niedziela, 31 marca 2013

Tradycje wielkanocne

Jest zimowo, więc w Wielką Sobotę roześmiani ludzie nie snuli się po ulicach. Ale dziś na mszach tradycjom stało się zadość.

Dwie kobitki całą mszę ust nie otworzyły. Ledwo zabrzmiało Bogu niech będą dzięki, alleluja, alleluja, były już poza ławką i sunęły do wyjścia.

Inna znowu babeczka zdążyła jeszcze przed mszą (a może już w trakcie, nie pamiętam) wysłać esemes. 

Wreszcie, papieska msza w TV, nie oglądałem wprawdzie całej, ale i tak zdążyli mnie zdenerwować jezuiccy komentatorzy, skutecznie zagłuszający wszystko, jak też popisujący się swoją znajomością Pisma świętego i łaciny. Można się było np. dowiedzieć, że słowa Chrystus został ofiarowany jako nasza Pascha pochodzą z psalmu 117, a Dominum deprecemur: te rogamus, audi nos to Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Panie; z kolei Haec dies quam fecit Dominus, exsultemus et laetemur in ea miało znaczyć W tym dniu wspaniałym wszyscy się weselmy. Owszem, sens niby zachowany, ale jednak... Te słowa Oto dzień, który Pan uczynił są tak ważne, w takiej właśnie formie, jako cytat z psalmu, i będą nam towarzyszyć przez cały tydzień.

IHCOYC ANECTH

Zmartwychwstałem i ciągle jestem z Tobą, mówi Jezus do Ojca słowami psalmisty (Ps 138:18, według Psalterium Romanum z Vetus Latina; używane jako antyfona na wejście w mszy wielkanocnej). Ale może tak też powiedzieć do każdego z nas: Zmartwychwstałem i ciągle jestem z tobą.


Boże, Ty dałeś o świcie poznać radość Twego świętego zmartwychwstania, kiedy wracając z Otchłani napełniłeś weselem ziemię, którą opuściłeś w mroku, błagamy Twą niewysłowioną i wielką potęgę, abyś tak, jak wtedy udzieliłeś apostołom radości i świętego uniesienia, teraz Twój Kościół, błagający, ze wzniesionymi rękoma, o miłosierdzie napełnił blaskiem niebiańskiego światła. (kolekta do psalmu 142 [143], series Romana)

sobota, 30 marca 2013

Ludzie Wielkiej Soboty

Święta Maryja, Matka Boska, wierzyła i ufała. Czuwała. Jeśli słyszała Jezusową zapowiedź zmartwychwstania, to o niej pamiętała, bo wiemy z Ewangelii, że zachowywała w swym sercu wszystko, co dotyczyło Jezusa. Jeśli jej nie znała, to wierzyła i ufała, że dzieje się wola Boża, nawet jeśli jej nie rozumiała. Wciąż była Służebnicą Pańską, całkowicie poddaną woli Boga.

Jan Chrzciciel poprzedził Jezusa w śmierci i zejściu do Otchłani. Wiedział, że On też tam zstąpi jako Mesjasz, zwycięzca śmierci. Widać go na ikonach Zmartwychwstania, jak wskazuje na Jezusa.

Aniołowie, którzy przed bramami Otchłani śpiewali: Unieście się, odwieczne podwoje, aby mógł wkroczyć Król chwały wiedzieli, że Jezus wyjdzie z Otchłani żywy, Bóg-Człowiek.

Maria Magdalena i inne kobiety nie pamiętały o zmartwychwstaniu, musieli im przypomnieć aniołowie, których ujrzały w grobie. Nie miały już wiary i nadziei, ale kochały Jezusa i chciały pójść do grobu namaścić powtórnie Jego ciało, oddać Mu tę ostatnią posługę. 

Nikodem i Józef z Arymatei, ukryci uczniowie, też wiary i nadziei już nie mieli, ale także, na swój sposób, kochali, i okazali Jezusowi wierność i oddanie, pomogli pogrzebać Jego ciało. Nie mieli odwagi iść za Nim, kiedy żył, ale mieli odwagę przyjść po ciało Skazańca, potępionego przez kapłanów i uczonych w Piśmie.

Apostołowie, którzy z Nim przez trzy lata chodzili, słuchali Go, słyszeli zapowiedzi zmartwychwstania, nie wierzyli, nie mieli już nadziei, sądzili, że wszystko się skończyło, jak mówili ci, którzy szli do Emaus, uciekli przed Jego męką, poza Janem, nie przyszli nawet, aby Go pogrzebać.

Wielka cisza

W Wielką Sobotę Kościół trwa przy grobie Pana, rozważając Jego Mękę i Śmierć, a także Zstąpienie do Otchłani [do świata umarłych], i oczekuje, w modlitwie i poście, Jego Zmartwychwstania. (z Mszału rzymskiego)

Nie ma mszy, nie ma Komunii, nawet dla chorych, tylko dla umierających jako wiatyk. Jedyny taki dzień w roku.

Caro mea requiescet in spe.

poniedziałek, 25 marca 2013

Odnowa liturgiczna

W 1964 wybitny teolog, uczestnik Vaticanum II, współzałożyciel – wraz z Josephem Ratzingerem – pisma Communio, Louis Bouyer, pisał:

Ilu księży nawet teraz skarży się, że reforma Wielkiego Tygodnia [chodzi o reformę Piusa XII z 1955], a zwłaszcza przywrócenie Wigilii wielkanocnej, przyniosła niewiele albo nawet wcale rzeczywistych korzyści? Jakże może być inaczej, jeśli lud chrześcijański nie poznał prawdziwego znaczenia tych najświętszych celebracji Kościoła? A jakże mógł poznać, jeśli duchowieństwo jest zupełnie obojętne, a tym samym nie ukształtowane przez ducha liturgii, i w duchowości, i w nauczaniu? Przyszłość całego ruchu liturgicznego i odnowy życia Kościoła będzie zależeć – bardziej niż od reformy rytów, jakkolwiek może być ona ważna – przede wszystkim od pełnego i rzeczywistego zrozumienia, że to duchowni muszą poznać podstawy soborowego nauczania o paschalnym misterium.

I z tymi przemyśleniami zostawiam wszystkich na Wielki i święty Tydzień.

niedziela, 24 marca 2013

Prorocy pod palmami

W Niedzielę Palmową uzupełniają się dwa proroctwa. Zachariasz mówił o Mesjaszu-Królu, przybywającym wśród radości na Syjon na osiołku (Za 9:9), i tak się stało, kiedy Mesjasz Jezus wjechał do Jerozolimy. Izajasz zaś zapowiedział, że Mesjasz-Sługa będzie policzony między nieprawych (Iz 53:12, cf. Łk 22:37, gdzie Jezus odnosi te słowa do siebie i mówi, że muszą się wypełnić), i tak się stało, gdy został skazany na śmierć i ukrzyżowany między zbrodniarzami. Dwa oblicza jednego Mesjasza, który spełnia w sobie wszystkie proroctwa, wydawałoby się, zupełnie przeciwstawne. Bóg jest Panem paradoksów.

Państwo przyszło na mszę z palmą. Palma została poświęcona, państwo dotrwało do czytania Pasji i opuściło kościół.

Pochylcie głowy na błogosławieństwo, powiedział kapłan na zakończenie mszy. Spojrzałem: prawie nikt nie pochylił.

Po drodze do domu trzeba było jakoś minąć biegaczy z maratonu. Nie każdy ma ochotę i możliwość stać pół godziny i czekać, aż przebiegną. W kilka osób zaryzykowaliśmy przejście między biegnącymi. Jeden z nich próbował mnie uderzyć w głowę.

Czy Wielki Piątek może być bez zmartwychwstania, czyli o dwóch stronach krzyża

Crucem tuam adoramus, Domine, et sanctam resurrectionem tuam laudamus et glorificamus: ecce enim propter lignum venit gaudium in universo mundo.

Tę antyfonę śpiewa się w Wielki Piątek, w jutrzni i w czasie popołudniowej adoracji Krzyża. Wielbimy krzyż Twój, Panie, chwalimy i wysławiamy Twoje święte zmartwychwstanie: oto bowiem poprzez drzewo [krzyża] przyszła radość na całym świecie.

Obok krzyża – narzędzia męki i śmierci Pańskiej – stoi zmartwychwstanie. Bez niego krzyż nie miałby sensu. Gdyby nie było krzyża i śmierci, nie byłoby też zmartwychwstania. Połączone są ściśle. Na ikonach Zmartwychwstania Chrystus, zstępujący w głębiny Otchłani, świata umarłych, aby wybawić Adama i Ewę, często trzyma też krzyż: bardzo wyraźne połączenie śmierci i zmartwychwstania.


W 6. wieku Wenancjusz Fortunatus, jeden z bliższych mi poetów łacińskich, pisał o krzyżu jako nie tylko znaku męki, ale także zwycięstwa. Nazwał krzyż królewskim sztandarem, takim, jaki niesiono przy armii ruszającej do boju. Sławił krzyż ozdobiony królewską purpurą, jaśniejący blaskiem. Ten sam obraz pojawia się w poemacie nieznanego nam z imienia staroangielskiego poety, który w swej nocnej wizji ujrzał krzyż jednocześnie zbroczony krwią i ozdobiony złotem oraz drogimi kamieniami, crux gemmata, adorowany przez aniołów.


Krzyż ma dwie strony: cierpienia i radości, śmierci i życia, upokorzenia i wywyższenia, wzgardy i chwały. Już dzisiejsza kolekta, z Niedzieli Palmowej, która jest też Niedzielą Męki Pańskiej, o tym mówi: patientiae documenta, resurrectionis consortia.


sobota, 23 marca 2013

Wielki Czwartek bez krzyża?

Nos autem gloriari oportet in cruce Domini nostri Iesu Christi, in quo est salus, vita et resurrectio nostra, per quem salvati et liberati sumus.

Tak zaczyna się msza Wieczerzy Pańskiej: Trzeba, abyśmy chlubili się krzyżem naszego Pana, Jezusa Chrystusa, w Nim jest zbawienie, życie i zmartwychwstanie nasze, przez Niego zostaliśmy zbawieni i wybawieni.

To nie przypadek, że ta msza, na której wspominamy ustanowienie Eucharystii, kiedy, jak uważali syryjscy Ojcowie Kościoła, zaczyna się męka Pańska, właśnie taki słowami, taką antyfoną na wejście się zaczyna.

W wielu kościołach jednak rozpoczyna się mszę Wieczerzy Pańskiej radosnymi śpiewami, jak np. Ludu kapłański lub Mądrość stół zastawiła obficie (nie pamiętam, czy takie dokładnie są słowa, znaleźć pewnie można w jakimś śpiewniku). Uważam, że to nieporozumienie. Tak, msza Wielkiego Czwartku jest w pewien sposób radosna: kwiaty na ołtarzu, białe szaty liturgiczne, Chwała na wysokości z biciem dzwonów... Ale te właśnie radosne dzwony nagle milkną, milkną organy, bo ustanowienie Eucharystii, chociaż jest radością dla Kościoła, który się Eucharystią żywi, jest też, jak napisałem wyżej, początkiem męki Chrystusa. Wziął chleb i łamał, zaczął w ten sposób swoją zbawczą mękę.

W niektórych kościołach na wejście śpiewa się Krzyżu Chrystusa, bądźże pochwalony. Pieśń w pewnym stopniu odpowiada mszalnej antyfonie na wejście. Ale znam kościoły, w których ta pieśń była śpiewana, lecz już nie jest: była po prostu, ze wszystkimi swoimi zwrotkami, za krótka na całą, uroczystą procesję wejścia. Szkoda. Zastanawiam się jednak, czy nie można by śpiewać, na rozpoczęcie mszy Wieczerzy Pańskiej, innej pieśni o krzyżu Pańskim: Krzyżu święty nad wszystko czy Króla wznoszą się znamiona. Obie pieśni są tłumaczeniami starożytnych hymnów Wenancjusza Fortunata, hymnów wciąż używanych w liturgii godzin. Bardzo odpowiadają treści mszy wielkoczwartkowej. Owszem, śpiewa się je w Wielki Piątek przy adoracji Krzyża, ale może właśnie ich śpiew w Wielki Czwartek pokazałby wyraźnie powiązanie Eucharystii z ofiarą Krzyża. W Pasji Mela Gibsona jest to pięknie pokazane: kiedy Jezus jest obnażany z szat i przybijany do krzyża, Jan Apostoł, który na to patrzy, przypomina sobie momenty Ostatniej Wieczerzy, widzi oczami duszy (a my wraz z nim), jak Jezus bierze chleb, odwija zakrywającą go serwetę, łamie i podaje uczniom. W greckim tekście Ewangelii czytamy: To jest moje ciało wydawane za was... To jest kielich (...) za was wylewany (Łk 22:19.20).

piątek, 22 marca 2013

Byłem w więzieniu

Papieska msza Wieczerzy Pańskiej, w Wielki Czwartek, będzie sprawowana w więzieniu Casal del Marmo. Wielki Czwartek, przykazanie miłości, słowa Pana w dzień Sądu: Byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie... To, niewątpliwie, ważne, ale Wielki Czwartek to także ustanowienie Eucharystii, przeniesienie Jej do ołtarza adoracji, szczególny obrzęd, powiązany mocno z liturgią świętego Triduum, z Wielkim Piątkiem, z pustką Wielkiej Soboty. Trochę dziwna ta decyzja papieża, bez wyczucia liturgicznego. Może bardziej wyraźnym znakiem miłości bliźniego byłaby msza w dzień Wielkanocy sprawowana w więzieniu czy w domu dla bezdomnych, a po niej wspólny posiłek. W Warszawie kiedyś tak świętowano Wielkanoc w jadłodajni dla ubogich przy Dworcu Centralnym (może wciąż się tak świętuje, nie wiem, czy wciąż istnieje ten domek, w którym siostry z różnych zgromadzeń wydawały jedzenie).

środa, 20 marca 2013

Potoki śniegu

Rzeka Gaur wpływa do Loch Rannoch. Jej gaelicka nazwa to Gamhair, a znaczy zimowy potok. Porządnie wzbiera na wiosnę, kiedy topnieją śniegi. Podobny obraz znajdujemy w Iliadzie, Homer pisze o potokach, wezbranych wodą z roztopów, które toczą swe fale z gór, i porównuje do takiego potoku np. Ajasa, ruszającego do boju (11:492nn). Ale chyba na takie potoki przyjdzie nam jeszcze poczekać. Szkoda tylko, że śnieg tak szybko staje się brudny.

PS Horacy też pisał o rzekach, z brzegów występujących na wiosnę, kiedy śniegi znikają, ale Horacego nie lubię.

wtorek, 19 marca 2013

Modlitwa, chleb i św. Józef

Nie miałem swojego kandydata na papieża, z dwóch powodów. Po pierwsze, nie znam zbyt dobrze kardynałów. Po drugie – i najważniejsze – uważam, że niesłychaną arogancją jest modlić się do Pana, aby papieżem został ten lub tamten, dyktować Mu niejako, kogo powinien wybrać, bo jest, według nas, najlepszym kandydatem. Samuelowi nigdy nie przyszłoby na myśl, że Bóg wybrał Dawida, a nie któregoś z jego braci: sam Pan musiał go upomnieć, że patrzy inaczej niż człowiek (1 Sm 16:7). Modliłem się po prostu o wybór papieża, o to, aby kardynałowie jak najlepiej otworzyli się na tchnienie Ducha Świętego i usłyszeli, czyje imię On wypowiada. Wierzę, że tak się stało. Wierzę, że Bóg kieruje swoim Kościołem i nigdy go nie opuszcza, nawet wtedy, kiedy ludzie sądzą, że Kościół zatonie, że już się kończy, że upada. Gdybym tak myślał, okazałbym brak wiary i stawiał granice Bożej wszechmocy i Bożemu działaniu.

Po mszy rozpoczynającej posługę Piotrową papieża Franciszka można, czy nawet trzeba powiedzieć, że to nie jest papież-liturgista, papież-rubrycysta. Nie umie lub nie lubi śpiewać. (Jeśli nie umie, to jest na tyle rozsądny, żeby nie udawać, że umie, co się często księżom zdarza.) Można czepiać się lub boleć nad brakiem pewnych gestów, które dla żyjących liturgią są naturalne jak oddychanie – skłony, rozłożenie rąk, etc. Można się zastanawiać nad wyjątkową skromnością szat liturgicznych, nad Ewangelią tylko po grecku (ale powtórzę tu moje ceterum censeo: chrześcijanin grekę znać powinien, to część jego dziedzictwa), włączeniem w liturgię mszy obrzędów nałożenia paliusza i pierścienia. Niezbyt zrozumiałe te decyzje papieskie dotyczące liturgii. Nie będę wchodził w szczegóły, z pewnością zrobili to już z jadowitą radością 'jedyni prawdziwi' liturgiści, dokładnie omawiając wszystkie minusy dzisiejszej liturgii. Ale czy to znaczy, że Franciszek jest złym papieżem, że Bóg się pomylił, wskazując na niego? Jest ceremoniarz, ku któremu papież się zwracał, który papieżem „kierował”, i to jest ważne: jest ktoś, kto czuwa. A czy ktoś zauważył, jak długo papież trzymał w górze Hostię po Przeistoczeniu, i jak ją adorował? Jak głęboko się pochylił wcześniej, przy słowach Przyjmij nas, Panie, stojących przed Tobą w duchu pokory i z sercem skruszonym? Jak patrzył na Jezusa pod postaciami chleba i wina, kiedy się modlił Panie Jezu Chryste, Ty powiedziałeś swoim Apostołom: Pokój wam zostawiam? Tak samo patrzył mój śp. proboszcz: mówił te słowa wprost do Jezusa, realnie obecnego na ołtarzu. Czy ktoś zauważył, jak po mszy papież podszedł do figury Matki Boskiej (która o wiele lepiej wygląda na zewnątrz niż w środku bazyliki) i na zakończenie Salve, Regina, jej dotknął? Jak zatapiał się w modlitwie w czasie mszy? Jak modlił się bez pośpiechu?

Co Franciszek da Kościołowi, czy raczej: co Bóg da Kościołowi przez Franciszka – nie wiem. Ale jako katolik wierzę, że da Kościołowi to, co jest mu potrzebne teraz. Ten chleb powszedni, chleb na ten właśnie dzień, który Ojciec z niebios daje swoim dzieciom zawsze, kiedy Go proszą. A ci, którzy znają Ewangelię i starają się nią żyć, proszą po prostu o chleb, nie dyktując Bogu, jaki to ma być chleb.

Dziś jest dzień św. Józefa. Chór śpiewał na Komunię: Józefie, synu Dawidów, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki, z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Duch Święty wciąż w Kościele działa, jeśli w to nie wierzę, to czy jestem wciąż członkiem Kościoła? A jeśli wierzę, to przyjmę to, co Duch Święty daje Kościołowi, tak jak Józef przyjął świętą Dziewicę i Dziecko, poczęte z tchnienia Ducha Świętego. Inaczej to małżeństwo wyglądało niż Józef planował, ale nie uciekł, przyjął to, co Bóg dał, w pokorze i z miłością. Trzeba go naśladować.

I pamiętać też trzeba, jak to zrobił w homilii papież Franciszek, że dziś także imieniny papieża-emeryta. Modlić się za nich obu, tak różnych, a połączonych Pańskim wyborem.

PS Komentarz jezuitów w telewizji jak zawsze tragiczny i uniemożliwiający jakiekolwiek skupienie.

Dla zawiedzionych konklawe

Dla tych, których kandydaci nie przeszli (czasami mimo gorącej za nich modlitwy), którzy się rozczarowali wyborem papieża, bo nie poszedł po ich myśli, dla tych, którym papież z różnych względów nie odpowiada, a spodziewali się inaczej:

Jest wśród was ktoś, kogo syn poprosi o chleb: czy da mu kamień? Albo poprosi o rybę: czy da mu węża? Jeśli więc wy, chociaż jesteście źli, umiecie dawać waszym dzieciom dobre dary, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebiosach, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą! (Mt 7:9-11)

Ojciec niebieski da nam chleb, chociaż nie zawsze jest to taki rodzaj chleba, o jakim myśleliśmy. Możemy dostać np. chleb żytni, chociaż marzyliśmy o pszennym. Ale zawsze chleb dostaniemy, słowom Ewangelii zaprzeczyć nie można.

Kiedy zabrakło wina na weselu w Kanie, święta Dziewica powiedziała tylko: Wina nie mają. Nie mówiła: Daj im wino takiego a takiego gatunku. Jej modlitwa była prosta: Wina nie mają. A Ty wiesz najlepiej, jakie im dać. A psalmista śpiewa: Pan spełnia pragnienia tych, którzy się Go boją, którzy odczuwają bojaźń Bożą (Ps 145 [144]:19).

Bóg daje, od nas zależy, czy umiemy przyjąć to, co daje, nawet jeśli nie wygląda to dokładnie jak to, o co prosiliśmy. (I nie jest to łatwe, mogę dodać z własnego doświadczenia.)

niedziela, 17 marca 2013

Formatio perpetua

Zrozumiałość nie oznacza banalności, gdyż wielkie teksty liturgii – nawet jeśli wypowiadane są, Bogu dzięki, w językach ojczystych – niełatwo zrozumieć. Wymagają ustawicznego kształcenia chrześcijanina, aby wzrastał i coraz bardziej wchodził w głębię tajemnicy i dzięki temu mógł zrozumieć. Także Słowo Boże – jeśli pomyśleć dzień po dniu o czytaniach ze Starego Testamentu, z Listów św. Pawła, Ewangelii: któż może powiedzieć, że od razu je rozumie, jedynie dlatego, że są one w języku ojczystym? Tylko stała formacja serca i umysłu może faktycznie spowodować zrozumienie i uczestnictwo, które jest czymś więcej niż tylko działaniem zewnętrznym – które jest wejściem osoby, mojego ja w komunię Kościoła, a tym samym w komunię z Chrystusem. (Benedykt XVI na spotkaniu z duchowieństwem diecezji rzymskiej, 14.02.2013)

Stała formacja, ciągłe słuchanie i czytanie na nowo. Spróbować w czasie mszy skupić się na słowach modlitwy, niech to będzie np. modlitwa po Komunii: co ona mówi, co zawiera, w jaki sposób odzwierciedla ten dzień, ten okres, współgra z czytaniami może albo homilią... Skupić się np. na psalmie śpiewanym między czytaniami: powtarzamy refren, jaką myśl on wyraża na ten dzień, na ten okres liturgiczny... I tak po kawałku, po kawałku, przez całe życie.

sobota, 16 marca 2013

Kontakty ze stworzeniem

Jak można przeczytać na watykańskich stronach internetowych, papież Franciszek, wyjaśniając, dlaczego wybrał to właśnie imię, imię świętego z Asyżu, wspomniał też o stworzeniu: św. Franciszek jako człowiek, który kocha stworzenie i się nim opiekuje. I papież dodał: W obecnych dniach nie mamy zbyt dobrych relacji ze stworzeniem, prawda?

Pisałem już w dniu wyboru, że to imię może wskazywać na kontynuację pewnych myśli papieża-emeryta, Benedykta, właśnie tych dotyczących stworzenia. Być może tak będzie.

Ucz się języków, miły chłopczyku

Biskupie zawołanie papieża Franciszka: Miserando atque eligendo. Spotkałem się z tłumaczeniem: lichy lecz wybrany (z taką interpunkcją), do tego ma to być, jak mi powiedziano, tłumaczenie pochodzące z kręgów tzw. tradycjonalistów, a więc ludzi do łaciny przywiązanych. Tylko że to nie jest tłumaczenie.

Miserando atque eligendo: litując się i wybierając, przez ulitowanie się i wybranie, tak to należy przetłumaczyć; obie formy to gerundium, rzeczownik czasownikowy. Jest to cytat z jednej z homilii do Ewangelii św. Bedy Czcigodnego, która, jeśli się nie mylę, pojawia się w brewiarzu w dzień św. Mateusza Apostoła, 21. września. Cytuję z pamięci: Vidit ergo Iesus publicanum, et quia miserando vidit atque eligendo, ait illi: Sequere me. Co znaczy: Jezus zatem zobaczył celnika (dokładniej: poborcę podatkowego), a ponieważ zobaczył go litując się nad nim i wybierając go, rzekł do niego: Pójdź za Mną.

Spojrzał na niego, czyli na Mateusza, litując się nad nim i jednocześnie wybierając go, tak przetłumaczyłbym, żeby było 'ładnie' po polsku. Z lichością nie ma to nic wspólnego.

piątek, 15 marca 2013

Repudiare

Czyli bojkotowanie mediów, za wyjątkiem niedzielnego Angelus i mszy na rozpoczęcie pontyfikatu we wtorek. Zamknąć się na wszystkie sensacje i sensacyjki, afery, domysły, przecieki i głupoty, mnożące się wokół nowego papieża, jego wyboru i Kościoła w ogóle. Niech sobie żyją własnym (pseudo)życiem.

czwartek, 14 marca 2013

Dziennikarze to mają pomysły

Pałasiński dodał, że „to niespodzianka”. Jorge Bergoglio był na ostatnim konklawe osobą, która dostała najwięcej głosów po Benedykcie XVI, można przeczytać tutaj

Ludzie, na litość Boską, skąd wy możecie wiedzieć, ile kto dostał głosów na konklawe, skoro kardynałowie i wszyscy posługujący przy konklawe pod groźbą kar kościelnych są zobowiązani do zachowania całkowitej tajemnicy, a kartki do głosowania są palone? Zupełny idiotyzm, popisywać się nieistniejącą wiedzą i gonić za sensacją. Jeśli już mowa o przeciekach, to może warto podać ich źródło: kto, co i kiedy powiedział. Chyba że owym źródłem jest palec...

Widać media miały swoje własne konklawe.

środa, 13 marca 2013

Pan wskazał

Mamy nowego papieża, Franciszka! Serdecznego i pokornego, pomodlił się z wiernymi za papieża emeryta, Benedykta XVI, poprosił o modlitwę za siebie przed udzieleniem błogosławieństwa. Trochę poplątał łacinę, ale przed samym gestem udzielenia błogosławieństwa głęboko się pochylił, i znaki krzyża uczynił wyraźne.

Jeśli imię przybrał od św. Franciszka z Asyżu, to można by mówić o pewnej kontynuacji dzieła Benedykta XVI, o którym kard. Schönborn kiedyś powiedział, że jest znawcą i miłośnikiem tradycji franciszkańskiej, i który tak wiele uwagi poświęcał całemu Bożemu stworzeniu, z miłością o nim mówiąc.

Jednego tylko potrzeba

W konklawe chodzi właściwie o jedno: żeby kardynałowie otworzyli się na Ducha Świętego, usłyszeli Go, pozwolili Mu swobodnie tchnąć między nimi. Ich wolność spotyka się z Jego wolą.

wtorek, 12 marca 2013

Nieścisłość

Według konstytucji apostolskiej Universi Dominici gregis, kardynałowie mają śpiewać hymn do Ducha Świętego, Veni, Creator, w czasie drogi z Kaplicy Paulińskiej do Kaplicy Sykstyńskiej (nr 50).

Według zaś liturgicznego De ingressu in conclave et de iure iurando, w czasie drogi z jednej kaplicy do drugiej śpiewa się litanię do Wszystkich Świętych (tak też było przed konklawe w 2005 roku), a Veni, Creator śpiewa się dopiero po zakończeniu procesji, już w Kaplicy Sykstyńskiej, po zajęciu miejsc przez kardynałów elektorów.

Kopciuszek była Celtem

(z celtyckiego miejsca pochówku w pobliżu Hochdorfu)

poniedziałek, 11 marca 2013

Kowal contra bogowie

Każdy jest kowalem własnego losu, mówią naiwni. Ale żelazo i ogień od kowala nie zależą, nie ma on nad nimi pełnej władzy.

Grecy byli mądrzejsi, mówili bowiem, że nawet bogowie nie walczą z przeznaczeniem.

niedziela, 10 marca 2013

piątek, 8 marca 2013

Misteria modlitwy

Jedną z zasług pontyfikatu Benedykta XVI jest zwrócenie uwagi na modlitwę. Temat niby oczywisty, ale jakże rzadko można o modlitwie usłyszeć w kazaniach.

Św. Augustyn pisał, że Chrystus modli się w nas, czyli w Kościele, jako nasza Głowa. Modli się za nas, jako nasz Kapłan, jak to wyjaśnia List do Hebrajczyków. My zaś modlimy się do Niego jako do naszego Boga.

Św. Cyprian dał niezwykle wartościowy komentarz do Ojcze nasz.

Tertulian pisał, że modlą się i aniołowie, i – rozwijając myśl psalmisty (cf. Ps 104:21.27) – całe stworzenie: ptaki wzbijają się w niebo i rozkładają skrzydła jak do modlitwy, bydło i dzikie zwierzęta spoglądają ku niebu i w sobie właściwy sposób wzdychają ku Bogu.

A my?

środa, 6 marca 2013

Orędowniku niebieski

Wiedziałem, że mam 8. tom. Byłem pewny, w końcu czytałem artykuł w nim zawarty, o gockich neologizmach. Nie mogłem jednak książki nigdzie znaleźć, od kilkunastu tygodni. Szukałem, przestawałem szukać, znowu szukałem, i tak dalej. Wczoraj, późno wieczorem, w końcu znalazłem.

Święty Antoni Padewski,
orędowniku niebieski,
znalazła się zguba moja,
niech się zwiększy chwała twoja!

wtorek, 5 marca 2013

Trunki w kąpieli

Wśród nowicjuszy zawsze znajdą się tacy, którzy chlubnie wstępują w ślady Juliana Tuwima, tworząc polskie odpowiedniki łacińskich zdań. I tak, przy czytaniu oryginalnego dialogu z 10. wieku, o przygotowywaniu sobotniej kąpieli w klasztorze, napotkaliśmy takie polecenie westiariusza, skierowane do łaziebnych: Accipite truncos! Owe trunci niezbędne były do przygotowania ciepłej kąpieli; można sobie, jeśli ktoś ciekaw, sprawdzić w słowniku, co to takiego (aczkolwiek hasła trunci w słowniku nie znajdzie, ale to już osobna sprawa, można sobie jednak z tym poradzić przy odrobinie dobrej woli). I tłumaczenie żartobliwe, nazwijmy je może na przyszłość żart-przekładem: Weźcie ze sobą trunki!

W końcu zdarza się, że ludzie szampan piją w wannie.

Można też było pójść w kierunku angielskich skojarzeń i przetłumaczyć: Weźcie ze sobą kąpielówki. Ale to byłoby banalne, nieprawdaż?

poniedziałek, 4 marca 2013

Magister specjalista

Kiedy studiowałem, śmieszyła nas zawsze pieczątka sekretarki naszego instytutu: magister specjalista. Później się dowiedzieliśmy, że nie jest to jakieś wyjątkowe określenie, przez nią wybrane w manii wielkości, ale zwykły tytuł, z jakim można się spotkać.

W każdym razie, chodzi mi o specjalistów. Teraz, kiedy nie ma papieża, jeszcze więcej pojawia się specjalistów od Kościoła, którzy o Kościele mają nikłe pojęcie. (Nie będę pokazywał palcami, wystarczy o 19.30 włączyć telewizor.) Zawsze wydawało mi się, że, aby się na czymś znać, trzeba tym żyć, na co dzień, a i w nocy także. Tymczasem o Kościele najwięcej mają do powiedzenia ci, którzy od środka zupełnie go nie znają, za to potrzebują sensacyjnych wiadomości lub możliwości wyrażenia swojej krytyki, albo też mają, w swojej opinii, najlepsze pomysły na reformę Kościoła.

Nolite conformari huic saeculo (Rz 12:2), czytamy dziś w nieszporach. A hoc saeculum, nic nie wiedząc o listach św. Pawła, uważa, że Kościół jak najbardziej powinien się doń upodobnić.

Opowiastki dla dzieci

Siedząc nad wegańskim posiłkiem, zastanawialiśmy się, z moją przyjaciółką Moveną, dlaczego w dzieciństwie katowano nas opowieściami o Jankach, Antkach (i ich nieszczęsnych siostrach) i Anielkach. Przymusowo trzeba było czytać w szkole takie nowelki, ponure i okrutne. Być może była to część owej 19-wiecznej ciężkiej literackiej chmury, która wisi, jak mówiła francuska mediewistka Regine Pernoud, nad europejską myślą, być może założenia systemowe poprzedniej epoki, która zajmowała się, jakże miłosiernie, ludzką nędzą i biedą.

Teraz dzieci katuje się innymi opowiastkami. Np. o piracie, Janku Pistolecie, o Antku, przyjacielu wampirka (czy jest tam jakaś nieszczęsna siostra, nie wiem), o Anielce, w którą wstąpił diabeł. Te opowiastki są kolorowe i, jak można przeczytać w recenzjach, życiowe i dowcipne. Te 19-wieczne też były życiowe, ale chyba niezbyt dowcipne.

No cóż, czasy się zmieniają, dziecięce (rodzicielskie?) gusta także.

Na szczęście zostają kochane Muminki, Piaskoludek, Biały Kret, Kret i Szczurek spod szumiących wierzb...

sobota, 2 marca 2013

Parasolem moim jest Pan

Wczoraj, w pierwszym dniu sede vacante, kiedy na internetowych stronach Watykanu pojawił się znak tego okresu, czyli parasol nad kluczami Piotrowymi, w nieszporach śpiewaliśmy: Dominus custodit te, Dominus umbraculum tuum (Ps 121 [120]:5). Otóż jedno ze znaczeń słowa umbraculum to parasol. Parasol, czyli coś, co ma chronić od słońca (włoskie parasole, od łacińskiego parare, tu w znaczeniu zabezpieczyć, chronić przed czymś; i sole, z łacińskiego sol, czyli słońce). Tak samo umbraculum, jak i umbrella, od umbra, czyli cień: coś, co daje ochronę przed słońcem. Łatwiej zrozumieć ową ochronę przed słońcem, jeśli pomyślimy o krajach Południa i o Bliskim Wschodzie: w Biblii czasami mówi się o ochronie przed palącym słońcem, przed upałem, jak czytamy chociażby w następnym wersie przywołanego już psalmu: w dzień nie porazi cię słońce; czy jeszcze np. Iz 4:5-6; Iz 25:4; Oz 14:8.