niedziela, 12 kwietnia 2015

Dilexit Dominus Andream in odorem suavitatis, alleluia

Nie jestem, ὦ Ἀνδρέα, najlepszym przyjacielem, nie przyjeżdżam, mimo zaproszeń, na śluby wieczyste. Ale to nie znaczy, że o nich nie pamiętam, że są mi obojętne, że lekce je sobie ważę. Może zabrzmi to zbyt dumnie: że zamiast mojej obecności jest moja ofiara, moje cierpienie. Tak mnie zawsze pociesza i zachęca (παρακαλεῖ) moja przyjaciółka w Karmelu: że ważne jest dla naszego klasztoru w Suchej moje cierpienie. Teraz więc moja ofiara leci do Krakowa, niech Bóg sam zdecyduje, czy przyjąć je od grzesznika...

Trzeba prawdziwej, wielkiej odwagi, aby całkowicie poświęcić się Panu przez ubóstwo, czystość i posłuszeństwo. Wiem, że św. Teresa od Jezusa była odważna, św. Dominik pewnie też. Św. Andrzej Apostoł zostawił wszystko i poszedł za Panem, który go wezwał. Poszedł do Niego ostatecznie z krzyża: wiem, że bardzo lubisz tę antyfonę: Witaj, dobry krzyżu, weź mnie od ludzi i oddaj Mistrzowi mojemu, Chrystusowi, który na tobie umarł. Trzeba odwagi, by oddać się Panu, stać się dla Niego miłą ofiarą, całopalną, kadzielną. Ja bym tak nie umiał. Król pragnie twego piękna, piękna twej duszy; On twoim Panem, na zawsze i na wieki. Chcieć, czego On chce, dlatego, że On chce, tak, jak On chce, tak długo, jak On chce...

A w prezencie fragment wiersza ks. Twardowskiego:

Daj nam ubóstwo lecz nie wyrzeczenie
radość że można mieć niewiele rzeczy
i że pieniądze mogą być jak świnie

i daj nam czystość co nie jest ascezą
tylko miłością tak jak życie całe

i posłuszeństwo co nie jest przymusem
tylko spokojem gwiazd co też nie wiedzą
czemu nad nami chodzą wciąż po ciemku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz