sobota, 21 stycznia 2017

Flevit desolata virgo Romana

Msza w bazylice laterańskiej, na zakończenie jubileuszu 800-lecia Zakonu Kaznodziejskiego. Pod przewodnictwem papieża. Msza po włosku. Czyli zakładamy, że wśród dominikanów są tylko Włosi? Albo że wszyscy bracia kaznodzieje znają włoski? A dlaczego msza nie jest po angielsku, to język bardziej powszechny niż włoski, i z pewnością znany prawie wszystkim dominikanom?

Msza po włosku to, w tym wypadku, idiotyzm. To w końcu msza dla całego Zakonu Kaznodziejów, dla wszystkich, należących do niego, a rozproszonych po całym świecie. Naturalne się wydaje, że taką mszę, gromadzącą ludzi różnej narodowości, ze wszystkich ludów i języków, powinno się sprawować po łacinie, w oficjalnym języku Kościoła, który wyraża jedność w wierze, jedność w jej sakramentach. Tu nie chodzi o to, czy łacina jest ładna (są ładniejsze języki), święta (j.w.), tradycyjna. Tu chodzi o to, że wyraża ona jedność: oto wszyscy, chociaż mówimy różnymi językami, możemy się razem modlić. Włoski takiej właściwości nie ma, już szybciej byłby to, jak napisałem wyżej, angielski.

Ale cóż, skoro obecny papież ma kłopoty z łaciną... Ciekawe, jak stoi z angielskim.

Szkoda gadać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz