niedziela, 4 listopada 2018

Kpiny

Godło państwowe umieszczone w głównym ołtarzu, nad tabernakulum, to jakieś kpiny z liturgii.

4 komentarze:

  1. Ja nie miałbym nic przeciwko symbolom narodowych w kościołach, nawet na bardzo ważnych miejscach, gdyby były estetyczne, piękne, gdyby rzeczywiście wyrastały z wiary, z łaski, która nie niszczy, ale wynosi i uświęca naturę. Jeśli tam nie ma bizantynizmu i jeśli mam do czynienia z czymś pięknym, nie mam nic przeciw. Problem, gdy najważniejsze symbole są wykonane z tandety, kiczowate, strasznie nowoczesne, zimne i nudne jak bryły betonu.
    Panie Marcinie, myślę, że Chrystus mógłby raz jeszcze powiedzieć: Maius his videbis,
    a klasyk:
    There are more things in heaven and earth, Horatio,
    Than are dreamt of in your philosophy.

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się jednak wydaje, że na ołtarzu jest miejsce dla krzyża, ikon i świętych obrazów. Liturgia to cześć oddawana Bogu, a nie państwu.

    Kicz to osobna sprawa, dużo go we wszystkich sferach życia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chodzi mi o oddawanie czci państwu, ale przez państwo, a nawet nie tyle przez państwo, co przez ojczyznę, naród, Pokazanie, skąd czerpać siły, gdzie szukać inspiracji. Cześć w stosunku do ojczyzny, szacunek dla państwa - w porządku - ale to nie jest to samo, co oddawanie państwu czci boskiej albo nawet czci należnej świętym. To bardziej naturalny szacunek, przyrodzona miłość - zwłaszcza jeśli chodzi o ojczyznę. Wątpię, żeby ktokolwiek umieszczał symbole narodowe przy ołtarzach, nawet na retabulach, żeby oddawać państwu cześć boską albo tę, która przynależy świętym. Nikt nie modli się do Polski.
    Niestety może tak być, że to wszystko robione jest bezmyślnie, bez żadnej refleksji teologicznej, tylko na zasadzie: a, bo mamy rocznicę, to trzeba coś wystawić.
    Swoją drogą, bardzo mi dzisiaj brakuje pogłębionej refleksji patriotycznej, teologicznego spojrzenia na ojczyznę, choćby na podstawie Ksiąg Machabejskich. A to z czym mam najczęściej do czynienia to albo pompatyczny (i bardzo szkodliwy) mesjanizm, czasem sentymentalne cierpiętnictwo, niekiedy zaś lekceważenie bądź strach przed tematami związanymi z ojczyzną. Też żadnym ideałem nie są dla mnie listy pasterskie episkopatu, które starają się wszystkich zadowolić i w najgorszy możliwy sposób zabijają przez potworną nudę jakąkolwiek głębszą refleksję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Listy Episkopatu to zmora, zgadzam się. Pisane zwykle jakimś pustym językiem, wygładzonym i sztucznym.

    OdpowiedzUsuń