piątek, 30 kwietnia 2010

I: yyyy!

Pani Grauerowa, która uczyła nas muzyki, dając znak do rozpoczęcia śpiewu, mówiła: Trzy-cztery-yyy! Śmieszyło nas owo końcowe yyy, bo naturalne się nam wydawało w tym miejscu iii: Trzy-cztery-iii... zaczynamy!

Zauważyłem, że niektórzy księża od pewnego czasu mówią mysterium miast misterium. I bardzo mi się to podoba. Nie tylko dlatego, że takie brzmienie jest bliższe oryginału: słowo jest pochodzenia greckiego, musterion, gdzie ‘u’ brzmi mniej więcej jak niemieckie ‘ü’, bliżej naszego ‘y’ niż ‘i’. Taka wymowa pokazuje też, jak sądzę, że ci księża – a są to naprawdę mądrzy kapłani – świadomi są, iż słowo jest właściwie nieprzetłumaczalne. Spolszczone jako misterium brzmi już zwyczajnie, zdaje się wręcz wyświechtane. Można niby przełożyć je na tajemnica, ale czy to dokładnie to samo? Mówimy: tajemnica wiary, ale mówimy też: ten prezent to tajemnica, ta wiadomość to tajemnica. Słowo nie niesie w sobie tylko religijnej treści, i też brzmi zwyczajnie. A tu chodzi o coś więcej, o coś, czego jednym słowem wypowiedzieć się nie da. O podkreślenie, że mamy do czynienia z Tajemnicą inną niż wszystkie, większą od wszystkich.

To prawda, że greckie musterion mogło mieć takie same, niekoniecznie religijne, znaczenia, jak nasza tajemnica. Aby jednak zaznaczyć, że w pewnych przypadkach mówimy o tajemnicy innego rodzaju, niż np. potajemne małżeństwo czy zaproszenie na urodziny, dobrze jest użyć innego słowa, i myślę, że mysterium doskonale się tutaj sprawdza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz