W
czasie mszy można dowiedzieć się wielu rzeczy. Ot, chociażby
można wzbogacić swoją wiedzę biblijną. Dziś usłyszałem, że w
Jerozolimie panował król Sedes, a Jezus nazwał swoim ojcem i matką
tych, którzy zachowują Jego naukę. Po co ja tracę czas na
czytanie Pisma, skoro mam wszystko podane jak na tacy w czasie
niedzielnej mszy?
Ale
nie o sedesach będzie, chociaż temat to językowo ciekawy dla
znających łacinę. Dziś, za dwie i pół godziny, chłopcy z nowicjatu składają pierwsze
śluby zakonne. Tobiasz, Rafał, Szymon, Mateusz, Krystian, Michał,
Grzegorz, Gaweł, Tomek, Adam. Trzeba się za nich modlić. Można
modlić się o wytrwałość, o dary Ducha Świętego, Jego światło
i miłość, o Boże błogosławieństwo, o opiekę Matki Boskiej,
św. Dominika i patronów. Pomyślałem jednak, w drodze do kościoła,
że najprościej i najlepiej powiedzieć Bogu: Śluby składają.
Tylko tyle, nic więcej. On będzie wiedział, co zrobić. To
modlitwa na wzór błogosławionej Maryi, która w Kanie Galilejskiej
powiedziała tylko: Wina nie mają. Przedstawić Bogu prośbę jak
najprościej, bez sugestii, co ma zrobić.
To
był ciekawy nowicjat: tak, ciekawy, zadający dużo pytań, bardzo
różnorodnych. Nie na wszystkie umiałem odpowiedzieć. Czy pan wie,
dlaczego Eucharystię nazywa się „chlebem aniołów”? A jak jest
„Pod Twoją obronę” po grecku? To słowo [polskie, angielskie],
czy ono jest pokrewne z jakimś łacińskim? A wie pan, co najlepiej
pić, kiedy się dużo mówi? Etc., etc. Dużo się przy tym
nauczyłem, pewne rzeczy były dla mnie nowe, inne musiałem sprawdzać, bo nie byłem ich pewny albo ich zapomniałem.
Mam
nadzieję, że sobie poradzą w dusznym Krakowie.