Z powodu złego samopoczucia poszedłem na mszę do parafii, bo bliżej i mniej wysiłku. Niestety, trafiłem na mszę odprawianą przez śmierdziela. Były więc wszystkie jego jakże błyskotliwe dodatki do tekstów mszalnych, od których robi mi się niedobrze; na początku mszy wprowadzenie odczytane z jakichś pomocy duszpasterskich. Ale clou programu było w czasie dialogu przed prefacją: zamiast rozłożyć i podnosić ręce, śmierdziel wertował mszał. A przecież wystarczy przed mszą zajrzeć do mszału, zaznaczyć sobie prefację, którą chce się odmawiać... ale cóż, pewnie się księdzu wydaje, że skoro już od tylu lat jest księdzem i odprawia mszę codziennie, to ze wszystkim sobie poradzi. Jak widać, nie ze wszystkim. I na zakończenie V Modlitwa Eucharystyczna, bez własnej prefacji. Co za ignorancja.
Uważam, że msza przez śmierdziela jest sprawowana niegodnie.
Przepraszam Cię, ale nie rozumiem ani nie godzę się na to, że drugiego człowieka nazywasz publicznie "śmierdzielem". To niegodne. Pan Jezus na pewno tak na niego nie mówi, tak o nim nie myśli
OdpowiedzUsuńRozumiem, ale ja go inaczej nazwać nie potrafię. Mogę co najwyżej poddać jego imię i nazwisko.
UsuńByć może dzięki twoim modlitwom spojrzałem dziś na Ś. ze współczuciem i pewną sympatią. Niech Bóg mu błogosławi.
Usuń