Ciekawe, czy ktoś pamięta, w dobie telefonów komórkowych, że kiedyś rozmowę międzymiastową trzeba było specjalnie zamawiać, a w jej trakcie włączała się telefonistka i pytała: Mówi się? Nie, proszę pani, krzyczy się.
Bernard z Clairvaux... Związany w hymnie dzisiejszym i kolekcie ze światłem, oświecony blaskiem wiekuistego Słowa. Kiedyś, za sprawą Mertona, bardzo mnie interesowali cystersi. Życie w ich klasztorze wydawało mi się ideałem.
Pamiętam. I że chodziło się na pocztę, żeby wejść do kabiny telefonicznej z napisem "międzymiastowe". I że w zasadzie dzwoniło się jak ktoś umarł.
OdpowiedzUsuńTak, pamiętam i to. Chociaż raczej nie dzwoniłam, chyba, nie pamiętam jednak. Raz musiałam zadzwonić gdy zdarzyło się, że latałam na szybowcu i wylądowałam daleko za lotniskiem na łące między krowami. Musiałam zadzwonić aby po mnie przyjechali. Tylko zadzwoniłam od leśniczego miejscowego. Też trzeba było zapłacić jak na poczcie. A owszem u mnie jak nikogo z ludzi nie ma - mówi się - do kotów, ptaszków drzewek i do siebie :D
OdpowiedzUsuń