Było to wiele lat temu. Nie pamiętam, czy owej niedzieli msza była po polsku czy po łacinie. Pamiętam, że było słonecznie, ale nie upalnie. Jechaliśmy z matką na działkę (ojciec pojechał trochę wcześniej), pamiętam, jak czekaliśmy na autobus. Pamiętam mieczyki i azjatyckie lilie, w różnych kolorach. I pamiętam, jakie wrażenie zrobiły na mnie słowa modlitwy nad darami.
... accipe sacrificium a devotis tibi populis ... ut quod singuli obtulerunt ad maiestatis tuae honorem, cunctis proficiat ad salutem – „przyjmij ofiarę oddanych Ci sług ... niech to, co każdy złożył na chwałę Twego majestatu, posłuży wszystkim do zbawienia.”
... accipe sacrificium a devotis tibi populis ... ut quod singuli obtulerunt ad maiestatis tuae honorem, cunctis proficiat ad salutem – „przyjmij ofiarę oddanych Ci sług ... niech to, co każdy złożył na chwałę Twego majestatu, posłuży wszystkim do zbawienia.”
I pamiętam, że pomyślałem wtedy: Mój ból, złożony na ofiarę Bogu, może przynieść komuś pociechę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz