Czyli marzec. Długi, dłużący się, duszący Wielkim Postem i oschłością, szary, ni to zima, ni to wiosna, jeść nie ma co... Aczkolwiek pierwszy dzień tego miesiąca daje radość, bo to dzień św. Dawida z Walii, który kiedyś bardzo mi pomógł w sprawie urzędowej, i to 14. urodziny Huana, który jest wielką moją miłością i radością. Ale od jutra... Ech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz