W „Teogonii”, poemacie o narodzinach bogów, Hezjod wspomina kilkakrotnie Tartaros, mglistą, najniższą część podziemnego świata, gdzie zwycięski Dzeus uwięził Tytanów i Tyfona (który, nota bene, był synem Tartarosa).
Jak już kiedyś pisałem, dziewięć dni spada kowadło z nieba na ziemię, i tyleż samo z ziemi do mrocznego Tartaru. Spiżowy mur go otacza, i mroki, a nawet podstawy ziemi i morza wyżej leżą niż Tartar.
To mitologiczne piekło znalazło swoją drogę do łacińskiej liturgii, i do dzisiaj straszy w brewiarzu. Nie będę przytaczał wszystkich hymnów, w których pojawia się Tartar, skupię się na jednym z nich, którego autorem jest jeden z moich ukochanych łacińskich poetów, Wenancjusz Fortunatus. Jego hymny o świętym Krzyżu towarzyszą nam w oficjum Wielkiego Tygodnia (niektórym także w poprzedzającym, czyli obecnym, tygodniu). W nieszporach rozbrzmiewa triumfalnie Vexilla regis prodeunt, w polskiej wersji: Sztandary Króla się wznoszą. Krzyż jest w tym hymnie chorągwią zwycięskiej armii, drzewem jaśniejącym, ołtarzem – oraz wagą. Krzyż stał się wagą, na której złożono Ciało Pana, a Jego ciężar jest tak wielki, że zdołał podnieść z głębin Tartaru upadłego człowieka. Wenancjusz pisze, że Krzyż uniósł, zabrał łup Tartaru: praedam tulitque Tartari. Po łacinie praeda to przede wszystkim łup wojenny, ale może też oznaczać łup złodzieja lub zdobycz myśliwego. Dla znającego łacinę to słowo niesie w sobie – w swoim brzmieniu – gwałtowność, brutalność, szybkość pochwycenia. Tartaros jak nagle spadający jastrząb, jak nagle skaczący tygrys czy wilk, jak przyczajony wąż rzuca się na swoją zdobycz i porywa ją ze sobą. Jak brutalny żołnierz lub przebiegły złodziej chwyta łup, nie zważa przy tym na lamenty i krzyki obrabowanego. Zwycięski Krzyż, niemal uosobiony z Tym, który na nim zawisł, odbiera tę zdobycz, którą już cieszył się Tartar.
Jak już kiedyś pisałem, dziewięć dni spada kowadło z nieba na ziemię, i tyleż samo z ziemi do mrocznego Tartaru. Spiżowy mur go otacza, i mroki, a nawet podstawy ziemi i morza wyżej leżą niż Tartar.
To mitologiczne piekło znalazło swoją drogę do łacińskiej liturgii, i do dzisiaj straszy w brewiarzu. Nie będę przytaczał wszystkich hymnów, w których pojawia się Tartar, skupię się na jednym z nich, którego autorem jest jeden z moich ukochanych łacińskich poetów, Wenancjusz Fortunatus. Jego hymny o świętym Krzyżu towarzyszą nam w oficjum Wielkiego Tygodnia (niektórym także w poprzedzającym, czyli obecnym, tygodniu). W nieszporach rozbrzmiewa triumfalnie Vexilla regis prodeunt, w polskiej wersji: Sztandary Króla się wznoszą. Krzyż jest w tym hymnie chorągwią zwycięskiej armii, drzewem jaśniejącym, ołtarzem – oraz wagą. Krzyż stał się wagą, na której złożono Ciało Pana, a Jego ciężar jest tak wielki, że zdołał podnieść z głębin Tartaru upadłego człowieka. Wenancjusz pisze, że Krzyż uniósł, zabrał łup Tartaru: praedam tulitque Tartari. Po łacinie praeda to przede wszystkim łup wojenny, ale może też oznaczać łup złodzieja lub zdobycz myśliwego. Dla znającego łacinę to słowo niesie w sobie – w swoim brzmieniu – gwałtowność, brutalność, szybkość pochwycenia. Tartaros jak nagle spadający jastrząb, jak nagle skaczący tygrys czy wilk, jak przyczajony wąż rzuca się na swoją zdobycz i porywa ją ze sobą. Jak brutalny żołnierz lub przebiegły złodziej chwyta łup, nie zważa przy tym na lamenty i krzyki obrabowanego. Zwycięski Krzyż, niemal uosobiony z Tym, który na nim zawisł, odbiera tę zdobycz, którą już cieszył się Tartar.
Wenancjusz to wiek szósty, wróćmy na chwilę do wieku drugiego: w swoim liście do Efezjan, św. Ignacy, biskup i męczennik, pisze o mekhane Iesou Khristou, maszynerii Jezusa Chrystusa, która nas wyniosła na wysokości. Ową machiną jest Krzyż – staje się dźwigiem, przy którym liną jest sam Duch Święty. W liście zaś do Trallian święty biskup pisze o wierzących, że są gałęziami Krzyża, które przynoszą nieznający zepsucia, nieśmiertelny owoc. Znowu, Krzyż staje się tożsamy z Tym, który powiedział: Jesteście moimi gałązkami (J 15:5).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz