niedziela, 26 czerwca 2016

Domorosła etymologia

Nie jestem zwolennikiem jogi, uważam ją za obcą zachodniej, europejskiej mentalności. Nie rozumiem, na czym polega jej popularność.

W piątkowym (z 24.06) „Naszym Dzienniku” przeczytać można artykuł ks. Sławomira Kostrzewy pt. Joga to zdrada Chrystusa. Nie mnie oceniać wartość całego artykułu, chciałbym jednak zwrócić uwagę na filologiczną głupotę, jaka się w nim pojawia. Otóż autor pisze:
Zdaniem ks. Andrzeja Zwolińskiego, autora znakomitego „Leksykonu współczesnych zagrożeń duchowych”, słowo joga pochodzi z łacińskiego iugum – „jarzmo” – w znaczeniu wprzęgnięcia się w jarzmo w poszukiwaniu zjednoczenia z bóstwem.
Dlaczego praktyka, pochodząca ze Wschodu, z Indii, miałaby mieć nazwę łacińską? Joga pochodzi z Indii, z kraju sanskrytu, języka starszego i czcigodniejszego niż łacina. I z tego też języka pochodzi słowo „joga”, oznaczające ujarzmienie, opanowanie ciała i ducha. Słowo joga jest pokrewne z łacińskim iugum, ale od niego nie pochodzi. Za tymi dwoma słowami stoi wspólny rdzeń praindoeuropejski, *yeu-, rozszerzony w *yeu-g-, a oznaczający łączenie, jednoczenie, dodawanie. Jarzmo to narzędzie łączące parę zwierząt. Z tego samego rdzenia pochodzą: gockie ga-juk, angielskie yoke, greckie ζυγόν, sanskryckie yugám, hetyckie iukan, wszystkie oznaczające jarzmo.

Błąd idiotyczny, wynikający z nieznajomości filologii, z nieumiejętności szukania informacji w poważnych źródłach. „Leksykonu współczesnych zagrożeń duchowych” nie nazwałbym zatem znakomitym, zdecydowanie nie. Rozpowszechnia on błędne informacje, co też jest zagrożeniem – intelektualnym.

Dziękuję Maciejowi za cenne uwagi, dzięki którym mogłem poprawić tekst.
 
~ . ~ . ~
39 stopni od wschodu! A to dopiero koniec czerwca, i do południa ponad godzina. Straszne, straszne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz