sobota, 31 października 2009

Najpotężniejsza ze wszystkich litanii

Oglądałem kiedyś film fantasy, w którym trzy siostry, czarodziejki, walczyły z potężnym demonem. Aby go pokonać, ułożyły zaklęcie, w którym wzywały po imieniu swe poprzedniczki – przodków po kądzieli – i ich moc. Dopiero w ten sposób zebrana magiczna moc całego rodu była zdolna pokonać demona.

W litanii do Wszystkich Świętych wzywamy naszych poprzedników na drodze do Pana, a są oni także naszą rodziną. Prawdziwą rodziną jest bowiem Kościół, wspólnota braci i sióstr Jezusa: On sam to ogłosił (Mk 3:34-35). (Kiedyś, robiąc korektę „Teofila”, czytałem tekst hiszpańskiego dominikanina, o rodzinie w rozumieniu Jezusa, rodzinie Jego wyznawców, całkowicie niezależnej od wszelkich klanowych i rodowych ludzkich zobowiązań. Autor stawiał śmiałe tezy o zagubieniu tego rozumienia rodziny już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, powrotu do rodowego wzorca, z pomniejszeniem roli prawdziwej rodziny, jakiej pragnął Jezus, a jaką jest Kościół. Tekst nie ukazał się w „Teofilu”, ponoć redakcja uznała go za zbyt śmiały i obrazoburczy.) Wzywamy naszych braci, wzywamy nasze siostry, wzywamy całą ich moc, którą cieszą się z woli Pana. Jak mówił Benedykt XVI w dniu inauguracji swojego pontyfikatu: Wy wszyscy, drodzy przyjaciele, właśnie wzywaliście cały zastęp świętych, wielkie imiona historii kontaktów Boga z ludźmi. Wszyscy święci Boga są tu, aby mnie chronić, aby mnie podtrzymywać, aby mnie nieść.

W czasie inauguracji pontyfikatu śpiewano wprawdzie nie litanię do Wszystkich Świętych, ale Laudes Regiae, w których wzywa się świętych, aby wspomagali święty Kościół i papieża. Benedykt XVI nawiązał jednak do litanii, śpiewanej w czasie pogrzebowych uroczystości Jana Pawła II, i w czasie procesji kardynałów na konklawe. Ci, którzy wierzą – mówił papież – nigdy nie są sami, ani w życiu, ani w śmierci. W tamtym momencie [chodziło o pogrzeb poprzedniego papieża] mogliśmy wzywać świętych wszystkich wieków, jego przyjaciół, jego braci i siostry w wierze, wiedząc, że utworzą oni żyjącą procesję, towarzyszącą mu w drodze do przyszłego świata, do chwały Boga. Nie darmo Brandstaetter, pisząc o śmierci Jana XXIII, pisał o szumie apostolskich szat, o Apostołach, nachylających się z niebios nad umierającym papieżem. To właśnie była procesja świętych.

Kościół śpiewa tę starożytną litanię, której początki giną w mroku stuleci, w szczególnych sytuacjach, wtedy, kiedy potrzeba mu szczególnie mocy z wysoka. Wiedzą to dobrze ci, którzy w czasie święceń czy ślubów wieczystych słyszeli ją nad sobą, i czuli, jak staje za nimi cały, potężny zastęp świętych. Potężniejsi są niż całe piekło, bo ich moc jest z Pana. Bo są Kościołem, a Pan obiecał Piotrowi, że bramy Szeolu, bramy świata podziemnego, bramy śmierci, nigdy nie przemogą Kościoła (Mt 16:18). Ta litania, te imiona świętych, są tego dowodem.

Sami jesteśmy za słabi do walki, ale kiedy wezwiemy całą moc naszego rodu – Kościoła – możemy pokonać wszelkie zło. Święci stoją za nami, aby nas wspierać, dzielą się z nami swą siłą.

Panie, błagamy, poucz w duchowy sposób swój lud; Ty pozwalasz nam rozpoczynać już uroczystość Wszystkich Świętych, spraw, abyśmy dzięki ich trosce byli Tobie oddani, a dzięki ich obronie bezpieczni. (dawna modlitwa z I nieszporów uroczystości Wszystkich Świętych)

A teraz żegnam czytelników. Z powodów osobistych znikam z blogów na jakiś czas. Pewnie do nowego roku. Namarie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz