sobota, 30 października 2010

Przygoda

Uważna lektura często pokazuje, że książki, uznawane za dziecięce, dla dzieci przeznaczone, lekkie i niepoważne, są tak naprawdę przeznaczone dla dorosłych i przekazują prawdy, na które dorośli często przestali już zwracać uwagę.

W jednej z takich książek – a w swej scenicznej wersji wywarła ona wielkie wrażenie na JRR Tolkienie1 – główny bohater mówi z radością: Umrzeć – to będzie niesamowicie wielka przygoda!

Warto tak czasami pomyśleć o śmierci: wielka przygoda – nie może być inna, w końcu to przygoda z samym Bogiem, którego wreszcie zobaczymy! Największa przygoda naszego życia.

PS Wspomniana książka od dawna kojarzy mi się z jednym z przepisów Małgorzaty Musierowiczowej. Pozwolę sobie go przytoczyć, może się komuś przyda na świąteczny dzień: 4 jajka ubić (najlepiej mikserem) ze szklanką cukru, dodać kostkę miękkiego masła lub margaryny. (Ja dodaję do jajek jeszcze szczyptę soli, ciasto ma potem ładniejszy kolor.) Dalej, dosypać 2 czubate szklanki mąki krupczatki (czasami trzeba trochę więcej, zależy od jajek i od samej mąki), ½ paczki proszku do pieczenia, filiżankę kwaśnej śmietany i cukier waniliowy. Wlewamy do tortownicy, wysmarowanej masłem i wysypanej bułką tartą. Pieczemy w temperaturze ok. 180 stopni. Tu jest problem: Małgorzata podaje pół godziny, z moich doświadczeń wynika, że to za mało. Trzeba ciasto sprawdzać patyczkiem – zwykle z wierzchu szybko się rumieni, a w środku zostaje płynne, wtedy trzeba przykryć folią aluminiową. Po prostu, trzeba go pilnować – u mnie zwykle pieczenie zajmuje ok. godziny. Po wystygnięciu smarujemy ciasto roztopioną czekoladą, albo polewą czekoladową, a dobrze też użyć zielonego lukru (nigdy tego nie zrobiłem, z braku szpinaku; a może po prostu z miłości do czekolady...).
_______
1Ci, którzy lubią Tolkiena, wiedzą, jaka to książka. Inni mogą nad tym pomyśleć, dobrze im to zrobi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz