piątek, 28 listopada 2008

Ostatni tydzień roku

„Dies irae” kojarzy się głównie z „Requiem” Mozarta (gdzie, nota bene, muzyka doskonale pasuje do słów tej sekwencji), i z modlitwą za zmarłych. Tymczasem jest to tekst odnoszący się par excellance do Dnia sądu, do „owego Dnia”, o którym tak często mówili prorocy, Dnia, którego także wszyscy oczekujemy – aż zaświta w naszych sercach, jak pisze Piotr Apostoł.

Lubię „Dies irae”, lubię ten ostatni tydzień roku, kiedy sekwencja ta pojawia się jako hymn w Boskim oficjum. Bo pamiętając o miłosierdziu naszego Pana, pamiętać też trzeba o Jego sądzie, o nieuniknionym sądzie, o dniu ostatnim, który „solvet saeclum in favilla”, w popioły obróci cały nasz świat: niebo i ziemię, i wszystkie „elementy” (cf. 2 P 3:10). Ufność nasza i nadzieja jest w miłosierdziu Pana, spes mea apud eum, jak mówi Psalmista (Ps 39:8). Ale sąd naszego Pana nadejdzie, jest jak najbardziej realny, chociaż nie wszyscy w to wierzą (por. 2 P 3:3-7). I ten sąd powinien w nas budzić trwogę, świętą trwogę:

Quantus tremor est futurus,
Quando iudex est venturus,
Cuncta stricte discussurus!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz