Zawsze mnie dziwi, czemu w różnego rodzaju ogłoszeniach duszpasterskich – i tych czytanych na zakończenie mszy, i tych wywieszanych w kruchcie – podkreśla się tak bardzo znaczenie procesji rezurekcyjnej.
Jeśli rezurekcja jest w niedzielę rano, to właściwie Wigilia wielkanocna niknie w jej cieniu, zwłaszcza gdy msza Wigilii kończy się przed północą. (Na palcach jednej ręki można chyba policzyć kościoły w Warszawie, gdzie Wigilia jest naprawdę wielka-nocna i kończy się, jak powinna, w niedzielę.) Nawet jeśli procesja jest po Wigilii, zawsze jest podkreślone, że będzie miała miejsce – pewnie ze względów praktycznych, żeby miał kto nieść chorągwie, sypać kwiatki etc., no i nie trzeba potem rano się zrywać. Nawet u św. Marcina (ignoscite!) podkreśla się, że Wigilia zacznie się o 22.00, a po niej nastąpi procesja rezurekcyjna już po północy.
Jeśli rezurekcja jest w niedzielę rano, to właściwie Wigilia wielkanocna niknie w jej cieniu, zwłaszcza gdy msza Wigilii kończy się przed północą. (Na palcach jednej ręki można chyba policzyć kościoły w Warszawie, gdzie Wigilia jest naprawdę wielka-nocna i kończy się, jak powinna, w niedzielę.) Nawet jeśli procesja jest po Wigilii, zawsze jest podkreślone, że będzie miała miejsce – pewnie ze względów praktycznych, żeby miał kto nieść chorągwie, sypać kwiatki etc., no i nie trzeba potem rano się zrywać. Nawet u św. Marcina (ignoscite!) podkreśla się, że Wigilia zacznie się o 22.00, a po niej nastąpi procesja rezurekcyjna już po północy.
Mam zawsze wrażenie, że to procesja rezurekcyjna jest w tym kraju centralnym punktem obchodów Wielkanocy. Nie jest ważne, czy msza Wigilii będzie już po północy, a przecież to ta msza jest najważniejsza. Pierwsza część Wigilii wielkanocnej – czyli obrzęd światła i liturgia słowa – jest wigilią w ścisłym tego słowa znaczeniu, czuwaniem, które jest modlitwą czytań. Msza jest już mszą Zmartwychwstania. Chociaż w mszale czytamy, że nawet sprawowana przed północą, ta msza jest już mszą samego święta, to jednak o ileż wyraźniejszym znakiem byłoby odprawianie jej po północy, po zakończeniu liturgii czytań, która zaczęłaby się jeszcze przed północą! (Wprawdzie Exsultet głosi, że tylko sama noc paschalna zna godzinę zmartwychwstania Chrystusa, ale często łączono ją właśnie z północą.) Ta Eucharystia, jej Komunia święta, jest przecież najwyraźniejszym znakiem Zmartwychwstania, jest prawdziwym spotkaniem z Panem, który jako Zwycięzca wraca z Otchłani. To jest Jego Pascha, Jego przejście. Bo Chrystus został ofiarowany jako nasza Pascha – tak, ofiarowany, i to nam uzmysławia msza, a nie procesja!
Procesja jest tylko ogłoszeniem tego faktu światu, i związana jest z przechowywaniem Najśw. Sakramentu w „grobie”. Pisałem już, że to stwarza dwa „ośrodki” liturgiczne, po synaksie Wielkiego Piątku i w czasie milczenia Wielkiej Soboty, kiedy właściwie powinien pozostać w kościele tylko krzyż, a nie Eucharystia. Tam, gdzie nie ma „grobu Pańskiego”, nie ma procesji eucharystycznej, i Wigilia wielkanocna może zajmować należne jej miejsce najważniejszej celebracji całego roku. I jakoś nikomu brak takiej procesji nie przeszkadza...
Niestety, w tym kraju Wielkanoc to: (i) święconka; (ii) rezurekcja. Na szczęście, nie dla wszystkich, alleluja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz