Rozmawiając wczoraj z moim angielskim przyjacielem uświadomiłem sobie, że księża chodzący po kolędzie są jak wampiry: nie wejdą do domu, jeśli ich nie zaprosisz. Za to wampiry nie biorą koperty.
Rozumiem, że dobry koncept wart jest dla niektórych blogeri więcej niż tynfa, ale jednak obydwojgu Państwu szczerze współczuję, od ponad 20 lat przyjmuje księży po kolędzie i tylko raz udało mi się jednemu wręczyć kopertę, w której było 50 zł – i jeszcze dostałam obietnicę odprawienia mszy świętej we wskazanej przeze mnie intencji.
To po prostu jest tak, że są księża i księża. Trafiłem w swoim kilkudziesięcioletnim życiu na wspaniałych księży, ale też i na bardzo złych i niegodziwych. Byłem świadkiem odmowy odprawienia mszy, bo "ofiara" była zbyt mała ("co łaska, ale nie mniej niż x zł). Natomiast we wpisie chodziło mi o to, że ksiądz sam się do nikogo nie pcha (nie powinien), trzeba (można) go zaprosić.
:) ciekawe czy by weszli, gdyby ich zaprosić, ale na progu położyć czosnek :))))
OdpowiedzUsuńJa na jutro planuję zupę czosnkową
UsuńRozumiem, że dobry koncept wart jest dla niektórych blogeri więcej niż tynfa, ale jednak obydwojgu Państwu szczerze współczuję, od ponad 20 lat przyjmuje księży po kolędzie i tylko raz udało mi się jednemu wręczyć kopertę, w której było 50 zł – i jeszcze dostałam obietnicę odprawienia mszy świętej we wskazanej przeze mnie intencji.
OdpowiedzUsuńTo po prostu jest tak, że są księża i księża. Trafiłem w swoim kilkudziesięcioletnim życiu na wspaniałych księży, ale też i na bardzo złych i niegodziwych. Byłem świadkiem odmowy odprawienia mszy, bo "ofiara" była zbyt mała ("co łaska, ale nie mniej niż x zł). Natomiast we wpisie chodziło mi o to, że ksiądz sam się do nikogo nie pcha (nie powinien), trzeba (można) go zaprosić.
Usuń