Zauważyłem nagle, po latach, że właściwie wszyscy moi bliscy znajomi dużo podróżują, jeżdżą po świecie tu i tam. Ja z moją stabilitas loci godną taoisty siedzę w domu i w ogóle niechętnie nawet wychodzę. Najdalej na zachodzie (a od niego zaczynam jako tolkienolog) byłem w Wells, najdalej na północy w Bewcastle, na południu w Rzymie, na wschodzie w Hajnówce. I raczej nigdy już tych rekordów nie pobiję, bo podróżować nie będę. Mogłem właściwie w tym roku pojechać do Gdańska, zapraszano mnie, ale nie lubię Huana samego zostawiać z matką, a jako że znaleziono go, kiedy na dworcu kolejowym próbował wsiąść do pociągu, wyprawa w takie miejsce mogłaby obudzić w nim traumę, a na to nigdy bym nie pozwolił. Tak więc, trwam (greckie meno) w jednym miejscu, a dzięki temu mogę być dalej niż ci, którzy podróżują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz