My dearest children, now you are my fathers, of your old teacher now you are the teachers... Tak się zaczynał wiersz, który pisałem po święceniach moich pierwszych dominikańskich uczniów; gdzieś go potem porzuciłem, nie dokończyłem, i przepadł.
Niektórzy mnie pewnie nie pamiętają, tak jak nie pamiętają greckiego perfectum czy aorystu, a i ja nie pamiętam ich wszystkich. Trudno się dziwić, w końcu greka obowiązkowa była tylko przez jeden semestr. Zawsze jednak kilka osób wybierało ją na następny rok, i w rezultacie męczyli się ze mną przez trzy semestry, od alpha do, mniej więcej, omikron. Tych pamiętam lepiej, a niektórzy z nich pamiętają i o mnie.
Niektórzy mnie pewnie nie pamiętają, tak jak nie pamiętają greckiego perfectum czy aorystu, a i ja nie pamiętam ich wszystkich. Trudno się dziwić, w końcu greka obowiązkowa była tylko przez jeden semestr. Zawsze jednak kilka osób wybierało ją na następny rok, i w rezultacie męczyli się ze mną przez trzy semestry, od alpha do, mniej więcej, omikron. Tych pamiętam lepiej, a niektórzy z nich pamiętają i o mnie.
Patrzyłem, jak rosną. Część z nich już dorosła. A właściwie, przerosła mnie. Ich dorastanie i dojrzewanie mogę obserwować w inny sposób niż ojciec, patrzący na swe dzieci. Stają się kimś, kim ja nigdy się nie stanę, bo nigdy nie stanę przy ołtarzu Pana, nie zasiądę w konfesjonale. Tak jak nigdy nie zostanę teologiem czy duszpasterzem, chociażby i bielanek. Stają się kimś więcej.
Ucząc ich, byłem dla nich w jakiś sposób autorytetem. Role się odwróciły: teraz oni są nauczycielami, oni stali się dla mnie autorytetem. Stali się ojcami, jakże dosłownie – to „o.” pojawiające się przed ich nazwiskiem... Nagle tak dziwnie mówić do nich po imieniu... Jestem przy nich tak mały i nic nie znaczący, nie mam już żadnej władzy.
Kiedy z nimi rozmawiam, kiedy czytam ich teksty, zdumiewa mnie ich wiedza, ich bystrość, ich dojrzałość. Kiedyś tajemnicą były dla nich reguły akcentowania greckich wyrazów, teraz tajemnicą jest dla mnie ich wiedza o Bogu, o Kościele, o ludzkiej duszy. Mają prawo mnie pouczać (gdyby tylko chcieli częściej z niego korzystać!) i nauczać. Et mihi est audiendum.
Zawsze chciałem mieć jakieś zdjęcie moich uczniów, wszystkich razem. Raczej niemożliwe do wykonania, bo wielu z nich rozproszyło się po świecie. Musi wystarczyć pamięć.
J 3:30
Dziękuję Bogu za Marcina, Krzysztofa i Dominika, za uczniów, którzy mnie przerośli.
Ucząc ich, byłem dla nich w jakiś sposób autorytetem. Role się odwróciły: teraz oni są nauczycielami, oni stali się dla mnie autorytetem. Stali się ojcami, jakże dosłownie – to „o.” pojawiające się przed ich nazwiskiem... Nagle tak dziwnie mówić do nich po imieniu... Jestem przy nich tak mały i nic nie znaczący, nie mam już żadnej władzy.
Kiedy z nimi rozmawiam, kiedy czytam ich teksty, zdumiewa mnie ich wiedza, ich bystrość, ich dojrzałość. Kiedyś tajemnicą były dla nich reguły akcentowania greckich wyrazów, teraz tajemnicą jest dla mnie ich wiedza o Bogu, o Kościele, o ludzkiej duszy. Mają prawo mnie pouczać (gdyby tylko chcieli częściej z niego korzystać!) i nauczać. Et mihi est audiendum.
Zawsze chciałem mieć jakieś zdjęcie moich uczniów, wszystkich razem. Raczej niemożliwe do wykonania, bo wielu z nich rozproszyło się po świecie. Musi wystarczyć pamięć.
J 3:30
Dziękuję Bogu za Marcina, Krzysztofa i Dominika, za uczniów, którzy mnie przerośli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz