Przed Soborem Watykańskim II nikt nie przejmował się odmawianiem brewiarza o odpowiednich porach. Na ogół odnawiano go hurtem, czyli wieczorem dnia poprzedniego matutinum, które właściwiej byłoby nazwać nokturnem albo wigilią, i laudes, a dokładniej laudes matutinae, czyli poranne uwielbienia. Gdzieś koło 8:00 odmawiano jednym ciągiem wszystkie trzy modlitwy w ciągu dnia, około 13:00 były nieszpory i kompleta. Zupełna bzdura to była. Wcześniej, w średniowieczu, zanim Trydent okaleczył liturgię, pory odmawiania godzin liturgicznych zależały od pory roku. Zimą, kiedy noc była dłuższa, odmawiano więcej Psalmów w nokturnie, a jutrznia związana ze wschodem słońca, odmawiana była później. Tak samo nieszpory zimowe były wcześniej niż latem. W posoborowych tekstach podkreślono wyraźnie, że należy zachowywać odpowiedniość godzin i ich odniesienie do rzeczywistego czasu odmawiania, tak jak było pierwotnie.
Tak powinno być w zakonach i u ludzi, którym słońce, nie zegarek, wyznacza rytm dnia. Zajęcia rolnicze na przykład. Nie da się tak chodząc do pracy na godzinę, przynajmniej dopóki zakłady pracy nie przyjmą rytmu słonecznego. A może warto by o tym pomyśleć, bardziej niż o czterodniowym tygodniu pracy.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, miło poczytać, że "Trydent okaleczył liturgię". :P Tyle że możesz za takie słowa męczennikiem zostać, uważaj.
Wiem, już mnie kiedyś próbowano zabić na liturgia.pl. Pater, ignosce illis.
OdpowiedzUsuń