sobota, 23 stycznia 2010

Temporum das tempora

Na warszawskim placu Konstytucji ustawiono namiocik z napisem W środku lato. (To się chyba nazywa instalacja artystyczna.) W środku jest podobno 35st. C, i oglądać można kolorowe obrazki z cieplejszej pory roku.

Współcześni ludzie to dziwne stworzenia. Dziwią się, że o tej porze roku jest zima – jakby było się czemu dziwić. Dziwią się, że taka ostra ta zima – gdzie tam jej do ostrej, kiedy to saniami można było przejechać z Polski do Szwecji po Bałtyku.

Myślę, że to miejska cywilizacja, ogarniająca zresztą i pozamiejskie obszary, sprawia, że człowiek traci (stracił?) kontakt z rytmem natury, ustanowionym przez Boga. Noc i dzień, pory roku – wszystko to się rozmyło. Noc już nie służy do snu i odpoczynku, ale do pracy i (całonocnej) rozrywki. Elektryczność sprawia, że noc stała się niemal niezauważalna. Pory roku, tak naturalne w swej kolejności, też już naturalne się nie wydają. Dla wielu ludzi powinno ciągle być lato; niemal każdy mówi, że chciałby, aby temperatura oscylowała około 25st.C. Nienormalne się wydaje, że po jesieni przychodzi zima, że dni muszą się skracać, aby mogły się potem wydłużyć, że dla zimy naturalny jest śniegi i mróz. Po zimie przyjdzie wiosna, po niej lato, i znowu jesień, znowu zima. Cykl ustalony przez Boga, o którym także przypomina liturgia – przynajmniej temu, kto potrafi to dostrzec i usłyszeć.

Człowiek ciągle jest niezadowolony, i chciałby, żeby wszystko było po jego myśli. Przecież byłby lepszym bogiem od Boga. Lepiej by wszystko urządził.

Come, all you lads and lasses, I’d have you give attention
To these few lines I’m about to write here.
‘Tis of the four seasons of the year that I shall mention,
The beauty of all things doth appear.
(tradycyjna kolęda angielska)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz