poniedziałek, 26 listopada 2012

Rotacyzm nad kielichem

Śp. prof. Świderkówna chwaliła się kiedyś, że już w szkole, przed uniwersytetem, wiedziała, co to jest rotacyzm, dzięki swej wspaniałej nauczycielce łaciny. (W języku łacińskim 's' między samogłoskami zamienia się w 'r', to właśnie jest rotacyzm, i dlatego bezokoliczniki czterech koniugacji  kończą się na -re, a nie na -se.)

Przypomniało mi się to, kiedy patrzyłem na niedbale nakryty welonem kielich, w czasie mszy niedzielnej. Byłem właściwie jeszcze dzieckiem, kiedy wiedziałem już, że welon na kielichu trzeba ładnie ułożyć. Że schyla się głowę na imię Jezusa Chrystusa w czasie liturgii. Że pochyla się, wspominając Wcielenie w czasie Credo. I wszystko to wiedziałem, wszystkiego tego nauczyłem się przy Novus Ordo Missae. Nie musiałem się tego uczyć, jak większość krzykliwych tzw. tradycjonalistów, w późniejszym wieku i przy rycie nadzwyczajnym.

Może po prostu miałem szczęście i wspaniałego nauczyciela, mojego śp. proboszcza, który uczył bardziej przykładem niż wykładem.

4 komentarze:

  1. Panie Marcinie,
    Myślę, że końcowe przypuszczenie jest prawdziwe. A emocje tradycjonalistów, "krzykliwych", jak to Pan określa?
    Po trosze biorą się z tego, że nie tylko odkryli to później, ale także dlatego, że po latach chodzenie na kiepsko sprawowany ryt zreformowany i słuchania propagandy jak to niegdyś było fatalnie, mieli poczucie bycia oszukanymi i okłamanymi. Niech Pan czasem okaże im ziarnko gorczyczne empatii ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze byłoby, jeśli nie hodowaliby ze zbytnim upodobaniem chwastów krzykliwości...

    Przywołany przeze mnie przykład świadczy zresztą, że wiele jeszcze trzeba ludzi - tych zawodowo niejako zajmujących się liturgią - nauczyć. To niby drobiazgi: welon na kielichu, zapalanie świec (prawdziwych, nie z olejowym wkładem!) zapałką, a nie elektrycznym ustrojstwem, staranność gestów. Świece na ołtarzu: u dominikanów na Służewie świece stoją jakieś 3 metry od ołtarza, u tych na Freta chyba jest podobnie. W mojej okolicy znam tylko jeden kościół, w którym świece (olejowe, niestety) stoją na ołtarzu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to dość zabawne, że te postulaty, które Pan tu przedstawił, to także postulaty tradycjonalistów. To jest dobre pytanie - czemu tak niewielu kałanów postępowało tak jak śp. pamięci Pański proboszcz? A jak sprawował liturgie jego następca?
      I jeszcze mały przyczynek. Dawniej świec się nie zapalało zapałką. Na ogól były one na tak wysokich świecznikach, że aby ich dosięgnąć używało się specjalnego narzędzia, kija, który na końcu miał z jednej strony woskowany knot, służący do zapalania, a z drugiej metalowy cybuch, którym po liturgii się świece gasiło.

      Usuń
  3. U nas takim przyrządem zapalało się świece przy bocznych ołtarzach, kiedy były modlitwy do np. św. Franciszka. Niemniej jednak ten nawoskowany sznurek zapalało się zapałką, a nie zapalniczką elektryczną :-)

    OdpowiedzUsuń