poniedziałek, 27 marca 2017

Demony i filolodzy

Czytam powtórnie wspomnienia prof. Lidii Winniczuk. Opisuje, bardzo ciekawie, swoje lata szkolne i studenckie. Po raz kolejny zastanawiam się, dlaczego Anna Świderkówna opowiadała, że Winniczuk nie cierpiała jej, wręcz nienawidziła, już od czasów, kiedy Świderkówna była studentką. Co więcej, z lubością opowiadała, jaka nieszczęśliwa była Winniczuk, egzaminując ją z Ajschylosa. Ale wiem od innych moich wykładowców, że Winniczuk była doskonałym filologiem, i, co może nawet ważniejsze, wspaniałym pedagogiem. Owszem, krążą też opowieści, że była nieszczęśliwie zakochana w prof. Kumanieckim, i to wpływało na pewne jej działania, ale on był tak przystojny, że kochały się w nim wszystkie chyba współpracownice i studentki. Zresztą, czy złą rzeczą jest kochać?

Nie znałem prof. Winniczuk, była już na emeryturze, kiedy zaczynałem studia. Czy rzeczywiście była takim demonem, jak ją przedstawiała Świderkówna? W miarę upływu czasu od śmierci tej ostatniej zaczynam coraz bardziej wątpić. Prof. Świderkówna bardzo często przedstawiała się jako ofiara niechęci czy wręcz nienawiści ze strony innych profesorów, czy to Bieżuńskiej-Małowist, czy Taubenschlaga, czy nawet Jurewicza. Obraz pt. „Ja jestem święta i niewinna, a oni źli i chcą mnie zniszczyć” nie jest zbyt wiarygodny. Sam wprawdzie doświadczyłem wielkiej nieżyczliwości, a może nawet silnej niechęci, ze strony dwóch profesorów – w przypadku jednego z nich chyba wiem, dlaczego, co do drugiego, wychwalanego przez wszystkich pod niebiosa, nie wiem, bo nawet mnie nie znał – ale to raptem dwa przypadki, czy nawet jeden – ten drugi profesor to był ledwie epizod – a nie cała seria, cały tłum złych i niegodziwych wrogów, którzy bez powodu nienawidzą. Jakiś powód zawsze jest, i zwykle się okazuje, że dana osoba wcale taka niewinna nie jest. Sama Świderkówna bardzo źle się wyrażała o Szelestównie (sam byłem świadkiem), ale jaka historia za tym stoi, nie mam pojęcia. Równie niepochlebnie mówiła też o Cytowskiej i Niemirskiej-Pliszczyńskiej. Może projektowała na innych własną agresję?

Ale to takie tylko przemyślenia, jak było naprawdę, nie dowiemy się, bo wszyscy zainteresowani już nie żyją. Co ciekawe, większość opowieści prof. Świderkówny dotyczyło osób, które już nie żyły, jednostronność więc była zapewniona (jej opinia była jedyną słuszną?).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz