W niedzielę szesnastu moich uczniów z dominikańskiego nowicjatu złożyło swoje pierwsze śluby zakonne. Zawsze myślę wtedy o matce naszej, św. Teresie od Jezusa, która słusznie zauważyła, że trzeba wielkiej odwagi, aby wstąpić do zakonu i oddać się Bogu. Ja nie umiałbym być tak odważny.
Polecamy tych braci waszym modlitwom.
A czternastu nowych, jeszcze mi nieznanych, zaczęło nowicjat.
Deus misereatur vestri et benedicat vobis, illuminet vultum suum super vos.
1. jak zacznę za często komentować, to daj mi znać, że mam już siedzieć cicho. Proszę. Asperger potrzebuje konkretnych, jasnych sygnałów.
OdpowiedzUsuń2. to jest dokładnie ten kontekst, w którym czuję się pustynią. :) Nie ogrodem, najmniej zamkniętym. Wchodzi trzydziestu nowych, ok. Nawet nie wiedząc, po czym idą, ok. Tak wolnych, że nie zatrzymam, jeśli zechcą wyjść, ok.
Ale dopóki idą, niosę.
Może tak jest: ogród dla Niego, pustynia dla reszty. Nie wiem. Może oni to wiedzą. Może też jeszcze nie.
Odwaga? Pisałam już: neither brave nor silly, jak powiedział hobbit.
Ja o sobie myślę, że nawet pustynią nie jestem, raczej jakimś pogorzeliskiem czy Mordorem. Chociaż nawet w Mordorze była jakaś woda, łaska Ulma.
UsuńKs. Twardowski napisał, że ogrody przy klasztorach są jak kawałki raju, chociaż pewnie nie wiedział, ile siostry się muszą napracować w takim ogrodzie.
Dziękuję za modlitwę. Zawsze łapię się na tym, że za mało się modlę za własnych uczniów.