To chyba Grzegorz Wielki pisał, że Wielki Post to dziesięcina z całego roku, w czasie której pokutujemy za grzechy (całego roku, oczywiście). Takie podejście do tej pory pojawia się w niektórych modlitwach i antyfonach wielkopostnych (chociażby antyfona Modlitwy przedpołudniowej albo hymny niedzielne, czy też kolekta Popielca). Niezbyt podoba mi się takie podejście. Wielki Post ma być przygotowaniem do Wielkanocy, owszem, przez pokutę także, ale nie pokutę dla samej pokuty. Nie chodzi też o to, żeby sobie przez cały rok grzeszyć, a potem to odpokutować w Wielkim Poście i bye-bye. Tak jak Adwent jest czekaniem na Boże Narodzenie, tak Wielki Post jest czekaniem na Wielkanoc, bez tego traci on sens i staje się tylko czczym ćwiczeniem ascetycznym, które równie dobrze znalazłoby sobie miejsce i w innych religiach.
Umartwienia tylko wtedy mają sens, jeśli są zjednoczone z męką Jezusa, jak o tym mówi modlitwa nad darami z Popielca. To dążenie do Wielkanocy widać też w modlitwach na poświęcenie popiołu, na nowo ułożonych po Soborze: mamy iść przez Wielki Post drogą pokuty, abyśmy otrzymali życie na wzór Zmartwychwstałego Syna Bożego. Któremu chwała i cześć na wieki. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz