sobota, 31 marca 2012

Twórczość przez duże 'tfu'

Piosenka z radia: A ja palę faję... palę faję za fają.

Nie wiem, jak się to ma do przepisów antynikotynowych, jeśli takowe istnieją (ale chyba tak, skoro na reklamach papierosów dodają, że palenie skraca życie), ale głębia i poziom artystyczny tekstu są porażające. Zwłaszcza że ten refren (?) powtarzał się w kółko. Nie wiem, czy jeszcze coś w tej piosence (?) było.

piątek, 30 marca 2012

Jeruzalem, Jeruzalem...

Przeczytałem opis liturgii świętego Triduum we Wspólnotach Jerozolimskich i... jestem zdumiony. Kilkoma przynajmniej rzeczami.

Wielki Czwartek – umywanie rąk (sic!). Chodzi o to, aby nie myć nóg dwunastu wybranym mężczyznom, ale aby obmyć wszystkich. W Ewangelii jednak Jezus wyraźnie mówi, że apostołowie są czyści, a wykąpani potrzebują tylko nogi umyć – nie ręce, nie głowę, jak domagał się Piotr (J 13:9-10). Poza tym, gest umywania rąk w Ewangelii o męce Pańskiej ma zupełnie inne znaczenie...

Wielki Piątek – jutrznia recytowana, chociaż przez cały rok śpiewana. A przecież jutrznia Wielkiego Piątku, jak i Wielkiej Soboty, to bardzo uroczyste oficja, jedyne śpiewane oficja w ciągu tych dni, cała reszta jest recytowana półgłosem.

Wielka Sobota – jutrzni nie ma. Jest w południe liturgia Zstąpienia do Otchłani. Temat mi bliski, nie wiem jednak, jak owa liturgia wygląda, z jakiej tradycji pochodzi, z czego się składa. Opuszczenie jutrzni jest dziwne, wszak Wielka Sobota to dzień, w którym tylko liturgię godzin się sprawuje.
--

This morning I read about Easter Triduum liturgy as celebrated in Monastic Fraternities of Jerusalem. I am, well... surprised. A bit.

Maundy Thursday – washing of hands (sic!). Since it's impossible to wash feet of more than twelve men, they decided to wash hands of all present in the church. But Jesus was clear about this: he said that his apostles were clean, and those who have taken a bath need only to have their feet washed, not hands or head (cf. John 13:9-10). Besides, washing one's hands has totally different meaning in the story of Christ's passion...

Good Friday – Morning Prayer is recited, not sung, as through the year. Odd, since Morning Prayer (connected with the Office of Readings) of Good Friday and Holy Saturday are solemn offices, the only sung offices on those days, all other prayers of the breviary are recited with low voice.

Holy Saturday – no Morning Prayer. At noon they have a liturgy of the Descent into Hell. I have no idea of what tradition is that liturgy, what parts it has. However, no Morning Prayer is really odd: Holy Saturday is a unique day, with only the Divine Office celebrated, no other liturgical action.

środa, 28 marca 2012

Co jest pośrodku

He is the image of the unseen God, On jest obrazem Boga niewidzialnego (Kol 1:15)


In him were created all things, w Nim wszystko zostało stworzone, everything visible, to, co widzialne... (Kol 1:16)


… and everything invisible, i to, co niewidzialne (Kol 1:16)


He is the first-born from the dead, On jest pierworodnym z umarłych (Kol 1:18)


God made peace through his death on the cross, Bóg wprowadził pokój przez krew Jego krzyża (Kol 1:20)

wtorek, 27 marca 2012

Ea and Eä

As one interested in antiquity and notably in the history of languages and 'writing', I knew and had read a good deal about Mesopotamia, wrote Tolkien to a Mr Rang (Letters, no. 297). In the same letter he explained that though Erech is a famous name (a city built by Nimrod, mentioned in the Book of Genesis), it was of no importance to The Lord of the Rings and there can't be deduced any connexions or intention in his mind between Mesopotamia and the Númenóreans.

Nicholas Birns in his The Stones and the Book: Tolkien, Mesopotamia, and Biblical Mythopoeia quotes what Tolkien wrote about his knowledge and reading about Mesopotamia, but is silent about the latter statement, that about no connexions between the ancient Near East and Middle-earth. Perhaps that's why he writes: Tolkien clearly knew or at least knew of 'Enuma elish'. Ea, the sea god in that story, fairly obviously inspired the word “Eä” for Tolkien's fictive universe and the divine fiat that brought it into being. Good Lord, how could Mr Birns deduce that Mesopotamian deity's name is the source of Tolkienian cosmos?! Does he have access to some unpublished Tolkien's texts or letters? I can hardly believe Tolkien would have looked for the name of his universe into such remote myths, so different from his beloved Northern world. It is, of course, possible, but can we say it is fairly obvious? 

Anyway, Birns continues: If asked, Tolkien might well have said that the word drew on Greek or Latin vocabulary for words having to do with being and the ontological, or was intended as a calque of them, but the context into which the idea of Eä is put, that of an unfolding creation story moving across time and involving different conjunctions of divine powers, is clearly that of 'Enuma elish'. Unfortunately, it is clearly not clear for me. (As for Greek or Latin vocabulary for words having to do with being, ancient – Homeric, actually – imperfect of the word 'to be' is ἦα, I was.)

Mr Birns finds more such clear and obvious correspondences and connexions between Mesopotamian culture and Middle-earth. I wish I knew how many people are convinced by his arguments.

Pity that his article is part of a not that bad book, edited by Jason Fisher, Tolkien and the Study of His Sources. Critical Essays. Instead of it there could be printed another, hopefully more critical, text.

poniedziałek, 26 marca 2012

Ta cholerna zmiana czasu

Podobno czas jest tylko sposobem myślenia. 

Dla Elfów czas płynie zarówno szybko, jak i wolno, według wyjaśnień Legolasa.

A zmiana czasu? Po co to? Podobno dla jakichś oszczędności, ale diabli wiedzą (i w tym miejscu jest to określenie jak najbardziej na miejscu), czy to prawda.

Harfa i przekleństwa techniki

Byliśmy wczoraj na koncercie Loreeny McKennitt. Dosyć dziwne przeżycie, usłyszeć na żywo, w dużej sali, to, co się zna na pamięć ze słuchania w domu. Może dlatego chwilami raziła mnie (nad)głośność... Ale usłyszeć na żywo Stolen Child, to było niesamowite, chociażby dla tej jednej piosenki warto było pójść. (Swoją drogą, ciekawe, że takie spokojne utwory ludzie jakby słabiej oklaskiwali.) Poza tym, pierwszy raz słyszałem Loreenę śpiewającą fragmenty niektórych piosenek w duecie z wiolonczelistką, Caroline Lavelle: wspaniały głęboki głos... Poza tym, po Caroline zawsze najbardziej widać, jak cieszy się muzyką, jak się w nią zagłębia.

Już nawet nie pamiętam, ile było bisów, chyba aż trzy, z niesamowitym Huron Beltane Fire Dance na końcu.

Loreena mówiła o swoich podróżach, o celtyckich śladach w Polsce, zachwycała się sufitem Sali Kongresowej, ktoś z sali zawołał 'Come closer', ktoś inny 'I love you'. W pewnym momencie Loreena poprosiła, żeby ludzie nie robili z sali zdjęć komórkami czy aparatami, wyjaśniła, jakie to przykre dla oczu tych, którzy są na scenie. (Nie dziwię się, mnie oślepiały błyski, które widziałem z boku lub z góry, co dopiero, kiedy lampa błyska 'twarzą w twarz', wszystko robi się czerwone.) Przez moment wydawało się, że ludzie posłuchali, ale cóż, potem znowu zaczęłi błyskać, może już nie tak często, ale jednak. Zastanawiam się, jak mogliby żyć ci ludzie kiedyś, kiedy nie było komórek... Większość z nich, jak sądzę, młodsza sporo ode mnie, pewnie nawet nie umie sobie wyobrazić takich czasów: no mobiles, no life, no world... (Pamiętam, kiedy uczyłem w szkole, dzieci były zdumione, że były książki z czarno-białymi ilustracjami. Jak szybko wszystko się zmienia...)

Come away, O human child
To the waters and the wild
With a faery, hand in hand
For the world's more full of weeping
Than you can understand.


PS Myśląc jeszcze o upływie czasu: pierwszy mój kontakt z muzyką Loreeny to przypadkowo widziany w TV teledysk do The Bonny Swans, po którym szybko zapisałem jej nazwisko. Potem usłyszałem tę samą muzykę na obiedzie u Małgorzaty Musierowiczowej, rozpoznałem, mimo że nie mam szczególnego ucha do zapamiętywania, spytałem o wykonawcę: Loreena. Małgorzata miała ją przegraną od jakiejś znajomej. To był chyba 1995 rok. A pierwsza kaseta, jaką kupiłem, Mask and Mirror... to było w przejściu podziemnym przy UW, tym zbudowanym przez PZU, które chciało uniknąć w ten sposób wypłaty odszkodowań za wypadki na trasie między główną bramą UW a przystankiem autobusowym po drugiej stronie. Teraz przejścia już nie ma. Drożdżówki tam można było też kupić, i chyba ksero było. Nie mam już tej kasety, kiedy kupiłem CD, oddałem ją jednemu ze studentów. Teraz trochę żałuję, byłaby to pamiątka...

PPS I jeszcze jedno: osobiście bardzo nie lubię, kiedy ludzie klaszczą w rytm piosenki, zagłuszając muzykę. Przy Santiago Loreena musiała pogrozić palcem, żeby ludzie przestali. Na chwilę podziałało...

niedziela, 25 marca 2012

Komentarz do Ewangelii

διὰ τοῦτο ἦλθον εἰς τὴν ὥραν ταύτην (...) κἀγὼ ἐὰν ὑψωθῶ ἐκ τῆς γῆς, πάντας ἑλκύσω πρὸς ἐμαυτόν. τοῦτο δὲ ἔλεγεν σημαίνων ποίῳ θανάτῳ ἤμελλεν ἀποθνῄσκειν. (J 12:27.32-33)

Lustra sex qui iam peracta
tempus implens corporis,
se volente, natus ad hoc,
passioni deditus,
agnus in crucis levatur
immolandus stipite. (Venantius Fortunatus)
--
Właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. (…) Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie. To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć.

On, przeżywszy między nami
jako człowiek lat trzydzieści,
z własnej woli przyjął mękę;
wypełniając zbawcze dzieło
na krzyżowej zawisł belce
jak baranek przebłagalny.
--

It was for this very reason that I have come to this hour. (…) And when I am lifted up from the earth, I shall draw all men to myself. By these words he indicated the kind of death he would die.

Thirty years among us dwelling,
his appointed time fulfilled,
born for this, he meets his Passion,
for that this he freely willed,
on the Cross the Lamb is lifted
where his life-blood shall be spilled.

sobota, 24 marca 2012

Do przodu czy do tyłu

25. marca, czyli Zwiastowanie. Przypada w tym roku w 5. niedzielę Wielkiego Postu, trzeba zatem przenieść na inny dzień. Przeniesiono na 26.marca, poniedziałek. Kiedy byłem młody, przenoszono uroczystości, zbiegające się z niedzielą wyższej rangi, na sobotę, dzień wcześniej. Miały wtedy I nieszpory, nie miały II, ale to I nieszpory świadczą o uroczystości. Bez nich uroczystość wygląda jak święto. Co więcej, za rok się to powtórzy: 25. marca wypadnie w poniedziałek, i uroczystość Zwiastowania też zostanie bez I nieszporów.
--

25th March, the Annunciation, or the Ladyday. This year it falls on the 5th Sunday of Lent, so it is transferred on Monday, 26th March. When I was young, in such cases sollemnities were transferred on Saturday, a day before: they were 'anticipated'. Then, they had Evening Prayer I, though not Evening Prayer II, but it's Evening Prayer I which is peculiar for sollemnities. Next year it'll be the same: 25th March is on Monday, so the Annunciation will have no Evening Prayer I.

piątek, 23 marca 2012

R.I. Page

Here is his obituary.

R.I.P.

Z owcą na ramionach

Wielkopostne hymny nie odznaczają się szczególną poezją. Są drętwe, ponure, dławiące. Nie mają gwiaździstego piękna Adwentu, ciepła i radości Narodzenia Pańskiego, czy chłodnej, świeżej jak wiosenne kwiaty, barwy Wielkanocy.

Z jednym wyjątkiem: stary hymn na modlitwę przedpołudniową, przez lata wygnany z liturgii, teraz umieszczony z powrotem na należnym sobie miejscu. Zaczyna się od słów Dei fide qua vivimus – w polskim przekładzie 'Przez wiarę, którą żyjemy'. Opisuje on, jak Chrystusa prowadzono na mękę, na mękę-ofiarę, a On crucis ferens suspendia, przyprowadził z powrotem zagubioną owcę. Suspendia może znaczyć 'powieszenie', i wtedy możemy to przełożyć: Chrystus cierpiał powieszenie (wisząc) na krzyżu. Ale suspendia oznacza też 'szubienicę', czy w ogóle jakieś narzędzie do powieszenia skazańca. Mogłaby to zatem być belka krzyża, którą Jezus niósł na swoich ramionach, tak jak pasterz niesie na swych ramionach zagubioną owcę.
--
 
Lenten hymns aren't an exemple of good poetry. They are dull, harsh, suffocated and suffocating. They lack starry beauty of Advent hymns, they have no warmth and joy of Christmas, or cold, fresh like spring blossom colours of Eastertide.

There is, however, one exception: the old Tierce hymn, for ages banned from breviary, now put back in his right place in the Lenten office. Dei fide qua vivimus, that's its first line. It depicts Christ who was led to the sacrifice of his passion, and crucis ferens suspendia brought home the lost sheep. We can take suspendia for 'being hung, hunging', and translate: Christ suffered to be hung on the cross. But suspendia can also mean 'gallows', or any instrument used to hang villains – so it could be the beam of the cross that Our Lord carried on his arms, as a shepherd carries on his arms his lost sheep.

poniedziałek, 19 marca 2012

Jak odzyskać 65 złotych, czyli o książkach polecanych, których nie polecam

Karina Jarzyńska, Eposy świata. Polecono mi tę książkę, postanowiłem kupić. Kupiłem. Ładnie wydana. Dobrej jakości papier. Dużo kolorowych obrazków, więc powinienem być zadowolony.

Nie jestem. Mam nadzieję, że uda mi się zwrócić ją w księgarni.

Fakt, nie przeczytałem tej książki, tylko przejrzałem, ale to, co znalazłem, wystarczyło, by mnie zniechęcić, rozczarować, zniesmaczyć, zdenerwować (i wyszła mi aliteracja).

Na stronie 87. mamy dwa obrazki, podpisane 'Manuskrypty Beowulfa'. Beowulf zachował się w jednym tylko manuskrypcie, czyli rękopisie – na stronie 86. możemy zresztą o tym przeczytać. Nie wiem, może ktoś uznał, że rękopis a manuskrypt to dwie różne rzeczy? Wyżej, nad owymi obrazkami, możemy przeczytać, że najazd Normanów przerwał rozwój staroangielszczyzny, z której powstał język średnioangielski, znacznie się od niej różniący. Zależy tylko, do jakich średnioangielskich tekstów zajrzymy, z jakiego okresu i jakiego regionu. O braku znaczenia długości sylab w poezji aliteracyjnej (strona 96.) wypowiadać się nie będę, bo to sprawa skomplikowana, niemniej jednak – długość owa ma jak najbardziej znaczenie. Dlaczego opowiedziana w Beowulfie historia Sigemunda, zabójcy smoka, nazwana jest 'Pieśnią o Zygfrydzie' – nie wiem. Najciekawszą jednak wiadomość znaleźć możemy na stronie 98., gdzie mowa o filmie, dla którego natchnieniem miał być Beowulf – film z Angeliną Jolie i Anthonym Hopkinsem: Aktorzy starali się mówić z walijskim akcentem, jako że jest to język wywodzący się bezpośrednio ze staroangielskiego, a zarazem stanowi mowę ojczystą Hopkinsa. To, że nie padłem trupem po przeczytaniu tego zdania, to cud i opieka Boska.

Na stronie 117. czytamy, że Thor był synem Odina i Frigg – ale matką Thora była olbrzymka Jörd. Na stronie 125. czytamy, że podział nordyckich bogów na Asów i Vanów – dwie grupy o różnym pochodzeniu – odpowiada w Silmarillionie podział na Valarów i Majarów, którzy, jak wie każdy czytelnik Tolkiena, pochodzeniem bynajmniej się nie różnili: obie grupy to Ainurowie, twórcy Wielkiej Muzyki, a jedyna różnica między nimi polega na potędze i mocy. Gram, miecz Sigurda, nie jest dziełem Wölunda, tylko Regina (s. 126.). Anduril, miecz Aragorna, nie jest – bezpośrednio – dziełem Telchara, ale kowali z Rivendell, którzy przekuli strzaskany Narsil, miecz Elendila, dzieło Telchara.

Artur, mający powrócić z Awalonu (s. 173.), to motyw, który pojawia się raczej w „kosmicznej” trylogii C.S. Lewisa niż w Opowieściach z Narni.

Pisząc o Iliadzie, autorka wspomina, że najwyższą instancją tłumaczącą koleje ludzkiego losu jest jednak przeznaczenie, symbolizowane w Grecji przez trzy Mojry (s. 50.). Owszem, ale u Homera jest tylko jedna Mojra, przeznaczenie par excellence, bezosobowe, stojące ponad bogami. Cytowany na tej samej stronie fragment z Pieśni IX – urwana przez autorkę tzw. przypowieść o Prośbach – nie jest przykładem relacji między ludźmi i bogami, którzy są przekupni. Zupełnie nie o to tam chodzi! Ta przypowieść ma pokazać skutki gniewu i zaślepienia, tego, w jaki sposób reagują na nie bogowie, jak bardzo ich nie pochwalają, a nie jak bardzo są przekupni.

Na literaturze indyjskiej czy eposach afrykańskich, mezopotamskich czy ruskich nie znam się zupełnie, nie mogę się więc wypowiadać o (za)wartości rozdziałów im poświęconych. Ale to, co znalazłem w rozdziałach opisanych powyżej, nie nastraja zbyt optymistycznie.

niedziela, 18 marca 2012

Laetare

Laetitia Ierusalem. Możemy wziąć Ierusalem za genetivus subiectivus albo genetivus obiectivus: Jeruzalem się cieszy albo Jeruzalem jest źródłem radości. Jedno i drugie jest dziś w liturgii: introit Laetare Ierusalem i psalm 137 (136): Niech mi język przyschnie do gardła... jeśli nie wyniosę Jeruzalem ponad wszelką radość moją
--

Laetitia Ierusalem. Ierusalem can be here either genetivus subiectivus or genetivus obiectivus: Jerusalem rejoices or Jerusalem is our joy. Both are present in liturgy today: Introit starts with Laetare Ierusalem, and responsorial psalm 137 (136) says: O let my tongue cleave to my mouth... if I prize not Jerusalem above all my joys.

czwartek, 15 marca 2012

wtorek, 13 marca 2012

Month of a Roman god

T.S. Eliot wrote that April is the cruellest month. I don't agree. March is the worst month, it is cruel in its ugly colours and dazzling sun. April brings green and refreshing air, March brings paleness and dulness. I hate this month more than any other in the year.

poniedziałek, 12 marca 2012

Woda, złoto i ogień

Ἄριστον μὲν ὕδωρ, ὁ δὲ χρυσὸς αἰθόμενον πῦρ  
ἅτε διαπρέπει νυκτὶ μεγάνορος ἔξοχα πλούτου. (Pindar, Oda olimpijska I)

Bardzo podoba mi się ten fragment, swoimi dźwiękami i obrazami. Przekład Jerzego Danielewicza: 

Woda – najlepsza, a jak ogień błyszczący wśród nocy
mrok przenika, tak złoto od bogactw odbija wspaniałych

traci cały urok tego zdania przez słowo 'błyszczący', które dla mnie brzmi okropnie, i, mimo iż dla złota mogłoby być odpowiednie, do ognia zupełnie nie pasuje. 

Takie moje poczucie estetyki (i przyjemności) językowej. Pewnie ktoś powie, że sam w takim razie powinienem przetłumaczyć, ale po co psuć piękno oryginału... Myślę, że nawet jeśli ktoś nie zna greki, zachwyci się samym dźwiękiem tych słów i w jakiś sposób je sobie przetłumaczy, tak jak Frodo zrobił z pieśnią Galadrieli.

niedziela, 11 marca 2012

Mortuus est


Pokój duszy jego.

I am back

On Saturday evening, Pope Benedict celebrated vespers at San Gregorio al Celio. Soon we'll learn that the Pope was compelled to do it, on the occasion of visit of Rowan Williams, Archbishop of Canterbury. Some people simply know that the Pope wouldn't do such a thing of his own will: he wouldn't meet with a schizmatic. He must've been compelled, there can't be another explanation. I often admire those who know – so well! – what the Pope thinks, what he would and what he wouldn't do. They seem to know him better than he knows himself. And – what's worse – they see him as a weak man who can't do what he wants or what he thinks he should (or shouldn't) do. He's simply made by others to do things he neither likes nor wants. Poor Benedict.

However, there are also some people who realize that they can't know what the Pope thinks or what he wants to do, yet they think that celebrating verspers with Rowan Williams was a loathsome act. Soon we'll hear their scolding cries: How could he do that?! Why did he do that?!
--

W sobotni wieczór papież odprawił nieszpory w kościele San Gregorio al Celio. Niebawem usłyszymy, że został do tego zmuszony, a to z powodu wizyty arcybiskupa Canterbury, Rowana Williamsa. Niektórzy po prostu wiedzą, że papież nie zrobiły takiej rzeczy z własnej woli, nie chciałby spotkania ze schizmatykiem. Musieli go zmusić, nie da się inaczej wyjaśnić. Często podziwiam tych, którzy tak dobrze wiedzą, co papież myśli, co chciałby zrobić, a czego nie zrobiłby. Zdaje się, że znają go lepiej niż on sam. A co gorsza, widzą w nim słabego człowieka, który nie może robić tego, co chce, albo tego, co, jak sądzi, powinien (lub nie) zrobić. Inni zmuszają go do robienia tego, czego on sam nie lubi i nie chce. Biedny Benedykt.

Ale są i tacy, którzy są świadomi faktu, iż nie wiedzą, co papież myśli albo co chce zrobić, niemniej jednak są przekonani, że nieszpory z Rowanem Williamsem to coś okropnego. Wkrótce usłyszymy ich pełne oburzenia lamenty: Jak on mógł to zrobić?! Dlaczego on to zrobił?!

poniedziałek, 5 marca 2012

Uciecha z postu

Ukazana jest nam z nieba
promienista chwała postu;
sam uświęcił go Zbawiciel,
co stworzenie żywi wszelkie.

Pościł Mojżesz, miły Panu,
by otrzymać Boskie Prawo;
postem Eliasz oczyszczony
na ognisty rydwan wstąpił.

Poszcząc, Daniel, lwów zwycięzca,
tajemnice poznał Boże;
Jan, przyjaciel Oblubieńca,
przez swe posty stał się sławny.

Boże, daj nam naśladować
te przykłady umartwienia,
serca słabe zechciej wzmocnić,
dając nam duchową radość.

niedziela, 4 marca 2012

Został przemieniony przed nimi

Wielka szkoda, że – mimo czcigodnej tradycji Ojców Kościoła – Kościół rzymski nie łączy w liturgii opisu Przemienienia z poprzedzającym go w Ewangelii tzw. wersem obietnicy: Zaprawdę, powiadam wam: pośród stojących tutaj są tacy, którzy na pewno nie skosztują śmierci, dopóki nie zobaczą Królestwa Bożego nadchodzącego w mocy (Mk 9:1). Ojcowie Kościoła – Hilary z Poitiers, Jan Chryzostom, Augustyn, Hieronim, Cyryl Aleksandryjski – odnosili ten werset do apostołów, którzy ujrzeli przemienionego Jezusa – który jest Królestwem Bożym (autobasileia Orygenesa) – w całej potędze i mocy Bóstwa.


Marek jest jedynym Ewangelistą, który nie opisuje twarzy Jezusa w scenie Przemienienia: właśnie Marek, który zwraca uwagę na spojrzenie Jezusa w innych sytuacjach (np. Mk 10:21). Mówi tylko o szatach Jezusa, tak bardzo, oślepiająco białych, że niemożliwym było, aby ziemski rzemieślnik zdołał je tak wybielić. Nic dziwnego, są bowiem dziełem Niebiańskiego Rzemieślnika.

PS Co do tytułu: w greckim tekście Ewangelii użyta jest strona bierna; można powiedzieć, że działającym jest tu Bóg.

czwartek, 1 marca 2012

St David


Ipse nos suis intercessionibus coniungat angelorum ciuibus cuius deuote celebramus solempnitatem in terris, prestante deo et domino nostro ihesu christo cui est honor et gloria per infinita seculorum secula. Amen. (from Rhygyfarch's Vita sancti Dauid, ca 1090)


Gloriose presul christi dauid suscipe uota seruorum tuorum et pro nobis intercede ad dominum magnum. (from Giraldus Cambrensis' Vita sancti Dauid, ca 1200).