Szczerzący zęby proboszcz donosi, że udało mu się pozyskać piuskę papieża Franciszka. OK. I że będzie ona wystawiana w prezbiterium w czasie wieczornej mszy, Drogi krzyżowej i Gorzkich żali. I to już nie jest OK. Ma ona być pomostem między kościołem a polikliniką Gemelli. I to wszystko to jest bałwochwalstwo. Przy ołtarzu można wystawiać co najwyżej relikwie świętych, jak to zresztą robią w dzień św. Antoniego, patrona parafii. Papież, póki co, oficjalnie do grona świętych nie należy, i w opinii świętości nie żyje, a jego piuska nie jest żadną relikwią. W jaki sposób ma ona wzmacniać modlitwę, tego nie wiem; jak moja przyjaciółka skomentowała, to jakaś magia. Cała sprawa, nawet jeśli stała się w dobrej wierze, to jakieś wielkie i przykre nieporozumienie. Histeryczne na dodatek.
A co mają zrobić kościoły, którym papieskiej piuski nie uda się pozyskać? Starać się o papieskie majtki?
Majtek (mam nadzieję) jest trochę więcej niż piusek, więc kto wie, kto wie.
OdpowiedzUsuń