Pisałem już wiele razy, i powtarzać tego nie będę, że Adwent nie jest czasem tylko radosnego oczekiwania, ale oczekiwania w ogóle, w tym i przygotowawczego, pokutnego, do Narodzenia Pańskiego. Do wielkich świąt Kościół zawsze się przygotowywał przez pokutę, o czym świadczą chociażby wigilie przed największymi uroczystościami, i, kiedyś, przed świętami Apostołów. Świadczy o tym chociażby i spowiedź świąteczna, i adwentowe postanowienia, i rekolekcje. Żeby się przygotować, nie możemy tylko cieszyć się jak głupi do sera, ale podjąć jakiś wysiłek, który w Kościele nazywa się pokutą. To, że Adwent nie jest czasem tylko radosnego przygotowania, widać w jego tekstach, jeśli tylko się je dokładnie, uważnie i świadomie czyta. Proponuję spojrzeć na dzisiejszą liturgię godzin, kilka takich pokutnych śladów się znajdzie. No i fiolet szat liturgicznych: używany w Wielkim Poście, w Wielką Sobotę i w liturgii za zmarłych, fiolet nigdy nie wyraża radości, tylko smutek i pokutę. Radzę więc wszystkim, którzy beztrosko ogłaszają, że Adwent nie jest czasem pokuty (u mnie oczywiście kto inny mógł to ogłosić, jak nie szczerzący zęby proboszcz) głębiej wniknąć w liturgię, tam szukać przeżywania tego czasu... Tak, w Adwencie jest radość, ale nie tylko. Zachowajmy równowagę.
A jednak powtórzyłem. Chociaż z nowymi elementami.
A Śmierdziel znowu się zesmrodził wychodząc z konfesjonału. I chyba używa prawidłowej formuły rozgrzeszenia, z tego, co było słychać.