wtorek, 11 grudnia 2018

Roraty

Za czasów mojej młodości, roraty w kościele parafialnym odprawiane były wieczorem. Na prawdziwych, porannych roratach byłem może dwa lub trzy razy w życiu, i nie uważam, że wpływa to jakoś negatywnie na moje przygotowanie do Bożego Narodzenia. Ze względów fizjologicznych i farmakologicznych w porze roratnej jestem mało przytomny, więc niewielką bym korzyść odniósł z chociażby czytań mszalnych.

Codzienne roraty wydają mi się trochę nadużyciem, bo pozbawiają uczestników możliwości obcowania z modlitwami adwentowymi: codziennie słyszą te same modlitwy z mszy wotywnej o świętej Maryi. Codziennie też słyszą Chwała na wysokości, jakże więc potem, po adwentowym milczeniu, się nim ucieszyć w noc Narodzenia Pańskiego? Są kościoły, w których roraty odprawia się tylko trzy razy w tygodniu, i uważam, że to bardzo dobre rozwiązanie.

10 komentarzy:

  1. Popołudniowe roraty "odkryłam" dopiero po przeprowadzeniu sie po ślubie do innego miasta i był to dla mnie szok kulturowy. Zwłaszcza, ze do tego były lansowane jako msza dla dzieci i skończyło sie na unikaniu jak ognia :(. Ale od jakiegoś czasu coraz bardziej popularne u nas są te prawdziwe, o 6 rano. Już moje dzieci nie jeżdżą jak kiedyś do dominikanów (gdzie kościół pękał o tej porze w szwach), a i mnie się zdarza dotrzeć, choć 6 rano to i dla mnie zabójcza pora. Natomiast mój mąż ma to samo skojarzenie jak Ty odnośnie do powtarzalności formularza i żalu z "uciekania' modlitw adwentowych. Pewnym rozwiązaniem byłoby tu korzystanie z Mszału Maryjnego, który jest bardzo mało używany ciągle a zawiera przepiękne formularze mszalne (i to całkiem ich sporo). Oczywiście nie byłyby to formularze adwentowe ale na te wotywne msze byłyby w sam raz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znaczy tak. Zakładając, że nie ma obowiązku codziennego uczęszczania na roraty i są inne msze z normalnego formularza, problemem nie jest codzienne odprawianie rorat, a najwyżej codzienne na roraty uczęszczanie przez niektórych.

    Uczęszczających na codzienne roraty o 6.00 rano nie ma znowu tak wiele, więc skażenie tekstami wspólnymi o NMP i chwałą na wysokości tak znowu wielkie nie jest. Tym bardziej, że wielu z tych codziennych odmawia brewiarz i jakiś kontakt z kolektą z dnia ma. I tym bardziej, że o 6.05 wielu ludzi zwyczajnie nie ma pojęcia, jaka kolekta na mszy poszła :P.
    BTW są parafie, w których nie odmawia się Chwała na wysokości także na roratach.

    Dla mnie łatwiej jest wejść w rytm codziennego wstawania o 5.30 niż gdybym tak miała wstawać trzy razy w tygodniu. Ale myślę, że generalnie to kwestia miejscowej tradycji i zwykłego przyzwyczajenia. U nas od zawsze roraty były rano. Kiedy wprowadzono wieczorne (niby dla dzieci), okazało się, że nie są specjalnie frekwentowane, a przez dzieci najmniej. Więc dali spokój.

    Roraty trzy razy w tygodniu są u nas w parafiach zneonizowanych, gdzie w pozostałe trzy dni neony zbierają się kolo 6.00 na "laudesy", czyli coś jutrzniopodobnego. Nie mam pojęcia, jak u nich z frekwencją, ale na roratach w takich parafiach ludzi jest wyraźnie mniej. Można zgadywać dlaczego. Być może druga połowa jest na laudesach, a być może ludzie zwyczajnie nie mają głowy się zastanawiać, czy dziś na pewno jest wtorek (dobre pytanie o 5.30) i czy we wtorek to roraty, czy laudesy. Więc idą do kościoła dwie ulice dalej, bo tam roraty na pewno są. Albo nie idą wcale.

    A w ogóle to chyba najważniejsze w tym wszystkim, czy ludzie uczestniczą w jakiejś liturgii. Może: czy uczestniczą w mszy. Bo czy w Ostatecznym Rozrachunku będzie miało znaczenie, jaka była kolekta i czy odmawiali to "chwała"?

    W Niebie chyba nie ma takich problemów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może takie wstawanie trzy razy w tygodniu, jako trudniejsze, byłoby umartwieniem i ofiarą?

      Usuń
    2. może by i było, ale generalnie jestem zbyt leniwa na umartwienia i ofiary :P.

      Usuń
  3. U nas akurat roraty o 6 rano są popularne bardzo. Młodzi ludzie potrafią daleko jeździć... I w coraz większej liczbie parafii sie pojawiają o poranku - łącznie nieraz ze wspólnym śniadaniem po roratach :)
    Myślę, że to nie chodzi o to, że to wielki problem, a bardziej o to, że mogłoby być pełniej. To trochę tak jak z używaniem tylko jednej modlitwy eucharystycznej. Cud przeistoczenia ten sam - a jednak jest utrata jakiegoś bogactwa, które jest nam dane nie bez powodu. I o to moim zdaniem chodzi. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię takich komentarzy, na zasadzie: jeśli coś mi się nie podoba, to niech lepiej nikt tak nie ma. Roraty nie są obowiązkowe, nie są jedyną Mszą w kościele. Kto chce, chodzi, kto nie, chodzi w tygodniu. Czego tu się czepiać. Są ludzie, ja wśród nich, którzy dużo głebiej przygotowują się do Bożego Narodzenia przez roraty niż przez Msze z formularzy codziennych. Mam porównanie, bo mieszkam w kraju, gdzie nie ma rorat, bo niestety to tradycja polska i niemieckojęzyczna. Zazdroszczę tym, któzy codziennie mogą z Maryją oczekiwać Bożego Narodzenia, wgłebiać się od samego początku Adwentu w tajemnicę Bożego Wcielenia. Brak mi tego przwileju polskiego do śpiewania Gloria w Adwencie. Brak mi Godzinek o Niepokalanym Poczęciu Maryi, brak mi tego Gloria codziennego. Rozumiem, że to nie musi podobać się wszystkim, ale czy to powód, żeby nikt tego nie miał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja gdzieś napisałem, że skoro mi się nie podoba, to w ogóle powinno rorat nie być?

      Usuń
  5. Jeśli są nadużciem? Przecież nadużycia powinno się zwalczać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie napisałem, że są, tylko trochę mi się wydają, była to więc moja opinia, bynajmniej nie narzucana nikomu.

      Usuń