Siedząc wczoraj, w miłym towarzystwie, przed pewnym dominikańskim kościołem, rozmawiając o poetach rosyjskich i wojskowym przysposobieniu na studiach, jedząc ciastka z rodzynkami (trochę za mocno przypieczone), pomyślałem kilka razy o św. Franciszku z Asyżu.
Dlaczego? Kilka raz podszedł do mnie pies, jak to ks. Twardowski mawiał – łaskawy, bo się łasił, a nawet raz pocałował mnie serdecznie w policzek. Ciepły, kochany i przyjazny pies. I kilka razy, jakieś trzydzieści centymetrów obok, przysiadała z wdziękiem pani wróblowa, żeby zjeść okruszki z ciastek. Trochę nieśmiała, ale bardzo kulturalna, w odróżnieniu od pana wróbla, który zachował się niezbyt elegancko.
Św. Franciszek to moje dzieciństwo, bo kościołem parafialnym opiekowali się franciszkanie. Teraz, kiedy mam za sobą doświadczenia i franciszkańskie, i dominikańskie, śmiało mogę powiedzieć: św. Franciszek górą!
A w dzisiejszej Niedzieli poruszający tekst Katarzyny Woynarowskiej pt. „Psiara”.
Dlaczego? Kilka raz podszedł do mnie pies, jak to ks. Twardowski mawiał – łaskawy, bo się łasił, a nawet raz pocałował mnie serdecznie w policzek. Ciepły, kochany i przyjazny pies. I kilka razy, jakieś trzydzieści centymetrów obok, przysiadała z wdziękiem pani wróblowa, żeby zjeść okruszki z ciastek. Trochę nieśmiała, ale bardzo kulturalna, w odróżnieniu od pana wróbla, który zachował się niezbyt elegancko.
Św. Franciszek to moje dzieciństwo, bo kościołem parafialnym opiekowali się franciszkanie. Teraz, kiedy mam za sobą doświadczenia i franciszkańskie, i dominikańskie, śmiało mogę powiedzieć: św. Franciszek górą!
A w dzisiejszej Niedzieli poruszający tekst Katarzyny Woynarowskiej pt. „Psiara”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz