niedziela, 28 lutego 2010

Który numer mszał wybiera?

Podobno kiedyś św. Augustyn musiał powiedzieć kazanie ex promptu, zamiast przygotowanego, ponieważ kantor zaśpiewał inny psalm. Szkoda, że dziś mało kto o psalmie mszalnym mówi w homilii.

Takie zamieszanie z psalmami pojawia się też w średniowiecznych mszałach w II niedzielę Wielkiego Postu. Wydawać by się mogło, że msza tej niedzieli zaczyna się od słów psalmu 25 (24): Reminiscere miserationum tuarum, wspomnij na Twoje zmiłowania, Panie. Jednak w mszałach z 10 i 11. wieku, jak chociażby nieustannie przywoływany przeze mnie mszał biskupa Leofrica, śpiewem na wejście w II niedzielę Wielkiego Postu są wersy z psalmu 9: Sperent in te, Domine, qui noverunt nomen tuum, quoniam non dereliquisti quaerentes te, niech ufność pokładają w Tobie, Panie, ci, którzy znają Twe imię, ponieważ nie opuściłeś tych, którzy Cię szukają. I dalej: Confitebor tibi, Domine, in toto corde meo, narrabo omnia mirabilia tua, będę Cię wysławiał, Panie, z całego serca mego, będę opowiadał o wszystkich Twoich cudach. Ta niedziela, w odróżnieniu od poprzedniej, nie ma jednego psalmu, przewijającego się przez całą liturgię, gdyż śpiewano w nią także fragmenty psalmu 119 (118) i 106 (105).

Bóg wszechmogący, który kocha i uświęca post oraz wszystkie dobre uczynki, niech was uświęci swoim błogosławieństwem. Amen.
Niech w was zapali uczucia pobożności i oddania, i niech zawsze łaskawie wysłucha próśb waszych. Amen.
Niech dusze wasze, oczyszczone szczerym postem, wzrastają w obfitości wszelkiego dobra. Amen.


Tak błogosławił w tę niedzielę swoich wiernych Leofric, biskup Exeter.

czwartek, 25 lutego 2010

Długość dnia

Nie lubię wielkopostnych hymnów. W moim odczuciu są, poza małymi wyjątkami, mało poetyckie, szczególnie porównane z hymnami Adwentu czy Wielkanocy, czy też z niektórymi okresu zwykłego.

W jednym z nich – przeznaczonym na jutrznię dni powszednich, a pochodzącym prawdopodobnie z 6. wieku Iam Christe, sol iustitiae*) – pojawia się fraza: dies venit, dies tua, per quam reflorent omnia – nadchodzi dzień, Twój dzień, przez który wszystko znowu kwitnie. Wprawdzie wyglądając dzisiaj przez okno trudno dostrzec jakiekolwiek kwitnienie, niemniej jednak wiosna jest w drodze. (Dla mnie bardzo zła wiadomość.) Wielki Post i Wielkanoc są, przez mądrość Boską, związane z cyklem natury, i chyba nawet współczesny człowiek, od natury dosyć odległy w murach swoich brudnych miast, to powiązanie jest w stanie dostrzec. Natura zaczyna się budzić, i pewnie dlatego Wielkanoc kojarzy się wielu z baziami, tulipanami i zieloną trawką, na której, wśród żółciutkich kurczaczków, stoi biały baranek. (Jak pisał Wenancjusz Fortunatus, urok odradzającego się świata świadczy o tym, że wraz z Panem wracają wszystkie Jego dary. Czy miał na myśli kurczaczki, nie jestem pewien.)

Dzień się wydłuża, słońce zaczyna razić coraz mocniej. Po angielsku Wielki Post to Lent. Francuskie carême czy niemieckie Fastenzeit są łatwe do wyjaśnienia, co jednak ma oznaczać Lent? Przez średnioangielskie lenten dochodzimy do staroangielskiego lencten, które oznaczało początkowo  wiosnę. (Lenctenadl, na przykład, to katar sienny, katar wiosenny.) Prawdopodobnie nazwa ta oznaczała okres, kiedy dzień staje się dłuższy (ten sam rdzeń, co, angielskim long, i, być może, w łacińskim longus). Po angielsku zatem Wielki Post jest czasem wiosny, wydłużającego się dnia, w którym wszystko zaczyna na nowo rozkwitać, aż do pełnego rozkwitu w dzień Wielkanocy. Nie do końca jestem pewien, czy ten obraz do mnie przemawia, ale to już zupełnie inna historia.
_______________________
*) Polski przekład: Sprawiedliwości słońce, Chryste.

niedziela, 21 lutego 2010

Na chybcika

Patrząc na układ czytań ze Starego Testamentu w wielkopostnej liturgii roku C nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wyboru dokonywano na chybcika.

W latach A i B układ czytań ze Starego Testamentu w niedziele Wielkiego Postu jest klarowny, przedstawia, zgodnie z założeniem, etapy Bożej ekonomii, historii zbawienia.*) Tak więc w pierwszą niedzielę czytamy o początkach kontaktu Pana z człowiekiem: w roku A mamy historię pierwszych rodziców w raju, w roku B – Noego. W drugą niedzielę pojawia się ojciec Abraham, w trzecią Mojżesz, przez którego Bóg zawarł przymierze z ludem Izraela, wyprowadzonym z egipskiej niewoli. Czwarta niedziela przenosi nas w czasy królów, a piąta – proroków, zapowiadających nowe przymierze i odnowę życia.

W roku C**) mamy za to dziwną mieszankę. Dzisiejsza, pierwsza niedziela, przynosi fragment z Księgi Powtórzonego Prawa, który mówi o przodkach Izraela, wędrujących Aramejczykach, którzy trafili do Egiptu (a więc czasy patriarchów) i zostali stamtąd wyprowadzeni (czyli czasy Mojżesza). Ale jak się to ma do początków historii zbawienia? I czemu ma służyć wzmianka o pierwocinach ziemi, które Izraelita przynosi przed Pana, swego Boga? W drugą niedzielę tego roku czytamy o przymierzu, jakie Pan zawiera z Abramem (piękny opis karat berit, cięcia przymierza), czyli mamy przedstawiony ten sam etap, co w latach A i B. Trzecia niedziela – powołanie Mojżesza, jak najbardziej na miejscu. Czwarta niedziela – to nie czasy królów, ale wejście do Ziemi Obiecanej za Jozuego; fragment wybrany chyba ze względu na wzmiankę o spożywaniu Paschy w ziemi Kanaan. Piąta niedziela znowu wraca do cyklu, jaki mamy w latach A i B – czytamy proroka Izajasza i jego zapowiedź wyzwolenia Bożego ludu.

Pewnie mądrzy kaznodzieje potrafią zrobić użytek z czytań pierwszej i czwartej niedzieli, które dla mnie są jakimś nieprzemyślanym wtrętem w ciąg lekcji starotestamentalnych. A może w ogóle je pomijają, skupiając się tylko na Ewangelii? Może jednak ktoś potrafi wyjaśnić ten dziwny dobór czytań z dzisiejszej i z czwartej niedzieli? Dlaczego opis kultu, przepisanego przez Mojżesza, wskoczył przed historię Abrahama? A tuż po wejściu do Ziemi Obiecanej czytamy Drugiego Izajasza, z czasów niewoli babilońskiej?

PS Jak już narzekać... Niektóre prośby w liturgii godzin na Wielki Post czasami zdają się być dosłownymi wręcz cytatami z Gaudium et spes. Nie odmawiając wagi tej soborowej konstytucji muszę jednak stwierdzić, że pisana jest językiem mało liturgicznym, i można mieć czasami wrażenie, że w jutrzni czy w nieszporach pojawia się fragment jakiegoś tekstu socjologicznego czy przemówienia na zgromadzeniu ludowym.
_________________________________
*) Która streszczona będzie jeszcze raz, w czytaniach Wigilii Wielkanocnej.
**) Ten rok także w Adwencie odstaje od pozostałych – w niedziele nie ma czytań z Izajasza, tak typowych dla Adwentu.

sobota, 20 lutego 2010

Psalmodia mitologiczna

Kiedy w Aleksandrii i w Rzymie tłumaczono psałterz z hebrajskiego, zachowano w przekładach ślady prastarej mitologii. I tak w Septuagincie, przekładzie starorzymskim, i pierwszym i drugim tłumaczeniu (czy właściwie poprawianiu starszych tłumaczeń) Hieronima*) w psalmach biegają jednorożce, czają się smoki i bazyliszki, a z żyjącym w morskich otchłaniach smokiem sam Bóg się bawi, jak z domowym zwierzęciem.

Dzisiaj ludzie patrzą na te psalmiczne stworzenia z uśmiechem politowania, jak na prymitywne wymysły dawnych ludów**)... Ja tak nie potrafię.

Psalm 91 (90 w przekładach łacińskich) jest psalmem własnym Wielkiego Postu. Może to budzić zdziwienie, bo nie ma w nim żadnej wzmianki o pokucie, niemniej to wersy z tego właśnie psalmu pojawiają się codziennie w responsorium jutrzni, a kiedyś – w wersecie nieszporów. To w tym psalmie czytamy o bazyliszku i o smoku, po których bez obaw chodzić może ten, kto cieszy się opieką Boga Najwyższego. Co więcej, w tym psalmie Bóg jest skrzydlaty, i piórami swych skrzydeł osłania tych, którzy Mu ufają: Scapulis suis obumbrabit tibi, et sub pennis eius sperabis, czytamy w rzymskiej wersji psałterza***)

Ten psalm jest też par excellence psalmem I niedzieli Wielkiego Postu: kiedyś pojawiał się niemal cały w antyfonach i śpiewach mszalnych tej niedzieli, obecnie został tylko w antyfonie na wejście i – do wyboru – w antyfonie komunijnej. W tym roku pojawia się też jako psalm responsoryjny, nawiązujący do Ewangelii, w której cytuje go... szatan! Chyba jedyne miejsce w Biblii, w którym diabeł cytuje słowa Pisma.

Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham, i będę z nim w utrapieniu, obdarzę go długim życiem (Ps 91:15.16). Modlitwa na Wielki Post – który bywa utrapieniem, a który ma prowadzić do długiego – niekończącego się – zmartwychwstałego życia.

PS Nie może się obejść bez filologii: bazyliszek kojarzy się nam zwłaszcza warszawiakom z potworem, który zabija swoim wzrokiem. Ale ze wzrokiem, z patrzeniem, nie jego nazwa jest związana basiliskos po grecku to zdrobnienie od basileus, król. Natomiast słowo oznaczające smoka drakon, a od niego w wielu językach nazwa tego stworzenia pochodzi określa tego, który patrzy, przygląda się, obserwuje jako strażnik skarbów.
_______________________________
*) Jak też w jego własnym przekładzie, który nigdy jednak nie był używany w liturgii.
**) Zależy, oczywiście, co kto rozumie przez dawne. W Anglo-Saxon Chronicle zapisano pojawienie się smoków w 793 roku nad Northumbrią.
***) A w gallikańskiej: In scapulis suis obumbrabit te, et sub pinnis eius sperabis.

środa, 17 lutego 2010

Caput ieiunii, czyli Środa Popielcowa

Obrzęd dla tych, którzy odprawiają publiczną pokutę. Przyjmiesz takiego człowieka w środę rano, przyodziejesz go we włosiennicę, modlić się będziesz za niego i wyłączysz go [ze społeczności wiernych] aż do [czwartku] Wieczerzy Pańskiej.

Modlitwy i prośby nad pokutnikiem (wybrane z kilku do wyboru)

Panie, niech Twe miłosierdzie będzie pomocą dla sługi Twego N., niech jego grzechy szybko zostaną zgładzone dzięki Twej łaskawości.

Przychyl się, Panie, ku modlitwom naszym, niech Twoja łaskawość i miłosierdzie nie będą z dala od Twego sługi N.; ulecz rany, odpuść jego grzechy, aby nie oddzielały go od Ciebie żadne nieprawości, i aby przylgnął do Ciebie, Panie.

Wtedy kapłan każe penitentowi powstać, i uklęknąwszy zaśpiewają te psalmy: Nie karć mnie, Panie, w Twoim gniewie (Ps 38); Błogosław, duszo moja Pana (Ps 103) aż do odnowi się twa młodość jak pióra orła; Zmiłuj się nade mną (Ps 51); Wybaw mnie, Boże, w imię Twoje (Ps 54); Dlaczego się chełpisz złością (Ps 52) aż do ujrzą to sprawiedliwi i lęk ich ogarnie. Dalej: Kyrie eleison. Ojcze nasz. Rzekłem: Panie, zmiłuj się*); Zwróć się ku nam, Panie; Niech Twoje miłosierdzie; Niech zajaśnieje twarz Twoja; Grzechów mojej młodości; Według Twego miłosierdzia; Wybaw sługę Twego N.; Ześlij mu, Panie, pomoc; Panie, wysłuchaj modlitwę moją.

Módlmy się. Boże, nikomu nie brakuje Twego miłosierdzia: wspomnij na sługę Twego N., który wskutek słabości swego lubieżnego, ziemskiego ciała zgrzeszył, w wielu rzeczach oszukując; błagamy, udziel mu Twego przebaczenia, kiedy wyznaje grzechy, daruj mu, kiedy pokornie błaga; albowiem nasze zasługi mogą nas tylko oskarżać, Twoje zaś miłosierdzie zbawia.

I kapłan błogosławi go, modli się i mówi: Bóg wszechmogący, który powiedział: „Kto Mnie wyzna przed ludźmi, tego i ja wyznam przed moim Ojcem”, niech cię błogosławi i zawsze strzeże; niech ci udzieli przebaczenia wszystkich twoich grzechów i da życie wieczne. I niech odpowie: Amen.

Jeśli człowiek ów jest rozumny, poradź mu, aby przyszedł do ciebie w określonym czasie, albo do innego kapłana w Wielki Czwartek, aby go pojednał z Kościołem: bo jeśli nie pojedna się, żyjąc w ciele, to zzuwszy ciało nie zdoła tego pojednania osiągnąć.

(mszał biskupa Leofrica, 10. wiek)
___________________________
*) Wersety z psalmów, odmawiane na przemian.

wtorek, 16 lutego 2010

Robi się fioletowo, czyli dni pokuty czas zacząć

W niektórych rękopisach Wulgaty znajduje się tzw. modlitwa Manassesa, apokryficzny tekst, w którym błaga Boga o miłosierdzie grzeszny król Manasses. Jak czytamy w 2 Krn 33, w Babilonie, dokąd trafił jako jeniec, nawrócił się i uznał, że Pan jest Bogiem (cf. 2 Krn 33:12).

Panie, Boże wszechmogący ojców naszych, Abrahama, Izaaka i Jakuba, i potomstwa ich sprawiedliwego! Tyś stworzył niebo i ziemię, i całe ich piękno, Ty morza granice oznaczyłeś Twoim rozkazem, Tyś otchłań zamknął i zapieczętował przez grozę swego chwalebnego imienia, którego lękają się wszyscy, i drżą przed mocą Twoją. Nie do zniesienia jest gniew Twój straszliwy na grzeszników, niezmierzone zaś i niepojęte miłosierdzie, według Twej obietnicy. Ty bowiem jesteś Panem, najwyższym ponad całą ziemią, cierpliwym, wielce miłosiernym i bolejącym nad ludzką złością.

Panie, w dobroci swojej obiecałeś grzesznikom łaskę nawrócenia i odpuszczenie grzechów. Ty, Boże sprawiedliwych, nie nakazałeś pokuty sprawiedliwym: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi, oni bowiem nie zgrzeszyli przeciw Tobie. Moje zaś nieprawości mnogie są, ponieważ więcej grzechów popełniłem niż jest piasku nad morskim brzegiem.*) Kark zgiąłem w żelaznych kajdanach i nie ma dla mnie wytchnienia, gdyż wzbudziłem Twój gniew zapalczywy i to, co złe jest przed Tobą, zrobiłem, popełniając obrzydliwości i obrażając Ciebie wielce.

A teraz zginam kolana mego serca, prosząc, Panie, o dobroć Twoją. Zgrzeszyłem, Panie, zgrzeszyłem, i uznaję moją nieprawość. Błagam Cię, Panie, odpuść mi, odpuść mi, nie zgub mnie wraz z moimi nieprawościami, nie skazuj mnie na wieczne nieszczęścia. Ty zbawisz mnie, niegodnego, według Twego wielkiego miłosierdzia. A ja będę Cię zawsze chwalił, przez wszystkie dni mego życia, gdyż Ciebie chwalą wszystkie moce niebieskie, i Tobie chwała na wieki wieków. Amen.
______________________________
*) Niektóre rękopisy dodają tutaj: Nie jestem godny patrzeć na wysokie niebo z powodu licznych nieprawości moich. Ten fragment pojawia się w responsorium do pierwszej lekcji w 14. niedzielę zwykłą.

sobota, 13 lutego 2010

Niech Twoja Matka wstawia się za nami

W rubrykach mszału katedry w Salisbury – czyli tzw. mszału Sarum, najpopularniejszego rytu w późnośredniowiecznej Anglii – czytamy, że w ostatnią sobotę przed Wielkim Postem należy sprawować wspomnienie błogosławionej Maryi, Matki Pana. (Jeśli, oczywiście, nie wypada jakieś święto.)

Innymi słowy, według rytu Sarum, należy odprawić w tę sobotę mszę o Najświętszej Dziewicy. Nie umiem powiedzieć, czy to był zwyczaj lokalny, czy powszechny w całej Europie, kiedy dokładnie powstał i jak długo był zachowywany.

Ale pamiętam, że ks. Twardowski zawsze odprawiał mszę o Matce Bożej w sobotę przed Popielcem.

wtorek, 9 lutego 2010

‘Alleluja i do przodu’ w ojczyźnie przodków

Miałem zamiar napisać o przebiegłym moim pomyśle stworzenia anonimowego blogu, na którym mógłbym opisywać różne osoby. Podpisywałbym się pseudonimem, najlepiej po gocku, bo łacina i greka zbyt powszechnie są znane, i mogliby państwo nie domyślać się, że to ja piszę. Ale moje plany na przyszłość nie są wystarczająco ciekawe, aby je opisywać, zatem będzie o Wyspach Brytyjskich i misjach rzymskich.

Nie wiemy dokładnie, jak wyglądała liturgia w klasztorach, w których mieszkał Beda, aczkolwiek uważna lektura jego pism pozwala odtworzyć ogólny zarys np. ‘lekcjonarza’ mszalnego. Kiedyś postaram się o tym napisać. Tym razem chcę przywołać fragment z Historii Bedy, opis przybycia Augustyna i jego towarzyszy (nie mylić z Augustynem, biskupem Hippony), wysłanych z Rzymu przez papieża Grzegorza w 597 roku.

Czytamy, że król Kentu, Ethelbert, przyjął misjonarzy, aczkolwiek nie kwapił się do przyjęcia głoszonej przez nich wiary. Dał im jednak, opowiada Beda, dom w Canterbury, zapewnił im wyżywienia i pozwolił głosić Ewangelię. Beda tak opisuje wejście biskupa Augustyna i jego towarzyszy do miasta:

Powiadają, że, kiedy zbliżali się do miasta, zgodnie ze zwyczajem nieśli krzyż święty i wizerunek (ikonę) wielkiego Króla i Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Jednym głosem śpiewali też tę litanię (prośbę): Błagamy Cię, Panie, przez Twe miłosierdzie, oddal gniew Twój i zapalczywość Twoją od tego miasta, i od świętego domu Twego, bośmy zgrzeszyli. Alleluja.

Zgrzeszyliśmy – alleluja. Zaskakujące może się to wydawać z punktu widzenia późniejszej i współczesnej liturgii, która unika alleluja przy tekstach pokutnych, czy też nie wyrażających w pełni radości (widać to np. w antyfonach oficjum czytań okresu wielkanocnego). A jednak Augustynowi i jego towarzyszom to nie przeszkadzało. Wszak głosili potęgę wielkiego Króla, Zwycięzcy grzechu i śmierci.

To jeden z niewielu przykładów liturgicznego tekstu, jaki znajdujemy w pismach Bedy, wraz z opisem jego zastosowania. Procesja z ikonami znana była w Rzymie – kilka stuleci po Augustynie w wigilię Zaśnięcia i Wniebowzięcia świętej Maryi taka procesja się odbywała, wiemy o tym dzięki pieśni, ułożonej na tę okazję (prawdopodobnie) w 996 roku, którą śpiewała... Schola Graeca.

poniedziałek, 8 lutego 2010

Święci zapoznani, święci nieznani (iv)

W szkole, którą założył w Canterbury, uczono łaciny i greki, rzymskiego prawa, metryki (czyli sztuki pisania wierszy), komputystyki (czyli obliczeń potrzebnych do ustalania daty Wielkanocy), muzyki i – powiedzielibyśmy dzisiaj – biblistyki. A wszystko to w 7. wieku.

Szkołę założył biskup Canterbury, Teodor, nazywany też  Teodorem z Tarsu.  (Czyli mamy przynajmniej dwóch świętych z tego miasta.) Był greckim mnichem, wykształconym w Antiochii i Konstantynopolu, który mieszkał w Rzymie. Wysłano go do Anglii w miejsce Wigharda, który do Rzymu przybył po biskupie święcenia, ale, niestety, zeszedł był z tego świata w Wiecznym Mieście. Teodor miał 65 lat, kiedy wyświęcono go na subdiakona – w ten sposób rozpoczął, przed wyjazdem do Anglii, swój cykl święceń, aby do Canterbury mógł już przybyć, w 669 roku, jako biskup.

W 672 zwołał pierwszy, w dziejach tamtejszego Kościoła, synod. Starał się pogodzić istniejące w angielskim Kościele rozmaite nurty, także liturgiczne. Trzeba bowiem pamiętać, że Kościół na Wyspach tworzony był przez celtyckich misjonarzy z Irlandii, i przez papieskich wysłanników z Rzymu. Do tego doszły jeszcze wpływy galijskie, wskutek kontaktów z tamtejszymi biskupami i mnichami. Różnice dawały o sobie znać na różnych płaszczyznach. Np. Irlandczycy świętowali Wielkanoc w innym czasie niż Kościół rzymski, w inny sposób strzygli tonsurę... Teodorowi zależało na zjednoczeniu powierzonego mu Kościoła, i trudno się dziwić, że promował zwyczaje rzymskie.

Teodor był też wspaniałym egzegetą (jak niewielu na Zachodzie w tamtych czasach, czytał Nowy Testament w oryginale), niektóre z jego dzieł zachowały się do naszych czasów.

Odszedł do Pana 19 IX 690. Pochowano go w Canterbury; można powiedzieć, że jest świętym lokalnym, nie odbierał nigdy czci w całym Kościele. Niemniej jednak, był ważną postacią w dziejach Kościoła angielskiego.

Sola, sola, sola

I nie chodzi o rybę.

Była już sola fide, sola Scriptura, a w dzisiejszej kolekcie mamy sola spe. Na której to nadziei się, dosłownie, opieramy, jako Boża rodzina.

Byłem dziś na mszy, na której czytanie ogłoszeń trwało tyle, ile modlitwa eucharystyczna. Ale nie ma się co dziwić, kiedy pomyśli się o proboszczu tejże parafii...

niedziela, 7 lutego 2010

I po psalmie

Kolekta, odmawiana po psalmie 141 (140), czyli pierwszym psalmie dzisiejszych nieszporów, w dwóch wersjach. Przekład na żywo, więc mało zręczny.

Africana series

Niech się wzniesie, Panie, przed obliczem Twoim nasza modlitwa jak kadzidło, i niech zstąpi na nas Twoje miłosierdzie; strzeż nas od wszelkich pułapek, z których wyniknąć może nieprawość; wszystkim udziel swej pociechy, wszystkimi kieruj, wszystkim nam daj doświadczyć Twego przebaczenia.

Romana series

Postaw, Panie, straż przy naszych ustach, abyśmy nie mówili próżnych rzeczy, ale, skarciwszy nas w Twoim miłosierdziu, strzeż nas od wszelkich pułapek niegodziwości.

Mowa jest złotem, a milczenie srebrem

W tekstach papieskich celebracji, przy nieszporach, które Benedykt XVI sprawuje o wiele częściej niż jego poprzednik, po psalmie czy też kantyku nowotestamentalnym można przeczytać: Pausa di silenzio per la preghiera personale, chwila milczenia na osobistą modlitwę.

Na czym ma polegać chwila milczenia w liturgii? Jak ją wymierzyć? Chwila bowiem dla każdego może trwać inaczej.*) Pięć sekund, osiem, trzydzieści, czterdzieści dwie sekundy, minuta? Mierzyć na oko czy z zegarkiem w ręku? Czy może liczyć w tym czasie do dziesięciu i wstecz? Przekonałem się, że przy liturgii godzin sprawowanej we wspólnocie, długość chwili milczenia między czytaniem a responsorium – bo tylko na takie można liczyć w tym kraju – zależy od osoby wykonującej responsorium.

Tak samo w czasie mszy: chwila milczenia między wezwaniem do pokuty a aktem pokuty może trwać od trzech sekund do trzydziestu. I mam wrażenie, że, jeśli milczenie trwa ponad piętnaście sekund (liczę na oko), ludzie zaczynają nerwowo przestępować z nogi na nogę i rozglądać się po kościele. W końcu to dla większości z nich coś dziwnego: jest cicho, nie gra żadna muzyka, nikt nic nie mówi – zupełnie inaczej niż w domu, w pracy, w sklepie... Krępujące milczenie – kto z nas go nie doświadczył przy jakimś spotkaniu? Milczenie jest dziwne dla współczesnego człowieka, budzi lęk. Jest nienaturalne, nienormalne. Dlaczego? Dlaczego zawsze, gdzieś w tle, musi brzęczeć radio, odtwarzacz, telewizor - przy pisaniu, czytaniu, sprzątaniu – każda czynność musi być w jakiś sposób zanurzona w dźwięku... Ja tak nie potrafię: czytać czy pisać z muzyką w tle. Rozmawiać z muzyką w tle. Albo się mówi, albo się słucha, albo się czyta... Chociaż, oczywiście, to zajmuje więcej czasu, którego, podobno, jest coraz mniej.

Milczenie w liturgii to kradzież cennego czasu. Dlaczego nikt za taką nie uzna nadmiernie długiego kazania czy idiotyzmów, którymi z radością karmią nas niektórzy księża na początku i na końcu mszy? Albo pieśń za pieśnią w czasie Komunii i po niej także, kiedy tak bardzo chce się chwili ciszy – właśnie na osobistą modlitwę...

A sama chwila to taka mała pożyczka od Germanów.
________________________
*) Ponoć minutę inaczej się mierzy w zależności od tego, po której stronie drzwi do toalety się człowiek znajduje.

piątek, 5 lutego 2010

Papież powiedział

W czasie nieszporów w bazylice św. Pawła za Murami, 25 stycznia tego roku:

Są także inne płaszczyzny, na których musimy odtąd dawać wspólne świadectwo: ochrona Stworzenia, rozpowszechnianie troski o wspólne dobro i pokój, obrona centralnej pozycji osoby ludzkiej, oddanie się walce z trudnościami naszych czasów, takimi jak głód, ubóstwo, brak wykształcenia i niesprawiedliwy podział dóbr.

Stworzenie zapisano wielką literą w tekście oryginalnym.

czwartek, 4 lutego 2010

Co zostało po Henryku Tudorze

Można zobaczyć tutaj.

Lustereczko, powiedz przecie...

Lubię dobrze zjeść. Wygląd mój kiedyś temu przeczył, i ówczesny mój lekarz wpadał w przerażenie, kiedy mówiłem, że ważę 54 kg (przy wzroście 178 cm). Niestety, to już przeszłość.

A zastanawiać się zacząłem nad jedzeniem w czasie zajęć z dominikańskimi nowicjuszami. Z moich wieloletnich już doświadczeń z drogimi młodymi dominikanami (jak się do nich kiedyś zwracał zaproszony przeze mnie dr Jerzy Mańkowski) wynika, że są wiecznie głodni. (A przecież nie są hobbitami, do żywienia których – jak wiadomo – potrzeba dużej ilości paszy.) Ciasto znika w ciągu kilku minut, ciastka trochę dłużej. Pamiętam, z jakim zapałem bracia zabierali ciasta po biesiadzie na Piwnej, po Akatyście w 2004 roku. Nie piszę tego z dezaprobatą, wręcz przeciwnie, z dużą sympatią, i to w pierwotnym znaczeniu tego greckiego słowa.

Bogu dzięki, rzadko było mi dane spożywać (czyli, w języku świeckim, jeść) śniadania w dominikańskich refektarzach, ale pozostało po nich wspomnienie mikroskopijnych wręcz ilości pożywienia, w stosunku do znacznej liczby braci. Z obiadami bywało lepiej, pod warunkiem, że był to piątek. Z dominikańską kolacją kojarzy mi się tylko kasza gryczana, która, jak kiedyś słyszałem w telewizji, była słynną ambrozją olimpijskich bogów. (Biedni, że też im się nie znudziła nieśmiertelność!) Moje doświadczenia refektarzowe są zatem dosyć skromne i mało reprezentatywne, niemniej jednak, wrażenie niedożywienia braci pozostaje. A za tydzień Tłusty Czwartek...

[Tu następuje przerwa, związana z udziałem w proteście przeciw usunięciu katedry paleografii w King’s College. Dużo szumu się zrobiło, i e-maile krążą wciąż i krążą, podpisy są zbierane pod petycją – już prawie dwa tysiące.]

Wracając do naszych baranków: popatrzyłem w lustro, i przyjrzałem się badawczo własnej twarzy. Nie dlatego, że zaczyna być na niej widoczne to, iż lubię dobrze zjeść. Nie, dlatego, że bracia wciąż się skarżą, iż pan się z nami nie śmieje, pan się złości, że my się śmiejemy, i mamy wyrzuty sumienia. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć wobec Boga i Jego aniołów, że ani razu nie złościłem się na braci z nowicjatu, których uczę. Uczenie ich jest jedną z niewielu radości, jakich doświadczam w tym życiu, i jestem za to wdzięczny naszemu Panu. A że się nie śmieję... No cóż, nie jestem Kasią Pakosińską, i nie umiem się tak pięknie śmiać, za to zdarzyło mi się kilka razy niemal zachłysnąć herbatą w czasie jakiegoś szczególnie wesołego momentu zajęć z nowicjuszami. Poza tym, może chociaż moje oczy się śmieją? Albo jest to radość franciszkańska, o której mówił mi kiedyś pewien brat mniejszy – że jest w środku, i nie widać jej na zewnątrz. W każdym razie, zapewniam uroczyście, że jestem – na swój sposób – wesoły w czasie zajęć w nowicjacie. Iż tego nie widać, wina mojej fizjonomii, pewnie operacja plastyczna by pomogła, ale mnie nie stać, musi zatem zostać tak, jak jest. Drodzy bracia (którzy raczej tych słów nie przeczytacie, chyba że ktoś wam je wydrukuje), wierzcie mi: pan się z wami cieszy, i nie złości z powodu waszego cieszenia się! Chociaż gołem okiem tego nie widać, w odróżnieniu od końcówek z dzisiejszego ćwiczenia z puzzlami.

I co im zawieźć na Tłusty Czwartek? Pączki pewnie będą w klasztorze (jeden na trzy osoby?), więc trzeba pomyśleć o czymś innym.

PS Co do tytułu tego wpisu: macocha Królewny Śnieżki to jedna z moich ulubionych postaci literackich. Śmieć się z pewnością potrafiła... I to głośno.

wtorek, 2 lutego 2010

I kto tu rządzi...

Święto Ofiarowania Pańskiego, czy raczej – Przedstawienia Pana w świątyni – w liturgii greckiej nazywa się Hypapante, Spotkaniem – Jezusa z Symeonem.

W Ewangelii według św. Łukasza czytamy, że Symeon wziął małego Jezusa na ręce. Antyfona, związana z dzisiejszym świętem, głosi: Senex puerum portabat, Puer autem senem regebat, starzec nosił Dziecię, Dziecię zaś starcem kierowało.

W swojej pieśni, która weszła do liturgii godzin, Symeon zwraca się do Boga jako do swego Pana, prosząc o pozwolenie odejścia – jak sługa, który czeka na słowa „możesz odejść”. W greckim tekście Bóg jest nazwany despotes. W polskim języku słowo despota ma pejoratywne znaczenie, którego nie musi mieć w grece. Etymologicznie despotes oznacza pana domu (< *dems-pot-).