Obejrzałem
film animowany Sekret Księgi z Kells. Film właściwie dla dzieci, i
historii północnych krain raczej się z niego nauczyć nie da (np.
Chińczyk i Murzyn mieszkają w Irlandii w 9. wieku, w ramach, jak
sądzę, politycznej poprawności), a jednak na swój sposób uroczy.
Do tego główny bohater, mieszkający w celtyckim opactwie Brendan,
bardzo przypomina, z wyglądu i zachowania, jednego z moich byłych
uczniów, Mariusza T. OP.
Trudno
powiedzieć jednym słowem, o czym jest ten film. Jest o tworzeniu
słynnej Księgi z Kells, a dokładnie – strony, na której można
zobaczyć znak XP, chi-rho, z Ewangelii według św. Mateusza, tam,
gdzie mowa o narodzeniu Chrystusa: XP bowiem to skrót od XPICTOC,
Christos. Takie strony chi-rho można zobaczyć w wielu
wczesnośredniowiecznych Ewangeliarzach, chociażby w równie
słynnym, co Księga z Kells, Ewangeliarzu z Lindisfarne. Jest w
filmie mowa o przyjaźni, co ciekawe, przyjaźni między Brendanem,
ludzkim chłopcem, a tajemniczą, mieszkającą w lesie dziewczynką,
którą Brian nazywa fairy, wróżką-elfem. Jest mowa o strachu
wobec najazdu Wikingów, niosących ze sobą zniszczenie i śmierć,
i o strachu wobec ciemności, ponurej, mrocznej mocy w miejscu
cierpienia. Jest mowa o białym kocie i o zielonych jagodach. I jest
mowa – to właściwie temat przewijający się przez cały film –
o zamienieniu ciemności w światło, właśnie poprzez Księgę.
Chi-rho, Księga z Kells |
Film
jest niby dla dzieci, ale nie tylko dla dzieci. Jeśli kogoś takie
rzeczy podniecają, to dodam, że w 2010 był nominowany do Oscara za
najlepszą animację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz