Przeglądałem dziś rano „Metro” (taka bezpłatna gazet[k]a), niemal cała poświęcona Mikołajowi, mikołajkom, prezentom – dla niego, dla niej, dla rodziców, dla dzieci... Zrobiło mi się niedobrze, wszystko to było tak banalne... Gadżetowe prezenty porażające swoją głupotą, miasteczko Mikołaja w centrum handlowym, spotkanie ze Śnieżynkami... Jakoś mi się to skojarzyło z męskimi szalikami w beżowe paseczki, które od zeszłego roku królują na ulicach: wszyscy niemal chcą wyglądać tak samo, bo... bo taka jest moda? Bo jakaś stylistka w gazecie napisała, że tak wypada? Kiedyś w tym kraju było jednolicie szaro i smutno. Teraz jest jednolicie kolorowo, i wciąż smutno. Smutno z powodu idealnej, masowej bylejakości.
Może niesłusznie się czepiam, może po prostu jestem za stary, może bywam w innych światach, może to wszystko skutek mojej dyskolii... A jednak wciąż mi niedobrze.
Sainte Nicolas, Godes druð, tymbre us faiere scoone hus.
Scoone hus, piękny, jaśniejący, świetlisty dom.
Może niesłusznie się czepiam, może po prostu jestem za stary, może bywam w innych światach, może to wszystko skutek mojej dyskolii... A jednak wciąż mi niedobrze.
Sainte Nicolas, Godes druð, tymbre us faiere scoone hus.
Scoone hus, piękny, jaśniejący, świetlisty dom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz