęło, czyli o językach nad grobem

Czterdzieści lat temu zmarł J.R.R. Tolkien. Był nie tylko wspaniałym pisarzem, ale także wybitnym filologiem. (Mówi się zwykle, że mało publikował naukowo, ale wartość uczonego mierzy się nie ilością publikacji, ale częstotliwością ich cytowania przez innych uczonych.)

W napisanej przez niego sztuce, The Homecoming of Beorhtnoth, bohaterowie słyszą, na samym końcu, śpiew mnichów: Dirige, Domine, in conspectu tuo viam meam (Ps 5:9 Romanum). To werset psalmu piątego, od którego zaczynało się nocne oficjum za zmarłych. Od pierwszego słowa, dirige, pochodzi angielskie dirge, pierwotnie oznaczające właśnie jutrznię za zmarłych.

niedziela, 1 września 2013

Is the Force with You?

Obejrzałem program tegorocznego Polconu, który odbywa się w Warszawie. Tylko program, bo na udział nie mam pieniędzy. (Trochę mi smutno z tego powodu. Kiedy ostatnio Polcon był w Warszawie, kilka lat temu, nawet występowałem z prelekcją i śpiewałem w sindarinie. Inna rzecz, że wtedy mogłem jeszcze się pokazywać bez wzbudzania przerażenia moim wyglądem.)

Popatrzyłem dokładniej na tę część programu, która dotyczy Gwiezdnych wojen. (O Tolkienie trudno już czegoś nowego się dowiedzieć na podobnych imprezach.) Można się dowiedzieć o historii efektów specjalnych w filmach, o alchemii Sithów, o broni masowej zagłady, o trenerach (?) armii klonów, o mandaloriańskich machinach wojennych i o rycerzach Starej Republiki (czyli, jak rozumiem, o świecie gry rozgrywającej się w uniwersum Gwiezdnych wojen). Jedno wystąpienie mnie zainteresowało: Rycerz Jedi a rycerz średniowieczny. Ciekawym, o czym było dokładnie.

Reszta prelekcji, mam wrażenie (jako w dużej mierze laik, specem od Star Wars nie jestem), dotyczy głównie tzw. Expanded Universe i jego części, jeśli można tak ją nazwać, widowiskowej. Broń, walka, efekty specjalne, elementy magii (które jakoś zupełnie mi nie pasują do Galaktyki; przeczytałem Dartha Plagueisa, próbowałem czytać Dartha Bane'a, ale ciężko mi w nich znaleźć prawdziwą atmosferę Gwiezdnych wojen).

A przecież przy Gwiezdnych wojnach można mówić o wielu innych rzeczach, do tego opierając się na filmach, które – dla mnie – pozostają kanonem galaktycznego wszechświata. Mam książkę zatytułowaną Star Wars and Philosophy. Zbiór esejów napisany przez poważnych profesorów i wykładowców. Kilka tytułów spośród rozdziałów: Stoicism in the Stars: Yoda, the Emperor, and the Force. “A Wretched Hive of Scum and Villainy”: 'Star Wars' and the Problem of Evil. “If Droids Could Think...”: Droids as Slaves and Persons.

Może takie tematy brzmią poważnie i nudno, ale przecież można je przedstawić – jak to zresztą robią autorzy wymienionej książki – naprawdę ciekawie. Jestem pewien, że znaleźliby się i tacy, którzy na Polconie potrafiliby takie tematy omawiać. Może kiedyś, innym razem, tak będzie... W końcu Gwiezdne wojny to coś więcej niż walka na miecze świetlne i strzelanie z blasterów.