piątek, 8 listopada 2013

Nie ma to jak dobry humor

Wizyta u dermatologa. Przebieg: 1. Wejście do gabinetu. Gabinet składa się z trzech części. Pierwsza najmniejsza, z biurkiem i komputerem. Pusta. Na lewo drzwi, za którymi widać ciemne pomieszczenie, też puste. Na prawo drzwi, za nimi pomieszczenie, w którym widać biurko, łóżko, szafki. Przy biurku siedzą dwie kobiety. 2. Pokazanie pacjentowi jego miejsca. Wszedłem do pomieszczenia, w którym siedzą kobiety. Patrzą na mnie zdziwione i wyraźnie rozbawione. Ale proszę tam usiąść, mówi jedna z nich. Cofam się do pierwszego pomieszczenia, słyszę, jak kobieta mówi: Ale mi się chce śmiać. Słychać śmiech. 3. Oglądanie pacjenta. Kobiety przychodzą do pierwszego pomieszczenia. Okazuje się, że nie ma mojej karty, chociaż w rejestracji zapewniono mnie, że jest w gabinecie. Na szczęście jestem w komputerze, więc pozwolono mi zostać. Słucham, o co chodzi, pyta lekarka. Mówię o zmianie na skórze. Ale proszę pokazać. Ponieważ zmiana jest umiejscowiona na tułowiu, muszę się rozebrać, zatem mówię o tym lekarce. To proszę się rozebrać. Nie ma parawanu, nie przechodzimy do drugiego pomieszczenia, które zdaje się być przystosowane do badań i zabiegów. Rozbieram się zatem przy biurku, na wprost drzwi wejściowych. 4. Sukces. Dowiaduję się, że to włókniak, nic groźnego, raczej problem estetyczny. Można usunąć, ale odpłatnie, za 120 zł, na tzw. wizycie komercyjnej. Do widzenia.

Nie wiem, czy zdobędę się na wizytę komercyjną u tej samej lekarki i jej pomocnicy. Może się okazać, że zabieg też będzie przy biurku wykonywany, przy salwach śmiechu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz