piątek, 5 czerwca 2009

Ex occidente lux

Zabito go nad brzegiem rzeki, w pobliżu Dokkum, kiedy miał udzielać bierzmowania. Miał już około osiemdziesiątki. Kiedyś, w Geismarze, ściął święty dąb, i nikt nie odważył się podnieść na niego ręki, a pogańscy bogowie go nie ukarali. Tym razem jednak polała się jego krew, dzięki której może teraz stać pośród aniołów przed tronem Baranka.

Chodzi o św. Bonifacego, którego Kościół wspomina 5 VI. Rodzice, zamieszkali w okolicach Crediton (Wessex), nadali mu imię Wynfrith, miłośnik pokoju. Spod jego pióra wyszła pierwsza łacińska gramatyka, napisana w Anglii. Był misjonarzem we Fryzji, Bawarii i Hesji. Założył klasztory w Fuldzie, Fritzlar, Holzkirchen i Tauberbischofsheim. Z Anglii sprowadzał książki, liturgiczne szaty, relikwie – oraz współpracowników i współpracownice. Jedną z nich była jego kuzynka Lioba, która została ksienią w Tauberbischofsheim, a która później została pochowana obok Bonifacego-Wynfritha w Fuldzie. Można powiedzieć, że dla swojej misji szukał wsparcia w klasztorach mniszek, w ich modlitwie, ale też w ich pracy, np. przy przepisywaniu ksiąg liturgicznych i dzieł teologicznych. Wiedział, że we Fryzji wciąż żyją pobratymcy Anglów i Jutów, którzy skolonizowali Wyspy, i na owe więzy krwi się powoływał, prosząc w swojej ojczyźnie o pomoc dla swoich misji.

Dużo można o nim jeszcze napisać: o jego kontaktach z papieżami i z władcami Franków, o jego listach, będących przykładem doskonałej łacińskiej prozy, o jego znajomości poezji, o jego szacunku dla Bedy i Aldhelma... Zapomniany trochę święty, a mający wielki wpływ na europejską kulturę, w ogóle na rozwój chrześcijaństwa w Europie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz