piątek, 12 kwietnia 2013

Spóźniłem się o miesiąc

Chciałem napisać jakiś czas temu o, powiedzmy, dyskusji, którą można było przeczytać tutaj. Inne rzeczy mnie zajęły. Dziś strona już nie istnieje. (15. marca jeszcze była, potem nie sprawdzałem.) W każdym razie, ideą inicjatora tejże dyskusji (piszącego pod pseudonimem Ogórek) było stworzenie listy wartościowych książek, służących do wypełniania umysłu. Z tego, co pamiętam, książki podzielono na trzy kategorie, od najwartościowszych do tych, które czyta się w ostateczności, kiedy żadnej innej dobrej lektury już nie ma. Z punktu widzenia autora np. książki ks. Tischnera należały do tej ostatniej kategorii, a może nawet były poniżej niej, chociaż ktoś z dyskutantów zauważył, że ks. Tischner na łożu śmierci nawrócił się. Książki z najwyższej półki, z owej pierwszej grupy były, nie powiem, także interesujące, wspominam chociażby żywoty różnych świętych czy powieści Chestertona. Generalnie odniosłem jednak wrażenie, nie po raz pierwszy zresztą w tych sprawach, że wartościowe są tylko pozycje pisane przez gorliwych katolików, wszystko inne jest niebezpieczne dla wiary. Zastanawiam się zatem, czy bezpieczne jest czytanie chociażby Homera albo Eddy, Muminków czy kryminałów Agathy Christie, poezji anglikańskich poetów metafizycznych czy Tao Te Ching, różnorakich powieści fantasy i science fiction, Jane Austen czy Shakespeare'a, Mahabharaty lub T.S. Eliota. Może nawet jest to grzeszne, nie wiem. (Beowulfa napisał wprawdzie chrześcijanin, ale z nostalgią dla dawnych, pogańskich czasów. Sienkiewicza też nie należy czytać, pewien profesor opowiadał nam o jego bardzo wyuzdanych listach.)

W każdym razie, na trzeciej chyba stronie dyskusji ktoś zauważył, że do owego kanonu literatury dodać należy Księgę nad księgami, Biblię. Inicjator dyskusji odpisał mniej więcej tak: Biblia... Hmmm, no dobra. Na stronie pierwszej, gdzie lista była podawana, dodano Biblię z uwagą, że jest to propozycja owego dyskutanta, który o niej wspomniał. Bardzo ciekawe, nieprawdaż? W końcu, jakby na to nie patrzeć, cały Stary Testament napisali niekatolicy.

Wymieniałem uwagi nt. owej strony i dyskusji z moim wspaniałym nauczycielem z czasów studiów, wspominanym tu czasami doktorem Jerzym Mańkowskim. Odpisał mi: Panie Marcinie, kiedy my dojdziemy  (= wrócimy) do poziomu pogan, którzy siedzieli przy kolacji w namiocie pewnego dzikiego rycerza i wodza wychowanego w lesie (przez niejakiego  Chirona) ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz