Nie jestem zwolennikiem techniki, aczkolwiek przyznać muszę, że może ona ułatwić życie – jeśli tylko ktoś się na niej zna.
Po półtora roku namów ze strony mojego angielskiego przyjaciela, Clive’a, zgodziłem się wreszcie na instalację komunikatora (chyba tak się to nazywa?) Skype. Wprawdzie, jeśli chcę z kimś porozmawiać, muszę podłączać słuchawki i mikrofon, co jest nieco uciążliwe, ale czasami warto się poświęcić dla rozmowy z przyjaciółmi.
Kilka dni temu, kiedy jeszcze skazany byłem na izolację od świata zewnętrznego, rozmawiałem ze znajomym, który w pewnym momencie zapytał, czy już odmówiłem nieszpory. Odpowiedziałem, że nie. To może odmówimy razem? – zapytał. Na Skype’ie? – zdziwiłem się. Na Skype’ie – odpowiedział.
I odmówiliśmy nieszpory na Skype’ie.
Po półtora roku namów ze strony mojego angielskiego przyjaciela, Clive’a, zgodziłem się wreszcie na instalację komunikatora (chyba tak się to nazywa?) Skype. Wprawdzie, jeśli chcę z kimś porozmawiać, muszę podłączać słuchawki i mikrofon, co jest nieco uciążliwe, ale czasami warto się poświęcić dla rozmowy z przyjaciółmi.
Kilka dni temu, kiedy jeszcze skazany byłem na izolację od świata zewnętrznego, rozmawiałem ze znajomym, który w pewnym momencie zapytał, czy już odmówiłem nieszpory. Odpowiedziałem, że nie. To może odmówimy razem? – zapytał. Na Skype’ie? – zdziwiłem się. Na Skype’ie – odpowiedział.
I odmówiliśmy nieszpory na Skype’ie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz