Dziś wspominamy męczenników wietnamskich. Miałem kiedyś studenta Wietnamczyka, imieniem Nam, który nauczył się greki lepiej niż którykolwiek z polskich studentów, chociaż wszyscy ryli ze śmiechu, kiedy czytał głośno po grecku. Próbował mnie nauczyć pisania bez patrzenia na klawiaturę, ale byłem w tym mało zdolny. Ciekawym, co się z nim stało, miał chyba wrócić do Wietnamu, a tam dla chrześcijan niełatwe życie... Niech Bóg go błogosławi.
wtorek, 24 listopada 2020
Nam
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja studiowałam na AGH w Krakowie, na roku było dwóch Wietnamczyków. Jeden w naszej grupie, wołaliśmy go Czin ( nie wiem jak się to pisze) Dobry kolega, dobrze znał polski tylko miał zabawny akcent. Był doskonały z matematyki ale na innych dziwnych zajęciach jak na geodezję zdarzało mu się że mówił z rozbrajającym uśmiechem - nie rozumiem -
OdpowiedzUsuń