Przypuszczam, że mało kto ze współczesnych ludzi uświadamia sobie, że słowa żyją, a w każdym razie, rzadko nad tym faktem się rozwodzi. Tymczasem one żyją: rodzą się, starzeją, umierają, niektóre dostępują reinkarnacji, inne nawet są w stanie się rozmnażać.
Zajęcia w nowicjacie są fascynujące, między innymi, z tego powodu, że można braciom pokazać owo tajemnicze życie wyrazów. Zdumienie np. budzi wiadomość, że słowo ‘maciora’ odnosiło się kiedyś także do samic gatunku Homo sapiens, a polski ‘wilk’ i łaciński lupus pochodzą z tego samego rdzenia.
Dziś pojawiło się na zajęciach słowo socer. Dla mnie oczywiste, na pierwszy rzut oka, że spokrewnione jest z polskim świekrem. Tymczasem, jak się okazało, słowo ‘świekr’ jest nowicjuszom zupełnie nieznane! Nawet nie byli pewni, czy to słowo polskie, a łacińskie z angielskim się bardziej kojarzyło... Zdziwiłem się, bo pamiętam to słowo całkiem dobrze z czasów mojej, powiedzmy, młodości. Z jątrewką się już nie spotkałem, ale świek(ie)r i świekra – dobrze znane słowa! Kiedym w końcu wyjaśnił, kto to jest świek(ie)r, zaczęło się zastanawianie, czy to jest ktoś, kogo potencjalnie żaden dominikanin mieć nie będzie. Ot, taka mała, miła zagadka, można się pogłowić.
Ostatnio wszędzie wszyscy mówią o (tzw.) dopalaczach. Bracia w nowicjacie bardzo przeżywają problemy młodzieży, borykającej się z uzależnieniem od różnego rodzaju substancji, i w rezultacie zdanie Pueri in horto herbam succendunt zostało przetłumaczone, jak najbardziej na czasie: W ogrodzie chłopcy palą zioło.
To może ja więcej nie będę opowiadał o tym, czego uczymy się na łacinie. Jeszcze sobie ktoś coś pomyśli, źle skojarzy, ot, np. takie zwykłe wykrzyknienie hui, które dźwiękowo tylko (zakładając, że ktoś nie rozróżnia w wymowie ‘h’ od ‘ch’) podobne jest do polskiego słowa, często widzianego na murach wielu miast. A lupa niekoniecznie musi znaczyć coś brzydkiego, podobnie jak polskie koleżanka.
PS Różnorodne mogą być uzależnienia. Np. do szkoły ze mną chodziła Ania K., która wąchała sól...
Zajęcia w nowicjacie są fascynujące, między innymi, z tego powodu, że można braciom pokazać owo tajemnicze życie wyrazów. Zdumienie np. budzi wiadomość, że słowo ‘maciora’ odnosiło się kiedyś także do samic gatunku Homo sapiens, a polski ‘wilk’ i łaciński lupus pochodzą z tego samego rdzenia.
Dziś pojawiło się na zajęciach słowo socer. Dla mnie oczywiste, na pierwszy rzut oka, że spokrewnione jest z polskim świekrem. Tymczasem, jak się okazało, słowo ‘świekr’ jest nowicjuszom zupełnie nieznane! Nawet nie byli pewni, czy to słowo polskie, a łacińskie z angielskim się bardziej kojarzyło... Zdziwiłem się, bo pamiętam to słowo całkiem dobrze z czasów mojej, powiedzmy, młodości. Z jątrewką się już nie spotkałem, ale świek(ie)r i świekra – dobrze znane słowa! Kiedym w końcu wyjaśnił, kto to jest świek(ie)r, zaczęło się zastanawianie, czy to jest ktoś, kogo potencjalnie żaden dominikanin mieć nie będzie. Ot, taka mała, miła zagadka, można się pogłowić.
Ostatnio wszędzie wszyscy mówią o (tzw.) dopalaczach. Bracia w nowicjacie bardzo przeżywają problemy młodzieży, borykającej się z uzależnieniem od różnego rodzaju substancji, i w rezultacie zdanie Pueri in horto herbam succendunt zostało przetłumaczone, jak najbardziej na czasie: W ogrodzie chłopcy palą zioło.
To może ja więcej nie będę opowiadał o tym, czego uczymy się na łacinie. Jeszcze sobie ktoś coś pomyśli, źle skojarzy, ot, np. takie zwykłe wykrzyknienie hui, które dźwiękowo tylko (zakładając, że ktoś nie rozróżnia w wymowie ‘h’ od ‘ch’) podobne jest do polskiego słowa, często widzianego na murach wielu miast. A lupa niekoniecznie musi znaczyć coś brzydkiego, podobnie jak polskie koleżanka.
PS Różnorodne mogą być uzależnienia. Np. do szkoły ze mną chodziła Ania K., która wąchała sól...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz