niedziela, 30 września 2012

Zakusy na Rok Wiary, czyli o śmietance na kolanach

W katolickim tygodniku Niedziela przeczytałem, że specjalnie przed Rokiem Wiary wyciągnięto na światło dzienne sprawę dyrektora salezjańskiego gimnazjum w Lubinie – tego, któremu młodzież miała zlizywać z kolan śmietankę (bądź, według innej wersji, krem do golenia). Otóż, według redaktora naczelnego Niedzieli, jest to atak na katolickiego kapłana, oskarżanie go o pedofilię, grożenie paragrafami, chociaż – zacytuję – nie znamy szczegółów opisywanej sytuacji, ale jedno jest pewne, pedofilii tam nie było (Niedziela, nr 40/2012, artykuł Pasztety przed Rokiem Wiary”).

Czy to była pedofilia, czy też nie – niech decydują specjaliści. Cokolwiek się działo w Lubinie, nie było to normalne, i nie wydaje mi się, aby udział katolickiego kapłana w tego typu zabawach był czymś odpowiednim. Zastanawiam się jednak usilnie: gdyby to nie było gimnazjum salezjańskie, gdyby dyrektorem nie był ksiądz, ale świecki człowiek, do tego, powiedzmy, zwolennik Ruchu Palikota – jaki byłby wtedy komentarz do tego wydarzenia w katolickim tygodniku?

sobota, 29 września 2012

Nowy kolor liturgiczny

Biało-czerwony. Można zobaczyć tutaj: ksiądz, stojący po lewej stronie, ma biało-czerwoną stułę. 

Wypadłem z obiegu, ktoś może wie, kiedy ten kolor do liturgii watykańska kongregacja wprowadziła?

Gatunki aniołów

Anioły, aniołowie, anieli... Jezus pouczał, że nie umierają, nie mają więc potrzeby rozmnażania się, jak ludzie na tym świecie (Łk 20:35-36).

Sztuka ludzka na różny sposób próbuje ich (je?) przedstawiać. Często, zwłaszcza w funkcji aniołów stróżów, są to skrzydlate panie w koszulach nocnych, z minami wskazującymi na permanentne zaparcie. (Kiedyś widziałem całe stado takich pań, nie aniołów, rzecz jasna, ale ludzi, na jakimś sympozjum, zorganizowanym przez pewien katolicki uniwersytet; podobną minę miała – a może wciąż ma – pewna pani, udzielająca się wiele lat temu w polityce). Kiedy indziej są to tłuste bachorki, ze skrzydełkami zbyt wątłymi, aby zdołały je unieść w przestworza, eksponujące śmiało swe wątpliwe wdzięki. (Takich, na szczęście, nie widziałem na katolickim uniwersytecie.) Bywają też panie i panowie w pięknych sukniach, z trefionymi, jak homeryckie boginie, lokami, o delikatnych skrzydłach i mistycznych twarzach. (Ta grupa mieszka często w starych kościołach i muzeach.) Czasami dzierżą proporce, czasami mają na głowach wieńce lub korony, w dłoniach niosą palmowe liście, znak zwycięstwa. Bywa, że mają podróżne laski, jak na prawosławnych ikonach. Grają na harfach, trąbach i fletach. Czasami wyglądają groźnie, jak Michał, odziany w zbroję, dzierżący miecz i walczący z szatanem. (Rodzaj zbroi i miecza zależy od epoki, w jakiej archanioła malowano. Sporą kolekcję już musiał zebrać.)

Biblijni pisarze postrzegali anioły jako młodzieńców w śnieżnobiałych szatach albo jako tajemnicze istoty, zwierzęco-ludzkie, o wielu twarzach i skrzydłach. Izajasz widział sześcioskrzydłe serafy, krążące wokół Pana i głoszące Jego świętość. Ukrzyżowanego serafa zobaczył Franciszek z Asyżu. Jeszcze starsi natchnieni pisarze widzieli w płonącym ogniu Anioła Pańskiego, który przemawiał jak sam Bóg, albo który wołał z nieba do praojca Abrahama.

Anioł, ἄγγελος, to nie tyle 'posłany', co 'zwiastun, przynoszący wiadomość', od ἀγγέλλω, mówić, przynosić wiadomość. Jak św. Grzegorz, papież, wyjaśnia, niebiański duch aniołem jest tylko wtedy, kiedy wiadomość przynosi: tunc solum sunt angeli, cum per eos aliqua nuntiantur.


Anioły z kościoła św. Wawrzyńca, Bradford-on-Avon, 10. wiek

Zawsze się radują w Bożej obecności, czemu więc tak często przedstawia się ich jako smutnych? A ich piękno jest zbyt wielkie, by bezcześcić je koszmarnymi, nawet i pobożnymi, obrazkami.

Anioł z Lichfield, ok. 800 roku

środa, 26 września 2012

Medentes

Czy medycyna rzeczywiście nie szkodzi, próbując leczyć nieuleczalnie chorego, przedłużając jego cierpienie? Wiem, że nigdy nie będę zdrowy, i z tą wiedzą żyć muszę. Czy lekarz potrafi to zrozumieć? Bez leków mogłoby być gorzej, powie. Mogłoby, przypuszczamy, ale czy wiemy? Owszem, robi się dzięki nim lepiej, na jakiś czas. Na jakiś czas, a czas przemija, wszystko się w nim zmienia. Nawet w Lothlórien można go było tylko spowalniać.

Czwarty wymiar, wymiar cierpienia.

wtorek, 25 września 2012

Jedź, módl się, umieraj

Jak czytamy w Historii opatów Bedy, Ceolfrid (po staroangielsku: Ceolfriþ), dzisiejszy patron (zmarł 25. września 716), w czasie swej ostatniej podróży do Rzymu, odmawiał, oprócz godzin kanonicznych, cały psałterz dwa razy dziennie. Według Historii opatów nieznanego autora, robił to trzy razy dziennie.

Proponuję, aby ktoś ze współczesnych księży, mnichów czy zakonników, tak spróbował, chociaż jednego dnia. Chętnych jakoś nie widzę...

W czasie tej podróży, Ceolfrid śpiewał też codziennie mszę (missa cantata), także wtedy, gdy był tak słaby, że nie mógł już konno podróżować i trzeba go było wieźć w lektyce. Tylko jednego dnia, w czasie podróży morskiej, gdy statkiem miotała burza, i w trzy ostatnie dni swego życia, nie sprawował zbawczej Ofiary (salutaris hostiae munus).

Tak przygotowywał się do swego odejścia.

środa, 19 września 2012

Nic się nie bierze ze sobą

Na drugą stronę nic się nie bierze ze sobą. Kiedy zawiedzie sztuka uzdrawiania, kiedy trzeba ruszyć w podróż, która każdego czeka, jak śpiewał Beda, wszystko się zostawia spadkobiercom... Tak Beda też zrobił przed swoją śmiercią. Szkoda, że księga, nad którą pracował przed śmiercią, nie przetrwała.




poniedziałek, 17 września 2012

Przyjąć Słowo do swego wnętrza

Prorokowi Ezechielowi Bóg daje do spożycia zwój, zapisany obustronnie (Ez 2:9; 3:2). W Wulgacie Pan mówi do proroka: Viscera tua complebuntur volumine isto (Ez 3:3). Chodzi mi właśnie o viscera, dosłownie: wnętrzności, które zostaną napełnione owym zwojem Bożego słowa.

Jeden z hymnów adwentowych zaczyna się tak:

Verbum salutis omnium,
Patris ab ore prodiens,
virgo beata, suscipe,
casto, Maria, viscere.

Tu też jest Słowo Boga, pochodzące z ust Ojca, słowo zbawcze, które ma przyjąć błogosławiona Dziewica casto viscere, dosłownie – w czyste wnętrzności.

Przyjąć Słowo do samej głębi swego jestestwa.

To the fairies they draw near

Chyba jestem już jedynym dorosłym, który wierzy we wróżki. I gotów jest klasnąć na potwierdzenie.

Gdybym mógł, poszedłbym do kina na film o Dzwoneczku.

niedziela, 16 września 2012

Gloria Libani data est ei, decor Carmeli et Saron, alleluia

Tymi słowami proroka Kościół pozdrawia Dziewicę, Matkę Boga, z Góry Karmel. Obok Karmelu, Bożego ogrodu, stawia Liban, cedrów pełen.

Wróciłem do domu, w telewizji akurat kończyła się transmisja papieskiej mszy. Potem był bardzo ciekawy problem o Libanie, o kontaktach chrześcijan i muzułmanów. Wypowiedzi muzułmanów, którzy chodzili do katolickiej szkoły, studiowali na katolickim uniwersytecie. Jeden z nich mówi wprost do swoich wiernych o katolickim biskupie: To był mój nauczyciel. Inny wspomina, że w tej samej klasie był z nim obecny maronicki patriarcha. Mowa o przyjaźni, o wspólnym szacunku. O tym, że do klaskania potrzebne są dwie dłonie.

Owszem, mowa też o trudnościach i niepokojach, ale obraz pokoju, pragnienie pokoju, jakie pobrzmiewało w słowach tych ludzi, to coś niezwykle poruszającego i pięknego pośród ciemności i smutków tego świata.

sobota, 15 września 2012

Bóg liściasty, kwitnący i owocujący

Jeśli dobrze pamiętam, Roman Brandstaetter w Jezusie z Nazaretu wspomina o żydowskim podaniu, według którego sam Bóg był utożsamiany z rajskim drzewem życia. W Sakramentarzu Gelazjańskim Bóg wprost jest nazwany lignum vitae, drzewem życia, i paradisi reparator, odnowicielem raju (jedna z modlitw na dzień Znalezienia Krzyża, 3. maja).

piątek, 14 września 2012

Skazani na mojrę

Dlaczego tak często piszę o śmierci? Ponieważ μοῖρ᾽ ὀλοή, τὴν οὔ τις ἀλεύεται ὅς κε γένηται (Odyseja, 24:29), zgubę niosąca [jest] mojra, i nikt, ktokolwiek się urodzi, nie uniknie jej. Wprawdzie ktoś mi kiedyś tłumaczył, że śmierć nie jest wcale pewną rzeczą, jak często mawiają, bo wyznajemy, że Pan przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, zatem jacyś nie-umarli będą. (Z drugiej strony, teologowie twierdzą, że każdy musi umrzeć, i nawet Niepokalana, wolna od grzechu Maryja, Matka Boga, poddana została temu losowi, tej mojrze, i dopiero potem wskrzeszona i wzięta do nieba, z ciałem i duszą. O jakich żywych zatem chodzi w Credo?)

W tej samej księdze Odysei czytamy też o śmierci Achillesa: kiedy jego zwłoki przyniesiono z pola bitwy (a nie było to łatwe, bowiem walczyli o nie z Trojanami Grecy, i dopiero boska interwencja Dzeusa tę walkę przerwała), obmyto je i namaszczono, βοὴ δ᾽ ἐπὶ πόντον ὀρώρει θεσπεσίη, ὑπὸ δὲ τρόμος ἔλλαβε πάντας Ἀχαιούς (24:48-49), podniosło się nad morzem wołanie niezmiernie potężne, i lęk pochwycił wszystkich Achajów. Dopiero Nestor ich uspokoił, tłumacząc, że to matka Achillesa, Tetyda, przychodzi z morza, wraz z siostrami, nereidami, aby, dosłownie, spotkać swego umarłego syna. Wszystkie zjawienia się Tetydy, jej 'epifanie', są przejmujące, tak w Iliadzie, jak i w Odysei, kiedy wynurza się z fal morskich, czasami do mgły podobna. (Zupełnie inaczej niż na obrzydliwej rycinie Wyspiańskiego.) Ale to jej przyjście, aby spojrzeć na martwego syna, jest najbardziej przejmujące: tak dla Achajów, jak i dla mnie. Tutaj nawet nieśmiertelna bogini musi w pewien sposób zmierzyć się ze śmiercią, i uznać jej władzę, a właściwie władzę mojry,  przydzielającej Achillesowi śmiertelny los; a nawet bogowie poddani są mojrze.

βοὴ δ᾽ ἐπὶ πόντον ὀρώρει θεσπεσίη...

czwartek, 13 września 2012

Drogi lamentu

Viae Sion lugent, napisano w Księdze Lamentacji (1:4). Drogi Syjonu są w żałobie, napisał polski tłumacz, ale nie brzmi to już tak wyraźnie. Smucą się, πενθοῦσιν, jak napisali tłumacze Septuaginty, oddając w ten sposób hebrajski czasownik abal. Słychać w nim ten smutek, tak jak i w łacińskim lugeo. Greckie πενθέω brzmi jak wzdychanie, a łączy się etymologicznie z formami czasownika πάσχω, który wyraża cierpienie jako poddanie się doświadczeniu.

Drogi Syjonu lamentują. Czy słyszysz ich głos?

Come to dust

Great Shakespeare wrote:

Golden lads and girls all must,
As chimney-sweepers, come to dust.

Care no more to clothe and eat;
To thee the reed is as the oak.
The sceptre, learning, physic, must
All follow this, and come to dust.

Thou hast finished joy and moan (...)

(...) come to dust...

środa, 12 września 2012

O hobbitach etc.

Może kogoś zainteresuje ta konferencja, nie wiem, czy na polskich stronach tolkienistycznych są o niej wzmianki. Wpisowe $150 (to jest wczesna rezerwacja, do końca grudnia, jeśli się nie mylę).

O poczcie amerykańskiej i elfich literach

Zamawiasz Parma Eldalamberon, wysyłają z USA, dostajesz w tydzień od zamówienia. Zamawiasz książkę przez, na przykład, Abebooks, wysyłają z USA, minęły 3 tygodnie, ciągle nie ma. Ciekawe.

W najnowszym numerze Parma Eldalamberon (jeśli ktoś nie wie, co to jest, to niech sobie poszuka via Google, nawet ja umiem to zrobić, przy mojej wątłej znajomości działania internetu) są, między innymi, pisane tengwarem (j.w.) teksty łacińskie. Z transkrypcji wynika, że Tolkien używał tzw. restytuowanej wymowy łacińskiej, tzn. wymowy opartej na gramatyce historycznej, starającej się oddać, w miarę naszych możliwości, wymowę z czasów klasycznych. Na czym to polega? Weźmy sobie takie proste słowo jak caelum, niebo. W wymowie tradycyjnej, w tym kraju, będzie ono brzmiało celum. Tak samo wymawiać je będzie, w wymowie tradycyjnej, Niemiec. Włosi, Francuzi czy Anglicy zrobią z tego raczej obrzydliwe czelum (niektórzy nazywają to łaciną papieską, przecież ani Wojtyła, ani Ratzinger takiej wymowy nie używali zanim nie zamieszkali w Wiecznym Mieście). W wymowie restytuowanej zaś zabrzmi to słowo kajlum. Skąd to wiemy? Chociażby z greki: łacińskie Caesar Grecy współcześni temu politykowi zapisywali Καῖσαρ. C zawsze brzmiało jak k, dwugłoska ae jak, w przybliżeniu, aj, etc. Tolkien zapisywał tengwarem np. fragment Te Deum tak: tibi kaıli et uniuersaı potestates, czyli tibi caeli et universae potestates. Albo: inkessabili uoke, czyli incessabili voce. (uoke wymówić trzeba mniej więcej jak łoke; tak samo uniuersaı jak uniłersaj.)

Zupełnie przy okazji: jednym z pierwszych polskich uczonych, propagujących wymowę restytuowaną, był prof. Jerzy Manteuffel, wybitny filolog klasyczny i pionier papirologii.

wtorek, 11 września 2012

Wtedy też był wtorek

11 września 2001 Chris II leciał do Stanów. Jakiej ulgi doznałem, kiedy przyszedł od niego mejl, że wszystko z nim w porządku!

Słuchałem dziś rano Requiem Mozarta, i tym razem zachwyciła mnie strofa Confutatis maledictis, kolejny przykład niesamowitej ilustracji tekstu przez muzykę: wzburzone, gwałtowne confutatis, i aniołów głosom podobne voca me cum benedictis.

niedziela, 2 września 2012

Ostatnia mowa

Zapytałem w nocy Chrisa i Dominika, co powiedzieliby w kazaniu na mojej mszy pogrzebowej. Dominik odpisał, że bardzo dużo, ale nie podał żadnych szczegółów. Chris zachował dyplomatyczne milczenie.

Nic wartościowego nie dałoby się o mnie powiedzieć, nic wartościowego nie zostałoby po mnie. Popatrzyłem na ludzi, których znałem, 10 lat temu, 20 lat temu, jak daleko zaszli, jak wiele osiągnęli. Dużo będzie można o nich powiedzieć, i w kazaniu pogrzebowej mszy, i nad grobem, i na stypie też.

O mnie nic. Odejdę jak westchnienie. Zniknę jak poranna mgła.

And if of ships I now should sing, what ship would come to me?