wtorek, 27 lipca 2010

I co z tą nadzieją?

Polski ksiądz w Norwegii opowiadał, że odprawianie mszy po angielsku pozwala mu na nowo odkrywać modlitwy mszalne. Taka np. nadzieja*) oczekiwania na powtórne przyjście Pana.

Po polsku mamy: abyśmy wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu, pełni nadziei oczekiwali przyjścia naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.

Po angielsku: In your mercy keep us free from sin and protect us from all anxiety as we wait in joyful hope for the coming of our Saviour, Jesus Christ.

Joyful hope. Radosna nadzieja. Tekst łaciński mówi o beata spes, co odruchowo można przetłumaczyć jako błogosławiona nadzieja. Ale łacińskie beatus ma inne też znaczenia, wszystkie związane z radością, szczęściem, zadowoleniem. Pokrewny temu przymiotnikowi czasownik beare może, w stronie biernej, oznaczać raczenie się, cieszenie się czymś, np. dobrym winem, jak o tym świadczy Horacy.

Modlitwa mszalna nawiązuje tu wyraźnie do Listu św. Pawła do Tytusa: expectantes beatam spem et adventum gloriae magni Dei et salvatoris nostri Iesu Christi (Tt 2:13), tak to tłumaczy Wulgata. W tekście greckim nadzieja jest makaria, szczęśliwa, niosąca szczęście, mająca w sobie szczęście. Bogowie, jak pisze Homer, są aei makares, zawsze szczęśliwi. Czekając na przyjście Pana, czekamy na takie właśnie, boskie, wieczne szczęście. Sama nadzieja ma nam nieść radość.

Popatrzyłem do innych przekładów: w rosyjskim i włoskim oddany jest sens łacińskiego oryginału, w hiszpańskim czekamy na chwalebne przyjście Pana, niemiecki i francuski (na ile jestem w stanie zrozumieć), zubożyły tekst modlitwy podobnie jak polski.
___________________________
*) Słowo nadzieja w ogóle dosyć często się pojawiało w rozmowach na Północy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz