sobota, 31 lipca 2010

Na 1. sierpnia

Jutro bracia prawosławni zaczynają post uspieński, czternaście dni przed Zaśnięciem i Wzięciem do nieba błogosławionej Maryi. Jakiś czas temu proszono mnie o przekład hymnu Nektariusza z Eginy, Agni Parthene (zgodnie ze współczesną wymową grecką). Na te dni przygotowania do Paschy naszej Pani może ten hymn stanie się dla kogoś modlitwą.


Najpierw jednak kilka uwag tłumacza. Zachowałem liczbę sylab greckiego oryginału – po 15 w każdym wersie, starając się przy tym o akcent trocheiczny, tak aby tekst dawał się też dobrze czytać po polsku. Dwa miejsca, w których mi się to nie udało, oznaczone są krzyżykami – chodzi o ostatnią sylabę tych wersów; kończą je wyrazy trzysylabowe, zgodnie więc z regułami akcentu w języku polskim, akcent powinien w nich padać na drugą sylabę od końca – pada (nienaturalnie) na pierwszą, gdyż tego wymagają trocheje w piętnastosylabowym wersie.

Druga sprawa, to refren. Po każdym wersie w oryginale pojawia się wezwanie, doskonale znane z Akatystu ku czci Maryi Dziewicy: Khaire, numphe anumpheute. Najbardziej znany polski przekład – Witaj, Oblubienico dziewicza – odpada, bo jest za długi (dziesięć sylab zamiast siedmiu). Co więcej, ten wers jest niesamowicie trudny do przełożenia. Khaire – tak pozdrawia Maryję anioł w Ewangelii – czyli „raduj się”. Numphe – to panna młoda, oblubienica, ale generalnie młoda kobieta w ogóle. (W Ewangelii czasami oznacza nawet synową, w parze z teściową – Mt 10:35.) Anumpheute – taka, która nie poszła do ślubu, która nie została poślubiona, która – biblijnie mówiąc – nie poznała małżeństwa. Co z tym zrobić, aby zmieścić się w siedmiu wersach? Pomysłów miałem kilka, i właściwie dotąd się nie zdecydowałem, którą wersję wybrać: Witaj, przenajczystsza Matko? A może zmienić trocheje na jamby: Najczystsza Matko, raduj się? A może zamiast ‘Matko’ dać ‘Panno’? W końcu panna to też młoda kobieta, dziewczyna; jednak po polsku to słowo wiąże się jakoś z brakiem współżycia seksualnego, a numphe jednak takiej myśli w sobie nie zawiera. Parthenos to panna – dziewica, pojawia się w pierwszym wersie hymnu. Najczystsza Dziewo – kilkaset lat temu byłoby chyba w porządku, ale teraz brzmi nieco wulgarnie. Najczystsza Żono? Brzmi dziwnie, nigdy o Maryi tak się po polsku nie mówi. Pani? Kilka razy użyłem w przekładzie, aby oddać prastare greckie słowa: despoina i anassa, którymi Homer opisywał olimpijskie boginie. Póki co, wstawiam więc „Najczystsza Matko, raduj się”, zdając sobie sprawę, że to przekład niedoskonały. Może kiedyś oświeci mnie Ona i pozwoli lepiej zaśpiewać Jej chwałę.

Czysta Panno, nieskalana, Pani, Matką Boga Ty.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Rodzicielką Tyś dziewiczą, †Runem łaską zroszonym.†
    Najczystsza Matko, raduj się.
Niż niebiosa Tyś wznioślejsza, Tyś nad słońce jasna jest.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Tyś radością świętych dziewic, nad aniołów wyższa-ś Ty.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Od niebiosów Tyś jaśniejsza, światła Ty przyćmiewasz blask.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Bardziej święta niż zastępy, które niebios wojskiem są.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Mario, wieczną Tyś dziewicą, Panią wszego świata Ty.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Nieskalana, przenajświętsza, Tyś Władczynią świętą jest.
    Najczystsza Matko, raduj się.
O Maryjo, Panno można, Tyś radości wszelkiej zdrój.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Matko święta i Królowo, Dziewczę wszelkiej godne czci.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Nad Cheruby czcigodniejsza, jakże wielka chwała Twa!
    Najczystsza Matko, raduj się.
Bezcielesne Serafiny, Trony niższe są niż Ty.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Raduj się, Cherubów pieśni, ciesz się, Tyś aniołów hymn.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Raduj się, Serafów odo, †archaniołów wesele.†
    Najczystsza Matko, raduj się.
Witaj, Ty przynosisz pokój, Portem Tyś zbawienia jest.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Słowa Tyś komnatą; Kwiecie, nieśmiertelna jest Twa woń.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Witaj, Raju, w Tobie rozkosz, wieczne życie w Tobie jest.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Ciesz się, Drzewem jesteś życia, nieśmiertelność dajesz nam.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Błagam Ciebie, o Władczyni, Ciebie teraz wzywać chcę.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Proszę kornie, o Wszechwładna, łaskę Twą mi zechciej dać.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Tyś czcigodna i bez skazy, Tyś Królową świętą jest.
    Najczystsza Matko, raduj się.
O Przybytku uświęcony, tak żarliwie wzywam Cię.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Za mną ujmij się i wybaw od ataków wroga mnie.
    Najczystsza Matko, raduj się.
Spraw, bym życia był dziedzicem, życia, które wiecznie trwa.
    Najczystsza Matko, raduj się.

Athanatos ho thanatos

Kiedyś już ten tekst cytowałem, pisząc o Bedzie. Dzisiaj do mnie powraca.

Od dawna lipiec, miesiąc w pewien sposób paschalny – poprzez św. Tomasza Apostoła i św. Marię Magdalenę – jest dla mnie miesiącem myśli o śmierci i doświadczania śmierci.

Umierając, Beda śpiewał:

Przed ową podróżą,     która każdego z nas czeka,
Nikt nie jest tak mądry,   by nie potrzebował
Pomyśleć,     zanim stąd odejdzie,
Jaki dla jego duszy,     dobry czy zły,
Po śmierci     będzie wyrok.

Czym jest śmierć? W jaki sposób się dokonuje? Czy to tylko oddzielenie duszy od ciała przez Miecz obosieczny (cf. Hbr 4:12)?

Nie wiemy, dopóki nie nadejdzie.

piątek, 30 lipca 2010

Adoro te devote

Czy pobożność można zmierzyć? Zajrzeć do ludzkiego serca nie możemy (chyba że mamy rzadki dar kardiognozy), oceniać zaś po gestach trudno, bo mogą być nieszczere, wystudiowane, na pokaz (cf. Mt 6:16). Niebezpieczne mogą być gesty liturgiczne dla wyrażenia lub ocenienia pobożności.

Niektórzy podkreślają wagę przyklękania w dawnej liturgii: nieustanne wręcz przyklękanie kapłana w czasie odprawiania mszy. Inni zwracają uwagę na znaki krzyża, wykonywane nad kielichem i pateną, najlepiej potrójne. Ilość zdaje się wyrażać jakość.

Oczywiście, przyklękać można różnie: pośpiesznie, nie do końca (tzw. dygnięcie), albo dostojnie, na całe 10 sekund... Czy to ostatnie jest lepsze, bardziej pobożne, od pierwszego? Znaki krzyża też można robić niedbale, tak, że nawet na krzyż nie wyglądają (typowe dla błogosławieństw biskupich), można też robić je powoli, z geometryczną dokładnością. Ale taki dokładny, wystudiowany znak krzyża wcale nie musi być bardziej pobożny od tego, który wygląda na niedbały. Można doskonale udawać pobożność.

Nadmiar znaków może powodować ich zatarcie, zaciemnienie. Lepsze jest jedno prawdziwie pobożne przyklęknięcie niż siedem wystudiowanych i dokładnych, ale pustych. Jeden znak krzyża, wykonany z myślą zwróconą ku Panu, niż trzy wykonane jak przy linijce, ale puste. Ale w ten sposób próbuję właśnie mierzyć pobożność, którą poznać i zmierzyć może jedynie Ten, który przenika nerki i serce (cf. Ps 7:10).

Zamiast oceniać pobożność i kłócić się o liczbę gestów, może lepiej się nad nimi zastanowić, albo pomyśleć o tych mniej dostrzegalnych, a przecież tak głębokich. Chociażby znak krzyża, przeżegnanie się – jaki mamy przy nim układ palców? Chyba wszyscy dominikanie, których uczyłem, i większość moich znajomych w Anglii, żegnają się trzema palcami, które mają symbolizować jedność Trójcy. Ja sam nieco inaczej układam palce: kciuk położony na palcu wskazującym i środkowym, co także ma trynitarne znaczenie, wskazuje na Ducha, który pochodzi od Ojca i Syna.

Albo skłony w czasie liturgii. Wydaje mi się, że łatwiej przyklęknąć czy uklęknąć niż się pokłonić Bogu. Może jesteśmy ludźmi o twardych karkach (cf. Wj 32:9)? Wielkie wrażenie robią na mnie kapłani, którzy w przepisanych miejscach istotnie nisko się kłaniają, w wyraźny sposób, tak, że widać ów pokłon przed ołtarzem i złożoną na nim ofiarą. Oczywiście, jak pisałem na początku, nie świadczy to jeszcze o ich pobożności, taki pokłon też może być sztuczny i na pokaz. Ale przemawia do mnie bardziej niż trzy przyklęknięcia. Jakby więcej ciała się w to angażuje niż tylko kolano. (Chociaż trzeba też pamiętać o tym, co pisał św. Paweł w Flp 2:10, o zginaniu kolana na imię Jezusa. Kosmiczna to wizja całego stworzenia, które klęka przed Panem.)

Prostracja nie pojawia się często w liturgii. Padnięcie na twarz przed Panem, na którego nikt nie może patrzeć i pozostać przy życiu (cf. Wj 33:20), rozciągnięcie się przed nim w prochu ziemi (trudne do wykonania w kościołach przy żeńskich klasztorach, gdzie prochu nie uświadczysz na podłodze). Adoracja i uniżenie. Ks. Twardowski pisał, że kiedyś widział w kościele, w dzień powszedni, człowieka leżącego krzyżem przed ołtarzem. Nie wiem, czy miałbym tyle odwagi w kościele. Ale można uklęknąć i skłonić twarz aż do ziemi – byle mieć zdrowy kręgosłup i silne łydki. A może właśnie nie? Wszak Pan nie kocha się w mocnych (Ps 147:10 – dosłownie: nie ma upodobania w łydkach męża; co do kobiet, Pismo milczy).

Cor mundum crea in me, Deus, ignem pietatis accende in mente mea, et in carne mea adorabo te.

Ech, i melancholijny wpis mi wyszedł... Jak cały ten miesiąc.

czwartek, 29 lipca 2010

Regum gloria

Adest dies laetitiae, adest laudis materia, resultet vox Ecclesiae, pulsent hymni caelestia!


Martyr illustris hodie, palmae ferens insignia, feliciter ex acie traductus in palatia, per coronam victoriae vera migrans ad gaudia, stolam suscepit gloriae Olavus, regum gloria.

Obok św. Marty, wspominamy dziś św. Olafa, króla Norwegii, męczennika.

wtorek, 27 lipca 2010

I co z tą nadzieją?

Polski ksiądz w Norwegii opowiadał, że odprawianie mszy po angielsku pozwala mu na nowo odkrywać modlitwy mszalne. Taka np. nadzieja*) oczekiwania na powtórne przyjście Pana.

Po polsku mamy: abyśmy wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu, pełni nadziei oczekiwali przyjścia naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.

Po angielsku: In your mercy keep us free from sin and protect us from all anxiety as we wait in joyful hope for the coming of our Saviour, Jesus Christ.

Joyful hope. Radosna nadzieja. Tekst łaciński mówi o beata spes, co odruchowo można przetłumaczyć jako błogosławiona nadzieja. Ale łacińskie beatus ma inne też znaczenia, wszystkie związane z radością, szczęściem, zadowoleniem. Pokrewny temu przymiotnikowi czasownik beare może, w stronie biernej, oznaczać raczenie się, cieszenie się czymś, np. dobrym winem, jak o tym świadczy Horacy.

Modlitwa mszalna nawiązuje tu wyraźnie do Listu św. Pawła do Tytusa: expectantes beatam spem et adventum gloriae magni Dei et salvatoris nostri Iesu Christi (Tt 2:13), tak to tłumaczy Wulgata. W tekście greckim nadzieja jest makaria, szczęśliwa, niosąca szczęście, mająca w sobie szczęście. Bogowie, jak pisze Homer, są aei makares, zawsze szczęśliwi. Czekając na przyjście Pana, czekamy na takie właśnie, boskie, wieczne szczęście. Sama nadzieja ma nam nieść radość.

Popatrzyłem do innych przekładów: w rosyjskim i włoskim oddany jest sens łacińskiego oryginału, w hiszpańskim czekamy na chwalebne przyjście Pana, niemiecki i francuski (na ile jestem w stanie zrozumieć), zubożyły tekst modlitwy podobnie jak polski.
___________________________
*) Słowo nadzieja w ogóle dosyć często się pojawiało w rozmowach na Północy.

poniedziałek, 26 lipca 2010

Zielona pustynia, czyli kilka zdjęć z pustelni norweskich trapistów





Magnificata est usque ad caelos misericordia Dei

Nie wiem, czemu, ale wracając samolotem do domu, myślę zawsze o przyjaźni i przyjaciołach. Taka tradycja od kilku lat. Wczoraj, gdym nocą wracał z Norwegii, też tak było.

Aż do niebios sięga miłosierdzie Pańskie, myślałem, patrząc na obłoki. Przyjaciele są znakiem tego miłosierdzia.

Podziwiam moich przyjaciół – tych najbliższych, czterech. Są ode mnie zdolniejsi, mądrzejsi, dojrzalsi, po prostu lepsi. Jestem przekonany, że przewyższają mnie wartością, i nie koncentrują się tylko na sobie (cf. Flp 2:3-4). Potrafią wytrzymać z taką ofermą jak ja. Znoszą moje esemesy w środku nocy, kiedy koniecznie muszę się poskarżyć, że źle się czuję. Nie oburzają się, że robię im kiepskie zdjęcia. Chodzą ze mną cały dzień w poszukiwaniu lampy, której w końcu nie kupuję. Odpowiadają na tysiące e-maili. Czytają wiersze, którymi koniecznie, właśnie teraz, muszę się z nimi podzielić. Doładowują konto na komórce, kiedy jestem bez grosza. Słuchają moich dziwacznych dowcipów. Przysyłają książki, na których mi zależy. Nie obrażają się, kiedy poprawiam ich językowe błędy. Etc., etc. Dobrzy są. Nie zawsze im za to dziękuję...

Deus, tu scis insipientiam meam et delicta mea a te non sunt abscondita. Non erubescant in me, qui expectant te, Domine Domine virtutum. Non confundantur super me, qui quaerunt te, Deus Israel.

sobota, 17 lipca 2010

* * *

Hísië untúpa Calaciryo míri oialë.

Sí vanwa ná, Rómello vanwa, Valimar...

Nai hiruvalye Valimar. Namárië!

piątek, 16 lipca 2010

Chrystus górą

Adiuvet nos, quaesumus, Domine, gloriosae Virginis Mariae intercessio veneranda, ut, eius muniti praesidiis, ad montem, qui Christus est, pervenire valeamus.

Quaesivi sapientiam palam in oratione mea, et effloruit tamquam praecox uva.
(ad Benedictus)

czwartek, 15 lipca 2010

Ludzka odpowiedzialność

Jedziesz na wakacje, pamiętaj, że Bóg jest stwórcą przyrody. Korzystaj z niej, ale w sposób rozsądny, tak by zachować jej bogactwo i różnorodność. W turystyce konieczne jest respektowanie środowiska naturalnego, a także ludzkiego rozwoju - przypomina Stolica Apostolska w specjalnym przesłaniu.

Różnorodność biologiczna – czyli wielkie bogactwo stworzonych przez Boga organizmów, które żyją na Ziemi – jest w niebezpieczeństwie. Według najnowszych studiów wymarcie grozi na całym globie więcej niż jednej piątej (22 proc.) gatunków ssaków, a prawie jednej ósmej (13,6 proc.) ptaków. Zanik zagraża też ponad jednej czwartej (27 proc.) raf koralowych – przypomina Papieska Rada ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących.

niedziela, 11 lipca 2010

Ręce i łapy

Dawno temu, gdym był ministrantem, zdarzyło się, że do zakrystii, tuż przed mszą, wpadł pies. Seter. Brązowy.

Psa natychmiast zaczęto wypędzać, na polecenie proboszcza. Ale jeden ze stojących rządkiem ministrantów pogłaskał go. Ktoś powiedział chłopcu, aby umył ręce, bo przecież nie wiadomo, czy pies był zdrowy etc., etc. W gruncie rzeczy, pewnie słusznie. Nie mogłem za to zrozumieć katechetki, akurat obecnej w zakrystii, która powiedziała: Umyj ręce po tym psie, z takimi rękami pójdziesz do Pana Jezusa?!

Pisałem już kiedyś, że owa katechetka, siostra elżbietanka, inteligencją nie grzeszyła. Co Pan Jezus może mieć przeciwko pogłaskaniu psa – nie wiem. Jak Panu Jezusowi mogą zaszkodzić ewentualne bakterie czy wirusy, o pasożytach nie wspominając – nie wiem. Jeśliby chodziło o ludzi – chłopak mógł posługiwać z pateną przy Komunii – rozumiem, ktoś przewrażliwiony mógłby żywić jakieś obawy. Ale Pan Jezus?!

Tak mi się przypomniała ta historia, kiedy dezynfekowałem ręce z obawy przed wirusami kociej grypy. Wprawdzie już po mszy, ale mam nadzieję, że Panu Jezusowi nic się nie stało.

czwartek, 8 lipca 2010

Na wakacje

Pewnie nie wszyscy mają wakacje, niektórzy muszą pracować, inni pracy nie mają, ale wszyscy mogą przeczytać, jak nieznany z imienia walijski poeta (jego modlitwa zachowała się w tzw. Czarnej Księdze z Carmarthen) sławił Pana.

Bądź pozdrowiony, chwalebny Panie!
Niech Cię sławi kościół i prezbiterium,
Niech prezbiterium i kościół Cię sławią,
Niech Cię sławią równiny i wzgórza,
Niech Cię sławią trzy źródła:
Dwa z nich ponad wiatrem, a jedno na ziemi;
Niech Cię sławią ciemność i światło,
I cedr*), i drzewo o słodkich owocach.


Abraham Cię sławił, ojciec wiary.
Niech Cię sławi życie, co nie ma końca,
Ptaki i pszczoły niech Cię sławią,
Niech Cię sławi rżysko i murawa.

Aaron i Mojżesz sławili Ciebie.
Niech Cię sławi samiec i samica,
Niech Cię sławi siedem dni i gwiazdy,
Niech Cię sławi powietrze i to, co ponad nim,
Niech Cię sławią księgi i litery,
Niech Cię sławi ryba w strumieniu,
Niech Cię sławią myśli i czyny,
Niech Cię sławi piasek i ziemia,
Wszystkie dobre rzeczy, któreś stworzył, niech Ciebie sławią,
I ja także będę sławił Ciebie, Panie chwały.
Bądź pozdrowiony, chwalebny Panie!


To by było na tyle; powoli się zaczynam pakować na wyjazd do Norwegii, mam nadzieję, że tam upały mnie nie dogonią. Wprawdzie to kraj najeźdźców, ale piękny.
_______________________________
*) Tak naprawdę, w rękopisie jest w tym miejscu „jedwab” (siric), ale wydawcy poprawiają na „cedr” (sedrit).

środa, 7 lipca 2010

Jaka Matka, taki Syn

Chociaż tak naprawdę kolejność jest odwrotna: to Matka jest na obraz Syna – stworzona i opisywana. Wszak On jest Początkiem.

Dzisiaj zaczyna się nowenna do Matki Bożej Szkaplerznej, Matki Bożej z góry Karmel, którą wspominamy 16 lipca.

Karmelitański hymn o świętej Maryi zaczyna się tak: Flos Carmeli, vitis florigera – Kwiecie Karmelu, winny krzewie rozkwitający.


sobota, 3 lipca 2010

Tomaszowa krzywda

Krzywdzi się Apostoła Tomasza, nazywając go niewiernym. Niewierny Tomasz – nawet w pieśni eucharystycznej tak śpiewamy, chociaż w oryginale Tomasz nie jest określony żadnym przymiotnikiem.

Tomasz był niedowiarkiem, nie dowierzał (podobno dopuszczalna jest już forma: niedowierzał),  że Chrystus Pan powstał z martwych. Nie był niewierny.

Św. Hieronim to rozumiał, dlatego nie przetłumaczył (J 20:27) greckiego apistos – które może znaczyć zarówno niewierny, jak i niedowierzający, a także niewiarygodny (wszystkie trzy znaczenia pojawiają się w Nowym Testamencie) – jako infidelis, tylko incredulus.

czwartek, 1 lipca 2010

„Stąd się wzięły wszystkie pedały”

Tak powiedziała moja przyjaciółka, Emilia, mówiąc uczniom o słowie pes (genetivus – pedis), stopa.

Przypomniała mi się ta historia, kiedy po raz kolejny przeczytałem,*) że arcybiskup Paetz jest pedofilem. Etymologicznie, pedofil to ktoś, kto lubi dzieci - nie od łacińskiego pes, ale od greckiego pais (genetivus – paidos, dziecko; grecką dwugłoskę ai Rzymianie zapisywali jako ae, z czasem wymawiane po prostu jak [e]). Z tego, co wiem, arcybiskup nie molestował ministrantów czy przedszkolaków, ale kleryków – czy to jest pedofilia?

Mam wrażenie, że w TYCH sprawach wkłada się w Kościele wszystko do jednego worka. Z niewiedzy czy ze wstydu?
____________________
*) Tym razem w książce Joachima Badeniego OP...