Kolejny nowicjat się kończy, i odchodzi w siną dal, do Krakowa. Z mojego punktu widzenia ta sina dal, bo to daleko. Mam nadzieję, że źle im tam nie będzie. I że będą mnie pamiętać, chociaż czasami.
To najlepszy nowicjat, jaki miałem. Empatyczny, żywy i żywiołowy, odważny w mówieniu, co było nie tak w zajęciach, zadający pytania bez obaw. No i ratujący mojego psa swoimi modlitwami, razem z karmelitankami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz