poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Senne uroki nazw

Słowa potrafią się śnić. Po prostu słowa, nie obrazy, ale słowa: ich zapis, ich dźwięk.

Taki np. oczar. Brzmi niesamowicie pięknie, a jeśli dodamy do niego przymiotnik wirginijski, nazwa staje się jeszcze piękniejsza. Oczar wirginijski. Łacińska nazwa, Hamamelis virginiana, tego piękna już nie ma, tak samo jak angielska, witch-hazel. Oczar wirginijski wprawdzie już nie kwitnie, i chyba oczar wiosenny też już skończył kwitnienie. Ten ostatni to Hamamelis vernalis, i tu z kolei nazwa łacińska brzmi piękniej. Nie umiem wytłumaczyć, dlaczego, po prostu dla mnie tak jest. Estetyka lingwistyczna, jak mówią niektórzy. Urok samego słowa, które jest jak barwa dla malarza czy smak dla tego, który lubi jeść. Dla mnie bardziej jak smak, może dlatego, że słowa przechodzą przez usta?

Albo Kaer Sidi z walijskiego poematu Preiddeu Annwn. Nazwa fortecy z Innego Świata; etymologia sidi różnie podawana, ale w tym momencie dla mnie nieistotna, sama nazwa brzmi jak czysta rozkosz: Kaer Sidi (wymowa mniej więcej taka: Kajr Sidi).

Takie słowa potrafią się śnić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz