sobota, 7 grudnia 2013

W nim i poza nim

Przeczytałem właśnie Ruiny Orsona Scotta Carda (i czekam na poprzedzającego je Tropiciela: od końca zacząłem czytać) i zastanawiam się nad manipulowaniem czasem, którą to zdolność posiadają główni bohaterowie. Nie tyle podróż w czasie, co manipulowanie czasem, przenoszenie się czasie, zwalnianie, przyśpieszanie, ukrywanie się. Czym jest, tak naprawdę, czas?

Bardzo lubię ironiczne podejście do czasu, a dokładniej – do swojego wieku, Beaty Tyszkiewicz. Zapytana, czy jest „ikoną”, odpowiada: Byłabym tym chętniej, gdyby namalował mnie Andrzej Rublow. Niestety, wbrew niektórym doniesieniom, nie urodziłam się w czternastym wieku. Kiedyś też tłumaczyła, że nie pamięta 19. wieku, bo aż tak dawno się nie urodziła; kiedy indziej znowu, że o przedwojennych balach nic nie wie, bo niemowląt na takowe nie zabierano.

Po drugiej stronie lustra trzeba biec prędzej i prędzej, żeby pozostać w tym samym miejscu. Aby się przemieścić, przenieść w inne miejsce, trzeba biec dwa razy szybciej, tłumaczy Alicji Czerwona Królowa. (Nawiasem mówiąc, od niedawna mamy przekład Alicji w Krainie Czarów na średnioangielski.) W gruncie rzeczy, lustro pozwala dostrzec, jak czas płynie, nawet takie zwykłe, niekoniecznie magiczne, jak w Lothlórien.

Ostatecznie, wobec czasu jesteśmy zawsze jak Bilbo, który, zastanawiając się nad zagadką Golluma, dotyczącą właśnie czasu, zaczął wołać w panice, kiedy czas na odpowiedź mijał: Czas, czas! Zawsze mamy go za mało, boimy się go, bo nad nim nie panujemy, wymyka się nam, jest zagadką. Może stać się przerażeniem. Poza czasem jest tylko jedno wielkie Teraz-i-Zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz