niedziela, 8 grudnia 2013

Koszmar gorszy niż z ulicy Wiązów

Nie mam koniaku, więc piję mocną i mocno osłodzoną herbatę*), czekam na działanie ibuprofenu, bo głowę mam jak ściśniętą żelazną obręczą. Dlaczego? Dlaczego ci idioci z polskiego Episkopatu znowu majstrują przy liturgii?

Poszedłem rano na mszę, ołtarz ustrojony był kwiatami. Trochę się zdziwiłem, ale w końcu nie jest to zakazane, chociaż tydzień temu kwiatów nie było. Czekając na mszę, spojrzałem przypadkiem na mszał, jakoś dziwnie był otwarty, bliżej końca. Dziwne, pomyślałem, przecież teksty adwentowe są na początku mszału. Coś zacząłem podejrzewać... Nie, powiedziałem sobie, to niemożliwe. Potem zacząłem myśleć, że może czas skoczył naprzód i jest 3. niedziela Adwentu, stąd kwiaty. Ale ten mszał? Może źle widzę, może on jest otwarty na obrzędach mszy, na tekstach jej rozpoczęcia, na częściach stałych. A może jestem w jakiejś alternatywnej rzeczywistości?

Zaczęła się msza, moje podejrzenia stały się rzeczywistością. Biały ornat, pieśń o Matce Boskiej. Gloria. Modlitwa z Niepokalanego Poczęcia. Czułem, że jestem w jakimś koszmarze. Może to mi się śni? Owszem, ksiądz wspomniał, że jest też 2. niedziela Adwentu, że Jan Chrzciciel się w nią pojawia w liturgii. Jakby jednak nie było, msza była z jutra, z uroczystości Niepokalanego Poczęcia, która z dnia dzisiejszego, 8. grudnia, przeniesiona została w Kościele powszechnym na 9. grudnia, aby ustąpić niedzieli adwentowej. Przecież Sobór szczególnie podkreślił znaczenie niedzieli i znaczenie okresów liturgicznych (SC 106-108)!

Zadałem sobie trud i wybrałem się raz jeszcze do kościoła, a właściwie do kościołów. We wszystkich to samo. Na biało, z uroczystości. Koszmar stawał się coraz gorszy, głowa bolała coraz bardziej.

Wróciłem do domu, włączyłem komputer, wstukałem 'Niepokalane Poczęcie zamiast 2. niedzieli Adwentu'. Wyskoczyły wyniki. Episkopat nadwiślański zwrócił się do Stolicy Apostolskiej z prośbą, aby w takich sytuacjach, kiedy 8. grudnia wypada w niedzielę, można było, zamiast 2. niedzieli Adwentu, obchodzić Niepokalane Poczęcie. Powód? Większy pożytek duchowy, większe dobro duchowe wiernych. Skąd ten pomysł? Skąd przekonanie, że taka decyzja daje wiernym większy pożytek duchowy? Mnie z pewnością nie, wręcz przeciwnie. Jestem zaszokowany, zgorszony i zbolały. Jeśli 19. marca (dzień św. Józefa) albo 25. marca (Zwiastowanie Pańskie) wypadną w niedzielę, to także zajmą miejsce niedzieli Wielkiego Postu dla większego pożytku duchowego wiernych? Jak w ogóle badacie, czcigodni biskupi, ów pożytek duchowy wiernych? Ilu wiernych? Ktoś to statystycznie bada? Dla wielu wiernych, jak sądzę, obojętne jest, czy msza jest odprawiana na biało czy na fioletowo, i jakie są czytania oraz modlitwy. Ale dla tych, którzy starają się bardziej świadomie żyć życiem Kościoła, czyli liturgią, to są ważne sprawy.

Jeśli już biskupi polscy wpadli na taki pomysł, aby wyrzucać niedzielę Adwentu, to może chociaż trzeba było zostawić swobodę wyboru formularza poszczególnym parafiom i rektoratom?

Póki co, oskarżam biskupów z kraju nad Wisłą o zmniejszenie w dniu dzisiejszym mojego pożytku duchowego i wprowadzenie poważnego zamętu do mojej duszy.

Ciekawym, czy Matka Jezusa, pokorna Służebnica Pana, cieszy się z tego, wstawiono Ją szumnie na miejsce niedzieli, dnia Zmartwychwstania. Czy Niepokalane Poczęcie przeniesione na poniedziałek nie byłoby bardziej teologiczne: Matka ustępuje Synowi, idzie za Nim, wszak stała się Jego Matką dlatego, że On Ją wcześniej wybrał i w pełni odkupił, zachowując od grzechu.

Działania liturgiczne polskich biskupów to wielka pokusa do schizmy. I zdecydowanie wielki skandal, w etymologicznym znaczeniu tego słowa.
____________________________
*) polecane w przypadku doznania poważnego szoku

11 komentarzy:

  1. Drogi Panie Marcinie. Nazywanie polskiego Episkopatu "idiotami" jest dla mnie bardzo bolesne, pomimo, iż zapewne słowo to zostało napisane pod wpływem owej mocnej herbaty i mocnych bodźców emocjonalnych. To jednak nie zwalnia z ogromnej odpowiedzialności za słowo, które wypowiadamy p u b l i c z n i e! Słowo, które tworzy rzeczywistość (dobrą bądź złą). Dlatego w poczuciu chrześcijańskiej miłości musiałem na to zwrócić Panu uwagę. Pragnę mocno podkreślić, że polscy biskupi: 1) Uzasadnili swoją inicjatywę, która niekoniecznie musi każdego satysfakcjonować; 2) Stolica Apostolska, zapewne po dogłębnym zbadaniu tej sprawy, nie bezpodstawnie wydała pozwolenie na to, o czym Pan tyle pisze. Są to dwa wystarczające uzasadnienia, dla których każdy wierny powinien zaakceptować (nie koniecznie musi się z tym wewnętrznie zgadzać) taki przypadek. Skoro nie ma Pan aż tyle zaufania do polskich biskupów, to proponuję zaufać chociażby Stolicy Apostolskiej. Ostatecznie zaproponowałbym ofiarowanie tego "ciosu" w jakiejś intencji. Myślę, że Matkę Boską, o Której Pan pisze, bardziej boli publiczne obrażanie biskupów, niż to, że to Ona, pokorna Służebnica Pańska, została dziś w ten sposób uczczona przez Kościół.

    OdpowiedzUsuń
  2. Idiotes - po grecku: człowiek zajmujący się tylko własnymi sprawami, ograniczony do własnych spraw, nie mający szerszego oglądu rzeczywistości. Przykro mi, ale nie zmienię mojej opinii o polskich biskupach, tym słowem wyrażonej.

    W jaki sposób biskupi uzasadnili swoją inicjatywę? Poprzez owo "dobro duchowe wiernych"? A na czym ma ono polegać, bo to bardzo niejasne pojęcie, tak samo jak np. "względy liturgiczne", które pozwalają w Wigilię wielkanocną drastycznie ograniczyć liczbę czytań. Byłbym wdzięczny, gdyby (bo 'jeśliby' nie ma chyba co się spodziewać) polscy biskupi dokładniej uzasadnili swoją decyzję, wyjaśnili, na jakiej podstawie ją podjęli. Skądś się musiała wziąć. Na jakiej podstawie biskupi decydują o dobru i pożytku duchowym tysięcy ludzi? Czy modlitwy i czytania 2. niedzieli Adwentu takiego dobra duchowego nie niosły ze sobą? W jaki sposób było mniejsze? Dlaczego tej zmiany nie zapowiedziano wiernym oficjalnie, w formie jakiegoś komunikatu z konferencji Episkopatu, odczytanego np. w listopadzie?

    Kwestia zaufania Stolicy Apostolskiej to osobna sprawa, bo chodzi o zaufanie właściwie jednej tylko kongregacji - która, oczywiście, działa z uprawnienia papieża, ale w tym wypadku data wskazuje na uprawnienia papieża Franciszka, który szczególnym miłośnikiem liturgii nie jest, za to na różne sposoby manifestuje swoją maryjność. Proszę mnie zrozumieć: nie chodzi mi o odebranie czci świętej Dziewicy, która przecież nie byłaby pozbawiona swego wielkiego święta, przeniesionego na kolejny dzień. Ale chodzi o pewną świadomość liturgiczną, życie liturgią - także w wymiarze roku liturgicznego - czego polskim biskupom zdecydowanie brakuje.

    Co zaś do bólu Matki Boskiej: pewnie boleje, że brzydko mówię o biskupach (jeden z moich uniwersyteckich mistrzów zapytał niedawno: Czy niektórzy z nich nie zdają sobie sprawy z tego, że staną kiedyś przed sądem Bożym? - dobre pytanie na Adwent!), ale pewnie też boleje, że wiele osób, nie tylko mnie, biskupi zgorszyli (po raz kolejny).

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie tylko polski episkopat. Podobno to samo miało dzisiaj miejsce we Włoszech oraz Austrii (tam jak się zdaje z racji ustawowego dnia wolnego od pracy).

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale przecież i tak była niedziela? Gdzie trzeba się przeprowadzić, żeby uniknąć takich koszmarów?

    Jeszcze wracając do komentarza Izajasza Pawła: rozmawiałem z moją przyjaciółką, ona też uważa, że "idioci", jak na język pisany, trochę za mocne. Może i tak, może ja za głęboko patrzę w korzenie słów. Ale działania polskich biskupów, te dotyczące liturgii, zbyt często stają się powodem zgorszenia. Jeśli moje nazwanie ich idiotami, budzi zgorszenie, to czy ich zachowanie i niezrozumienie liturgii nie jest większym zgorszeniem? Komu wiele dano, od tego wiele wymagać będą. Ja mam wrażenie, że dla polskich biskupów liturgia jest jakimś dodatkiem do nauczania i obchodzenia świąt narodowych. Nie jest ważne, jak i jaka msza będzie sprawowana, ważne, jakie będzie kazanie, czy będą przy nim oklaski, ważne, czy będzie wojsko, sztandary itp. Sama w sobie liturgia - to już zupełnie nieważne, przy okazji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przecież i tak była niedziela? Gdzie trzeba się przeprowadzić, żeby uniknąć takich koszmarów?.

      Najlepiej byłoby chyba zamieszkać w jakimś klasztorze.
      ----------------------

      Ale działania polskich biskupów, te dotyczące liturgii, zbyt często stają się powodem zgorszenia. Jeśli moje nazwanie ich idiotami, budzi zgorszenie, to czy ich zachowanie i niezrozumienie liturgii nie jest większym zgorszeniem?

      To niestety rzecz względna. Świadomość liturgiczna tak duchowieństwa, jak i szeregowych wiernych jest nikła. Liturgia zdaje się tu czymś przygodnym. Co więcej biskupi i księża wychowani na fali reformy posoborowej mają tendencję do traktowania liturgii niczym prowizorycznego konstruktu; którego forma stale się wykluwa, a który podporządkowany jest bieżącym potrzebom chwili.
      ----------------------

      Ja mam wrażenie, że dla polskich biskupów liturgia jest jakimś dodatkiem do nauczania i obchodzenia świąt narodowych. Nie jest ważne, jak i jaka msza będzie sprawowana, ważne, jakie będzie kazanie, czy będą przy nim oklaski, ważne, czy będzie wojsko, sztandary itp.

      Z kolei ja odnoszę wrażenie, że u wielu katolików występuje problem zaburzonych proporcji między widzialnym znakiem a niewidzialną łaską czy duchową treścią. Zabrzmi to kuriozalnie, ale może to skutek tego prymatu zewnętrzności? Skoro znaki liturgiczne przestały być czytelne, to nasza kościelność domaga się ubogacenia o znaki pozaliturgiczne, ale za to powszechnie zrozumiałe?

      Usuń
    2. Dlatego tym bardziej o świadomość liturgiczną trzeba zabiegać i walczyć.

      Co do znaków, to one są często niedostrzegane. Poproszono mnie na wiosnę, abym w zastępstwie powiedział młodzieży akademickiej przy pewnym kościele o liturgii eucharystycznej. Okazało się, że na jakieś 20 osób jedna tylko zauważyła, że kapłan umywa w czasie liturgii ręce. To, że przedtem się pochyla przy słowach z modlitwy Azariasza - niezauważone. Z jednej strony można pytać, jak robi to kapłan, czy to widać, czy jest jak błyskawica i w ciągu 6 sekund załatwia wszystko. Z drugiej - co robią wierni, którzy tego nie widzą, nie wiedzą, że coś takiego w ogóle ma miejsce.

      Usuń
  5. Dziękuję Panu za odpowiedź :-) Odniosę się tylko do jednej kwestii. Użycie słowa "idioci", dla większości jest tożsame z pewną formą obrażania kogoś. Dla mnie, osoby konsekrowanej (franciszkanin), nie posiadającej na tyle wiedzy z zakresu filologii klasycznej, by automatycznie "wejść" w źródłosłów tego słowa, używanie tego słowa wzgl. kogokolwiek jest obraźliwe. Tutaj mamy na dodatek osoby duchowne, którym, mimo ich ewentualnych błędów, winniśmy szczególny szacunek. I stąd moja reakcja. A pozostałe kwestie pozostawiam na tym poziomie dyskusji - ostatecznie "poszło" o jedno ;-) Inną sprawą, wcale nie mniejszą, jest kwestia intencji, które Pan miał oczywiście dobre, tylko, jak to Pan pisze, zbyt głęboko patrzy w korzenie słów. Dziękuję za pouczającą i miłą wymianę poglądów. A tak na marginesie, powinniśmy się wiele modlić za tych, którym więcej dano - oni dalej pozostają tymi samymi osobami, tylko z większą odpowiedzialnością. A modlitwa ma to do siebie, że podparta wiarą dokonuje tego, o co się prosi i jednocześnie oddziałuje na modlącego udzielając mu łask. I to jest piękne w modlitwie, jest czymś najpiękniejszym, co możemy dać drugiemu człowiekowi, którego mamy kochać jak siebie samego Sam tego doświadczam i zapewne także Pan :-) Życzę - po franciszkańsku - pokoju i dobra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewątpliwie należy się za nich modlić, ale tylko prorocy wiedzieliby, kiedy Bóg wysłucha tej modlitwy, póki co, czarno to widzę. (Co z tej modlitwy nie zwalnia.) Ale i płakać nad nimi trzeba.

      Usuń
    2. PS Mnie, w pewnym sensie, wychowali franciszkanie, bo parafia była u franciszkanów reformatów. W każdy poniedziałek, po mszy wieczornej, było nabożeństwo w kaplicy św. Franciszka: Naznaczyłeś, Panie, sługę swego Franciszka - Znakami odkupienia naszego. Przy ucałowaniu relikwii śpiewano pieśń "Witaj, Ojcze ukochany, co serafów zdobisz chór".

      Usuń
  6. Ja wierzę, bardzo mocno, że każda modlitwa, każda prośba, która ma przynieść dobro człowiekowi, zostaje wysłuchana - jednak jak i kiedy, to już wie tylko Bóg. Inna kwestia, kiedy prosimy o coś, co ostatecznie może nam przynieść szkodę. Wystarczy tylko (lub aż) wierzyć i kochać, kochać, kochać... nawet, jeśli przychodzi nam zmierzyć się z sytuacją, kiedy mamy modlić się i prosić za tymi, którzy w naszej opinii czynią coś złego... Ostatecznie dojrzewamy ciągle do pełni miłości. Nie, ja myślę, że powinniśmy patrzeć na to z ogromną wiarą i nadzieją, że nasza miłość w formie modlitwy uczyni cuda - to nauka, zachęta i nakaz Jezusa, abyśmy się wzajemnie miłowali. I choć to najtrudniejsza nauka, choć niby taka prosta, to uważam, że przewodzić nam powinna wiara w to, że modlitwa uczyni cuda. Płakać nad nimi? Dorze, zgadzam się, ale tylko wtedy, kiedy sami zapłaczemy najpierw nad sobą, w tej kolejności - bez żadnych aluzji, podaję tylko pewien "schemat", jak ja to widzę. Powiem Panu, że nie wiedziałem o Pana "korzeniach" franciszkańskich :-) Gdyby pójść dalej w dedukcji można by stwierdzić, że w takim razie franciszkanie zaszczepili w Panu to umiłowanie liturgii. Gdybym pobłądził, to proszę mnie poprawić :-) Ta pieśń jest śpiewana do dnia dzisiejszego, ale w czwartki, przy nabożeństwie do św. Franciszka. Cieszy mnie to, że (dobrze?) wspomina Pan Braci Mniejszych :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. O, to ciekawe, u nas św. Franciszek był zawsze w poniedziałki, we wtorki św. Antoni, patron kościoła.

    Tak, liturgia od franciszkanów, a dokładniej od św. o. Czesława, który był przez długie lata proboszczem, i przez wiele lat służyłem mu do mszy. Święcenia przyjął w 1942 roku, i bardzo dbał o liturgię, nawet o takie drobiazgi, jak welon na kielichu ładnie ułożony. Niektórzy się z niego śmiali, że wydłuża msze, czasami ponad godzinę, a on po prostu robił wszystko dokładnie i bez pośpiechu. Nie wiem, jak jest teraz, wtedy humerały ojcowie zakładali na kaptur (najpierw kaptur na głowę, na to humerał, i kaptur z głowy dopiero po założeniu ornatu). Matka jednego z ojców uszyła humerały bardzo ozdobne, z haftami itp., widocznymi na kapturze. Ojciec bardzo je lubił. Pamiętam, jak miałem jakieś 6 czy 7 lat, był Wielki Piątek, siedziałem w pierwszej ławce i dokładnie, z bliska widziałem wszystkie obrzędy, ojciec wtedy odprawiał liturgię. Bardzo to na mnie podziałało, wieki temu. Pracował w kurii metropolitalnej, a kiedy przeszedł na emeryturę, przeniesiono go do Krakowa, i tam zmarł.

    OdpowiedzUsuń