Jak zawsze o tej porze roku, można usłyszeć głosy potępiające Halloween. Wiele razy pisałem w minionych latach, że samo Halloween, językowo, jest całkowicie niewinne, bo oznacza wigilię Wszystkich Świętych, czyli wieczór przed uroczystością. Cała mroczna otoczka ma swe źródło raczej w celtyckim święcie Samain (irlandzki to naprawdę nienormalny język, wymawia się to mniej więcej 'sałyn'), które było początkiem roku (Celtowie wierzyli, że najpierw jest ciemność, potem światło, i tak też liczyli czas; w gruncie rzeczy, nie jest to odległe od biblijnych i liturgicznych metod), a jednocześnie czasem, kiedy zasłona między światami, czy, inaczej rzecz ujmując, między tym światem a zaświatami czy Innym Światem, staje się cienka i można łatwiej przenikać z jednego świata do drugiego. W irlandzkich opowieściach wiele niezwykłych, a czasami złowrogich przygód spotyka królów i bohaterów w Samain.
Tym, którzy walczą z Halloween warto przypomnieć, że w polskich szkołach czyta się opis obrzędu, związanego właśnie z tymi dniami, który, mimo wezwań Trójcy Świętej, daleki jest od chrześcijaństwa. Chodzi o Dziadów Mickiewicza część drugą. Tam też otwierają się niejako bramy do zaświatów, przybywają z nich duchy. Wywoływanie duchów Kościół święty zdecydowanie potępia i uważa za ciężki grzech. Moralność przedstawiona w tej części Dziadów jest całkowicie sprzeczna z chrześcijaństwem: oto do nieba nie mogą wejść niewinne dzieci, bo nie doświadczyły na ziemi cierpienia, nie może też tam się dostać dziewczyna, która, dosadnie mówiąc, nie puszczała się za życia. Może to i mądrość ludowa, ale z Bożą mądrością za wiele wspólnego nie ma. Należałoby zatem Dziady postawić na równi z zabawami halloweenowymi z ich potworami, duchami etc. Cudze potępiacie, o swoim zapominacie.
Błogosławieni, których droga nieskalana, którzy postępują zgodnie z Prawem Pańskim (Ps 119 [118]:1)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz