Wbrew temu, co można czasami usłyszeć
w kazaniach, i co, niezbyt szczęśliwie, pobrzmiewa wciąż w
niektórych brewiarzowych hymnach, Wielki Post nie jest, w moim rozumieniu, czasem radosnym. Jest czasem poddania się śmierci, o czym
przypominają słowa ze Środy Popielcowej: Prochem jesteś i do
prochu wrócisz (taki jest prawidłowy przekład). Śmierć i umartwienie, mors i mortificatio, nekros i nekrosis (2 Kor 4:10), są sobie pokrewne. Wygnanie z raju
oznacza przecież poddanie się śmierci, brak dostępu do drzewa
życia. Wielki Post jest czasem umierania, a trzeba być albo bardzo
świętym, albo bardzo głupim, aby ze śmierci się cieszyć. Trzeba
umrzeć, aby móc na Wielkanoc powstać z Chrystusem z martwych,
zacząć nowe życie, jak Feniks powstający z popiołów. Dlatego w
Wielkim Poście rozmyślamy o chrzcie, sakramencie śmierci i
zmartwychwstania, i umieramy wraz z Jezusem, umęczonym i
ukrzyżowanym. Umieramy dla grzechu, dla naszego egoizmu i głupoty,
abyśmy w dniu zmartwychwstania mogli triumfować z Chrystusem.
Kto rozmyśla nad Prawem Pańskim dniem
i nocą, wyda swój owoc w swoim czasie (cf. Ps 1:2-3). To dzisiejsza
antyfona na Komunię, bardzo piękna i poruszająca, zawierająca w
sobie cały Wielki Post.
Pragnąć umrzeć tak, jak z radością cieszył się na śmierć sprawiedliwy Symeon, ujrzawszy Pana? Ofiarowanie Pańskie to wyśmienite przygotowanie do Wlk. Postu.
OdpowiedzUsuńS p r a w i e d l i w y Symeon. Jak napisałem, parafrazując Bernanosa, trzeba być albo bardzo świętym - sprawiedliwym - albo bardzo głupim. A przecież nawet wielcy święci płakali, że nie umieją dobrze umierać.
Usuń